Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
08/08/2012 - 12:11

Eko-mleko, eko-sok. Jak funkcjonują sądeccy przetwórcy

Spośród 93 producentów żywności ekologicznej w powiecie nowosądeckim mamy cztery certyfikowane przetwórnie ekologiczne. Są to dwie mleczarnie – Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Nowym Sączu i Zakład Przetwórstwa Mleczarskiego „Dominik” Wielogłowach. Produkcją soków i owoców z warzyw zajmuje się łącka Tłocznia Maurera. Certyfikat na eko-miody ma „Sądecki Bartnik” w Stróżach, ale o dziwo, nie pochodzą one z własnej produkcji.
 Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Nowym Sączu na produkty ekologiczne postawiła w 2007 roku. Cały czas jednak lwią część jej przetworów stanowią produkty konwencjonalne.
- Osiem procent skupowanego przez nas mleka ma certyfikat ekologiczny. Produkty ekologiczne stanowią 5 procent naszej produkcji – mówi Paweł Gruca, zastępca prezesa.
Przyznaje, że za produkty z ekologicznym certyfikatem są o 30-40 procent droższe od tych produkowanych w tradycyjny sposób przez ich zakład.
- Pojawił się taki trend. Na początku produkowaliśmy 500-600 litrów ekologicznego mleka tygodniowo. Potem dostawaliśmy zapytania o inne produkty ekologiczne. Obecnie produkujemy 3-4 tys. litrów mleka eko tygodniowo, ale produkcja jest na granicy kosztów. Mamy nadzieję, że rynek się jeszcze rozwinie.

Ekologiczne mleko OSM można znaleźć w sieci hipermarketów Carrefour, dystrybuowane jest także w sieciach sklepików ze zdrową żywnością  My Ecolife, Biofuturo. W ten sposób rozchodzą się po całej Polsce. - Południe kraju jest zbyt ubogie – podsumowuje prezes.

Młodszym i zdecydowanie mniejszym bratem sądeckiej OSM jest Zakład Przetwórstwa Mleczarskiego ”Dominik” z Wielogłowów w gminie Chełmiec.
- Certyfikat mamy od listopada ubiegłego roku, produkcję ekologiczną rozpoczęliśmy w lutym tego roku. Tendencja rynkowa jest taka, że klient poszukuje zdrowego produktu. 25 procent rolników, od których kupujemy mleko posiada certyfikat ekologiczny. Grzechem byłoby nie wykorzystać takiego surowca. Produkcja ekologiczna daje możliwość osiągnięcia wyższej ceny za wyroby dobrej jakości – wylicza Leszek Cempa, kierownik ds handlu i marketingu „Dominika”.

Podstawą firmy, podobnie jak w przypadku OSM z Sącza, jest produkcja konwencjonalna. 
- Produkcja ekologiczna odbywa się przez jeden dzień w tygodniu. Wiąże się z wyłączeniem i umyciem linii produkcyjnej, z selekcją mleka, odrębnym transportem.

Te procedury podnoszą koszty produkcji nawet o 70 procent.

- Małe firmy muszą znaleźć swoją niszę. My postawiliśmy na produkty naturalne. Nawet te nieekologiczne są produkowane z mleka i żywych kultur bakterii, bez żadnych dodatków chemicznych. Duże firmy nie są w stanie wyprodukować produktów naturalnych, to jest masówka. My produkujemy krótkie, zdrowe partie produktów nieco droższych, ale najwyższej jakości.

Swoją hurtownię z kącikiem eko „Dominik” ma na placu targowym w Nowym Sączu. Ekologiczne produktu z Wielogłowów można kupić także w sklepie Rafa.

- Dopiero szukamy rynków zbytu. Są to głównie duże miasta w Polsce. Mamy kilka hurtowni, z którymi współpracujemy, jedna z nich znajduje się pod Warszawą. Możliwości są, ale jeszcze nie wykorzystujemy ich w pełni – szacuje marketingowiec.

Znanym i popularnym producentem soków ekologicznych, a od niedawna także win, jest Tłocznia Maurera w Łącku. Tu proporcje są odwrotne niż w mleczarstwie - 70-80 procent stanowi produkcja ekologiczna. Cena produktu ekologicznego w stosunku do konwencjonalnego tej samej firmy jest od 10 do 30 procent wyższa.

