Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
01/04/2020 - 15:15

Jak prezes Fakro Ryszard Florek prowadzi duży biznes w czasach wielkiej zarazy

Ponad dwa tysiące pracowników, zatrudnionych tylko w Nowym Sączu i gwałtownie rozprzestrzeniająca się epidemia. Część załogi nie pracuje, co oznacza mniejszą efektywność, spadek produkcji i mniejszy przychód. Jak w takiej sytuacji prowadzić biznes w wielkim przedsiębiorstwie? Z jednej strony trzeba się wywiązać ze zobowiązań wobec kontrahentów, z drugiej zadbać o bezpieczeństwo ludzi. Z takimi problemami zmaga się teraz Ryszard Florek, prezes i współwłaściciel Fakro, jednej z największych firm w Nowym Sączu.

Epidemia koronawirusa codziennie zbiera swoje straszliwe żniwo, ale życie mimo wszystko toczy się dalej. Firmy, szczególnie te produkcyjne, muszą funkcjonować, a ludzie muszą pracować, żeby zarabiać pieniądze. Jak się robi biznes w czasach zarazy?
-
Nasza firma musi funkcjonować z dwóch powodów. Nadal realizowane są inwestycje, budowlańcy czekają na nasze okna i przychodzą nowe zamówienia. Nie może być tak, że ktoś nie skończy budowy, bo nie ma okien dachowych. Nie możemy więc zaprzestać produkcji. Z drugiej strony, mamy cztery tysiące pracowników, którym musimy zapewnić wypłaty, od tego odprowadzić ZUS i podatki i na to też musimy mieć pieniądze. 

Tak jak wielu właścicieli firm, zmaga się pan z brakami kadrowymi. Szkoły, przedszkola, żłobki są zamknięte. Rodzice muszą się teraz zajmować dziećmi.  Tymczasem w tak dużej firmie produkcyjnej nie wszyscy mogą pracować online.
-
W Nowym Sączu Fakro zatrudnia ponad dwa tysiące osób. W tej chwili absencja sięga trzydziestu procent. Są matki opiekujące się małymi dziećmi, są ludzie na zwolnieniach chorobowych i są tacy, którzy poprosili o urlopy, bo mają w domu kogoś starszego i uważają, że dla ich bezpieczeństwa powinni ograniczyć do minimum kontakty z innymi. To utrudnia  funkcjonowanie firmy.

To oczywiste, że nieobecność w pracy aż tylu ludzi oznacza mniejszą efektywność, spadek produkcji i mniejszy przychód.
-
Już teraz przychód jest mniejszy o czterdzieści procent. Będziemy mieli duże straty, ale na to już pozaciągaliśmy kredyty w banku. Chodzi o to, żeby wszyscy nasi pracownicy i kooperanci dostali od nas pieniądze na czas.

Czerwona lampka zapaliła się panu zaraz po tym jak pojawiły się pierwsze przepadki koronawirusa w Chinach, kiedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że będziemy mieć na całym świecie pandemię? Już wtedy zaciągnął pan kredyty? Był pan aż tak przewidujący?
-
Nie. Mieliśmy taki kredyt zaciągnięty już wcześniej, na zimę, czyli na chudsze czasy, kiedy są przestoje w branży.

Chudsze czasy przyszły, ale pewnie gorsze niż się pan spodziewał, a do tego doszło zupełnie nowe zmartwienie. Jak chronić przed epidemią tych, którzy codziennie przychodzą do pracy, tym bardziej, że ludzi zwyczajnie ogarnia panika.
|-
Radzimy sobie z tym na różne sposoby. Po pierwsze, zaczęliśmy sami szyć maski, czym zajmuje się kilkanaście osób. W pierwszej kolejności rozdajemy je pracownikom, którzy pracują w „ciaśniejszych” grupach i tym, którzy razem dojeżdżają. Otrzymają też środki do dezynfekcji, oprócz tych ogólnodostępnych, które są w całej firmie. Przesunęliśmy też nieco czas pracy tak, żeby załogi z pierwszej i drugiej zmiany nie spotykały się w szatni. Staramy się też zwiększać odległości pomiędzy pracownikami, żeby mieli ze sobą ograniczony kontakt.

Szycie maseczek, ograniczenie kontaktu między pracownikami… tu na miejscu, jako prezes firmy, może pan sam gasić pożary, ale Fakro to nie jest samotna wyspa, a gospodarka to system naczyń połączonych. Przedsiębiorstwo nie jest samowystarczalne. Kooperujecie z innymi zakładami, potrzebujecie nie tylko surowców, ale też skomplikowanych mechanizmów do okien dachowych czy  schodów strychowych. Trudno przewidzieć, co się stanie z kooperantami, a zapasy w magazynach wcześniej czy później się wyczerpią
-
To prawda. Trudno to teraz przewidzieć. Są firmy, które pracują na minimalnych zapasach magazynowych i w tej chwili już prawie stoją. My sami mamy jeszcze trochę zapasów surowców, które starczą na jakieś dwa tygodnie. Opieramy się jednak głównie na polskich producentach, więc jakoś sobie poradzimy. 







Dziękujemy za przesłanie błędu