A jednak będzie Kuwejt w Sękowej? Gaz ciągle płonie już ponad miesiąc
- Stosunkowo prosto jest z samym gazem – mówi dyrektor z Jasła. - Pod warunkiem, że cały czas chciałby płynąć. Jeśli wydobywają się węglowodory, bez dużej ilości wody, gaz można zagospodarować na miejscu. Ale w Sękowej w złożu, z którego prowadzono eksploatację, ilości gazu były niewielkie. Dlatego w tym czasie, nie powstała sieć zasilająca mieszkańców. To, co wypływa teraz z ziemi, to głównie woda ze śladową ilością ropy. Ropa zostanie przez nas zagospodarowana, a częściowo oczyszczona woda, będzie zatłaczana do złóż i utylizowana.
Jak dodaje Szwast, żeby prowadzić eksploatację węglowodorów, trzeba mieć koncesję. Żeby ją otrzymać, należy wcześniej utworzyć zakład górniczy, opracować szereg dokumentów koncesyjnych, plan ruchu, trzeba mieć też przedsiębiorcę i kierownika ruchu zakładu górniczego, konieczne są tak specjalistyczne służby jak geolodzy czy służby miernicze. Takie są wymogi prawa. Ustawa Prawo Geologiczne i Górnicze przewiduje przeniesienie koncesji z jednego przedsiębiorcy górniczego na inny podmiot, ale taki, który spełnia wymagania. Przenoszone są wówczas wszelkie prawa, ale również i obowiązki.
Na taki biznes trzeba więc wyłożyć duże pieniądze. Ale może warto? Może Sękowa to za wcześnie pogrzebane marzenia o Kuwejcie pod Gorlicami?
Profesor Leszek Jankowski, dyrektor karpackiego oddziału Państwowego Instytutu Geologicznego przyznaje, że często nikt nie sprawdza co się dzieje z nieczynnymi już szybami.
- Są niekiedy zaniedbane. Jeśli nikt przez trzydzieści lat nie odpompowywał z nich ropy, to ropa się zbiera. Zawsze ma nad sobą tak zwana czapkę gazową i jeśli na przykład dojdzie do uszkodzenia, co jest możliwe przy obsunięciu się ziemi, ropa zaczyna uciekać. To jak z balonem, który się powoli napełnia i jeśli nie wypuści się z niego powietrza, po jakimś czasie pęknie.
Jak przypuszcza Jankowski, być może tak właśnie się stało w przypadku szybu w Sękowej. Obsuwająca się ziemia mogła rozszczelnić rury i dlatego doszło do niekontrolowanego wybuchu gazu i ropy. Zdaniem naukowca otwór posadowiony jest na rozległym osuwisku, co może być przyczyną zniszczenia konstrukcji otworu.
Czy ktoś w ogóle jest w stanie określić jak bogate są złożą w okolicach Sękowej?
Nie – odpowiada Jankowski. - Nikt nie jest w stanie tego powiedzieć. Eksploatowane od dwustu lat złoża jasielsko-gorlickie ciągną się aż pod Nowy Sącz. Szkopuł w tym, że są dość nieregularne i niewiele na ten temat wiemy. Wszystko da się zmierzyć, ale tylko w przypadku ogromnych złóż o typowej charakterystyce.
Ale, jak mówi geolog, może i dobrze się stało, że doszło do erupcji w nieczynnym szybie w Sękowej.
- Tak to już w Polsce jest, że dopóki coś nie wybuchnie, nie wyleje się i nie zapali, nikt nie zwraca na to uwagi. Niestety, nie mamy w naszym kraju pilotowanego przez państwo programu badawczego. Robią to firmy prywatne, które mają swoje interesy. Być może należałoby wrócić do programu głębokich wierceń, bo przecież wycieki ropy świadczą o istnieniu głębokiego zbiornika. To dowodzi, że jeszcze mamy jej przypływy i migracje z dużej głębokości.
Czyli złoża w Sękowej są jednym wielkim znakiem zapytania?
- Tak. Bo to to jest przyroda. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego powiedzieć, ocenić… Ale to co się stało w Sękowej, daje też nadzieję, że gdzieś na dużych horyzontach możemy się jeszcze ropy naftowej spodziewać. Jednak to musi być cały front badawczy i duże pieniądze na poszukiwania i odwierty wielu nowych miejscach. Rozbudzanie nadziei należy raczej zastąpić badaniami geologicznymi.
Zobacz też Ropa w Sękowej budzi wspomnienia. To pod Gorlicami narodził się przemysł naftowy
Wójcina Sękowa sprawie nie zamierza odpuszczać i wierzy, że ktoś zechce pomóc gminie wskrzesić zapomniany Kuwejt. Kto? Na przykład lokalni parlamentarzyści. Niektórzy – jak zdradza - już deklarują, że są sprawą zainteresowani.
Jednak do jesieni, czyli do czasu, kiedy wybierzemy na kolejną kadencję posłów i senatorów, będzie trwać wielki festiwal politycznych obietnic, które często nie znajdują pokrycia. Z cytowaniem polityków lepiej więc poczekać.
Profesor Leszek Jankowski, dyrektor karpackiego oddziału Państwowego Instytutu Geologicznego zwraca uwagę na brak uregulowań prawnych dotyczących zagospodarowania starych, nieczynnych otworów wiertniczych. Obecne przepisy - tłumaczy - nie pozwalają na przekazanie ich prywatnym inwestorom do eksploatacji.
Może zatem tym w pierwszej kolejności – ale już po wyborach - powinni się zająć się parlamentarzyści, a potem zostawić sprawę ropy i gazu tym, którzy po prostu mają głowę do biznesu.
Czy Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo odpuści ciągle ulatniający się gaz?
- Żebyśmy mogli kontynuować zaplanowane działania, musimy załatwić sprawy formalno-prawne w Okręgowym Urzędzie Górniczym – mówi w rozmowie z „Sądeczaninem” Erwin Szwast
Jakie są te zaplanowane działania?
Tego nie mogę powiedzieć – odpowiada dyrektor eksploatacji złóż oddziału PGNiG w Sanoku.
[email protected] fot. R.G