Florek zdradza ile zarabiają pracownicy Fakro i goni związkowców
Ryszard Florek często gości na łamach ogólnopolskich mediów. Najchętniej opowiada o tym jak trudno jest jego firmie konkurować na rynku globalnym i o tym dlaczego Polacy zarabiają cztery razy mniej niż w karach Europy Zachodniej. Te kwestie dominują też w obszernym wywiadzie jakiego biznesmen udzielił Gazecie Wyborczej.
Przeczytaj też: Florek i jego Fakro idą na wojnę z Komisją Europejską?
- Kiedyś słyszałem od jednego z polityków, że w Polsce ludzie mało zarabiają, bo pracodawcy im mało płacą - mówi Florek
Na uwagę prowadzących rozmowę dziennikarzy „Wyborczej” Leszka Kostrzewskiego i Piotra Miączyńskiego , że twierdzą tak również związkowcy, właściciel Fakro obrusza się.
- To niech związkowcy płacą więcej, przecież też mają firmy. A jednak w swoich hotelach jakoś więcej ludziom nie płacą. Do tego zatrudniają na śmieciówkach. Większość Polaków nie ma pojęcia, że wzrost płac w ich firmach nie zależy od widzimisię pracodawcy. Gdy gospodarka się rozwija, PKB na głowę wzrasta, to społeczeństwo się bogaci. Nie rozwija, to klepiemy biedę. Niektórzy nie chcą tego zrozumieć i podwyżki próbują wywalczyć strajkami...
Pytany o strajki w firmie i związki zawodowe przedsiębiorca odpowiada, że u niego się to nie zdarzyło, a związków nie ma, bo… nikt nie chciał ich założyć.
Przeczytaj też: Ludzie w sądeckich firmach chcą związków zawodowych, ale ich nie zakładają. Ze strachu przed utratą pracy
A gdyby znalazł się odważny? - pytają dziennikarze.
Proszę bardzo - odpowiada Florek o odwołuje się do historii związków zawodowych, które -jak tłumaczy - powstały w XVIII wieku, kiedy w mieście była tylko jedna fabryka.
- Pracownicy nie mieli wyjścia i musieli powołać organizację, która będzie ich bronić. Dziś ludzie mogą się przemieszczać, częściej pracują przed komputerem w domu, tym samym rola związków zawodowych się zmniejsza. U nas nie ma związków, bo pracownicy uznali, że są niepotrzebne.
Czyli pracownicy są zadowoleni - stwierdzają dziennikarze gazety.
- Nie powiedziałem, że są zadowoleni, ale rozumieją dlaczego tyle zarabiają. Dlaczego firma działa tak, a nie inaczej.
Forek wspomina, jak kilka lat temu kupił zakład z pięćdziesięcioma pracownikami, gdzie na etacie było zatrudnionych pięciu związkowców, którzy natychmiast zażądali miejsc w radzie nadzorczej za dodatkowe wynagrodzenie. Jak biznesmen rozwiązał problem?
- Następnego dnia zorganizowałem spotkanie z załogą (…) powiedziałem, jakie są wyniki firmy, a jakie oczekiwania związkowców. I zrobiłem głosowanie: czy się zgadzają, aby wypłacać dodatkowe wynagrodzenie dla związkowców za zasiadanie w radzie nadzorczej. Nikt się nie zgodził.
Florek podkreśla, że nikt nie mógł mu zarzucić w kupionym zakładzie, że odrzucił żądania związkowców.
-To pracownicy je odrzucili - mówi przedsiębiorca.
Dziennikarze wyborczej drożą też temat zarobków w firmie Fakro i pytają ile biznesmen płaci swoim pracownikom
-Nie ja płace tylko rynek - odpowiada Ryszard Florek . - Jest kadrowa, która analizuje sytuację na rynku, to, jak płace wyglądają na danym stanowisku w regionie. I niektórzy mają 5 tys. euro miesięcznie, a inni 600.
Przedsiębiorca tłumaczy, że ktoś, kto płaci więcej niż na to pozwala rynek i konkurencja , bankrutuje, bo jeśli będzie chciał płacić dużo więcej niż rywalizujące w tej samej branży firmy, to jego produkt będzie droższy i nie znajdzie klientów.
- A jak się produkt nie sprzeda, to ludzie nie będą zarabiali po 3-4 tys. w Nowym Sączu, tak to działa.
Ile zarabia sam Ryszard Florek?
- 17 tys. złotych brutto miesięcznie. Od początku istnienia firmy nie pobrałem żadnych dywidend. Wszystko jest reinwestowane - zdradza milioner.
Dziennikarze Gazety Wyborczej pytają też właściciela Fakro o obecną ekipę rządzącą. Ryszard Florek po raz kolejny wystawia dobra ocenę wicepremierowi i ministrowi rozwoju Mateuszowi Morawieckiemu.
Przeczytaj też: Florek bloguje: brawo premierze Morawiecki
- Ja jestem apolityczny - podkreśla biznesmen. Ale wicepremier Morawiecki ma ambitny plan i zaczyna budować dobry klimat do rozwoju gospodarczego - mówi Florek
(ami), fot: archiwum Sądeczanina