-Teraz kiedy kupowałem śliwki i gruszki to za zwykłą śliwkę płaciłem 80 gr za kilogram za ekologiczną złotówkę – mówi Krzysztof Maurer, właściciel tłoczni.

Do ekoprodukcji przekonał się podróżując po Europie.
-W Niemczech, krajach Beneluksu, Austrii, Szwajcarii produkcją ekologiczną zajmują się 200-300 hektarowe gospodarstwa – opowiada. - Widziałem potencjał naszego regionu. W Polsce dużo mniej się stosuje chemikaliów niż na zachodzie. Dodatkowym bodźcem było to, że sam jestem sadownikiem. Kiedy zająłem się produkcją soków nie miałem czasu, żeby jeździć, pryskać i tak zostało. Mam własny surowiec ekologiczny do zagospodarowania.

Krzysztof Maurer ma 20 ha ziemi, z czego 3-4 ha stanowią sady - jabłonie i grusze, na 2 ha rośnie rabarbar.
-W rolnictwie ekologicznym plony są dużo niższe niż w konwencjonalnym. Można liczyć na lepsze dopłaty do produkcji ekologicznej, chociaż nie rekompensują one straty plonów. Plony w ekologii to 30 procent plonów w konwencji – podsumowuje sadownik – przetwórca.

Soki Maurera, podobnie jak ekologiczne produkty mleczarskie, trafiają do sklepów z ekologiczną żywnością w całej Polsce. Można je znaleźć w Carrefourze. Sądeczanie mogą się zaopatrzyć w sklepie firmowym w Zabrzeży lub w Rafie.
- Rynek ekologiczny rozwija się powoli. Świadomość konsumentów odnośnie zdrowego odżywiania powoli wzrasta. Produkcja jest droga. Bywa tak, że ci, którzy są świadomi nie mają pieniędzy, ci którzy mają pieniądze nie wiedzą, że warto takie produkty kupować – dzieli się swoimi obserwacjami producent - Kiedy w 2003 roku dawałem do spróbowania sok jabłkowy, to ludzie mówili że to nie jest sok jabłkowy, bo nie smakuje tak jak ten z dużych firm.

Czwarty certyfikat przetwórczy w regionie ma Gospodarstwo Pasieczne „Sądecki Bartnik” ze Stróży w gminie Grybów.
- Jako zakład nie produkujemy miodów ekologicznych. Kupujemy je w beczkach, bańkach i konfekcjonujemy - wyjaśnia Janusz Kasztelewicz, właściciel „Bartnika”. - Nasze ule nie są poddawane certyfikacji.
"Sądecki Bartnik" ma 1500 własnych rodzin pszczelich, oprócz tego skupuje miód. Według Kasztelewicza w Polsce funkcjonuje kilkadziesiąt pasiek ekologicznych 20-40-50 pniowych. Po trzech, czterech latach właściciele zastanawiają się nad dalszym ich utrzymywaniem. Na zachodzie Europy eko pasiek jest więcej, ale według rozeznania sądeczanina wymogi, jakim podlegają, są mniej restrykcyjne.

Rocznie „Sądecki Bartnik” w całej Polsce sprzedaje 1,5 tys. ton miodu, tego z eko certyfikatem jest w tym zaledwie 6 -7 ton.

- Miód kojarzony jest jako produkt najbardziej czysty ekologicznie. Pszczoła jest takim papierkiem lakmusowym, jeśli jest za dużo chemii padnie – mówi Kasztelewicz.

Specjaliści od ekożywności przekonują, że rynek ten ciągle się rozwija, że jest na nim miejsce dla kolejnych producentów i przetwórców. Wyspecjalizowanie się w ekoprodukcji lub przetwórstwie może stać się szansą dla małych i średnich firm. Sądeckie przykłady pokazują, że można.


Anna Pawłowska
fot. materiały OSM z Nowego Sącza i Tłoczni Maurera

Czytaj też: Ekożywność. To jest rynek, który się rozwija







Dziękujemy za przesłanie błędu