Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
30/12/2016 - 13:00

Głodowe pensje za ratowanie życia. Pracownicy sądeckiego pogotowia skarżą się na dyrektora do starosty

Jak mówią, maja dość głodowych pensji i harowania na dwóch etatach, żeby sobie dorobić. Ratownicy medyczni w liście do starosty Marka Pławiaka skarżą się na dyrektora pogotowia. Ale pismo to anonim. Czy samorządowe władze będą interweniować?

Skierowany do starosty nowosądeckiego list pracowników pogotowia, przesłany także do redakcji Sądeczanina Info, jest niepodpisany. To dramatyczna skarga na ciężkie warunki pracy, ale przede wszystkim na niskie pensje.

Wykonujemy swój ciężki zawód z pełnym poświęceniem i oczekujemy od naszych przełożonych odpowiedniego wynagrodzenia, wsparcia praz pomocy, warunków by po powrocie z ciężkiego wyjazdu móc odpocząć, nabrać sił i energii, by wyjechać do kolejnego ciężkiego przypadku (…) Zwracaliśmy się wielokrotnie do naszej dyrekcji o podniesienie nam pensji, która od wielu lat jest na takim samym, wręcz głodowym poziomie, prosiliśmy o podniesienie dodatku za kierownika zespołu, prosiliśmy o podniesienie stawki godzinowej za dodatkowa pracę, która zmuszeni jesteśmy wykonywać w zewnętrznej firmie. Niestety nasze prośby zawsze rozpatrywane są negatywnie - czytamy w anonimowym piśmie przesłanym do starosty.

Ratownicy skarżą się też na przemęczenie Żeby dorobić do pensji pracują też w prywatnej placówce medycznej.  W praktyce - piszą - oznacza to pracę na dwa etaty.

Przeczytaj też Jest szansa na przywrócenie sądeckiej dyspozytorni pogotowia ratunkowego?

Co na te skargi adresat listu Marek Pławiak?

- To pismo skierowane do starosty nowosądeckiego nie jest przez nikogo podpisane - odpowiada Maria Olszowska, zastępca dyrektora Biura Rady i Zarządu Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu.- Starosta nie rozpatruje anonimów i nie komentuje spraw zawartych w takich pismach.

Ile zarabia ratownik medyczny sądeckiego pogotowia ratunkowego?

Przeczytaj też Jest szansa na przywrócenie sądeckiej dyspozytorni pogotowia ratunkowego?

Nieco ponad 2 tysiące na rękę - mówi szef placówki Józef Zygmunt, który o anonimowej skardze swoich pracowników wie, ale podkreśla, że to nie jest opinia całej załogi.

- Zgłosiło się do mnie kilkanaście osób, które stwierdziły, że absolutnie nie chcą mieć nic wspólnego z tym pismem - stwierdza szef pogotowia.

Zygmunt przyznaje, że ratownicy medyczni zarabiają za mało, ale problem w tym, że jako środowisko nie są wstanie wywalczyć sobie podwyżek, bo w odróżnieniu od pielęgniarek czy lekarzy, nie mają swojego przedstawicielstwa. To zamyka im drogę do negocjacji z ministerstwem zdrowia, które, jak mówi szef pogotowia, jest właściwym adresatem skargi na niskie uposażenie.

- Tej sytuacji nie mogę zmienić ani ja, ani starosta. Naprawdę chciałbym więcej płacić swoim pracownikom, ale od dziesięciu lat nie zwiększył się kontrakt naszego pogotowia, jaki podpisujemy z Narodowym Funduszem Zdrowia - tłumaczy Zygmunt. - A przecież w tym czasie wzrosły ceny paliw, energii elektrycznej, kupiliśmy karetki. Wszystkiego mam 10 milionów i muszę to dzielić na płace i na rozwój firmy. Z tych pieniędzy trzeba też utrzymać dziewięć podstacji, łącznie z opłacaniem mediów.

Jak twierdzi Zygmunt, ratownicy sądeckiego pogotowia mogliby więcej zarabiać, ale musieliby przystać na inną formą zatrudnienia, a na to, jak mówi, zgodzić się nie chcą.

- W niektórych placówkach usługi ratownictwa medycznego są kontraktowane. Zarabia się duże pieniądze, ale nie ma chorobowego, nie ma urlopu, nie ma ubrań i nie ma socjalnego. Ale ludzie wolą pracować na etatach, bo to daje im poczucie bezpieczeństwa i stabilności. I ja to rozumiem. Ale coś za coś. W takiej sytuacji mniej zarabiają.

Czy jest szansa na zmianę tej sytuacji?  Jak twierdzi Zygmunt takie nadzieje otwiera ustawa o ratownictwie medycznym, które wedle nowych zapisów będzie finansowane z budżetu państwa, a nie z NFZ.

Agnieszka Michalik, fot. archiwum Sądeczanina. Info







Dziękujemy za przesłanie błędu