Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
06/03/2017 - 05:25

Czy Ryszard Florek zbuduje nam drugą Austrię?

Kilkanaście lat temu wymyślił sobie, że zrobi z Sądecczyzny narciarciarski raj, taki jakie są w Alpach, który nakręci innym lokalny biznes i dźwignie lokalną gospodarkę. Wystarczy tylko połączyć istniejące stacje narciarskie i dobudować kilka nowych wyciągów i tras zjazdowych. Niestety, tylko jemu, biznesmenowi, który w niewielkim mieście zbudował firmę odnoszącą sukcesy na światowym rynku, wydaje się to proste.

Zobacz też: Siedem Dolin nakręci lokalny biznes?

Z Ryszardem Florkiem właścicielem firmy Fakro rozmawiają Agnieszka Michalik i Tomasz Kowalski

Co jest takiego w tej inwestycji, co pana już od wielu lat nie odwodzi od niej?

Powodów jest kilka. Po pierwsze jestem instruktorem narciarskim. Jeszcze w czasie studiów na wydziale budownictwa Politechniki Krakowskiej,  byłem szefem Akademickiego Związku Sportowego i organizowałem zawody narciarskie. Nawet mieliśmy w planach budowę wyciągów dla politechniki. To zainteresowanie sportem jest we mnie cały czas. Ale jest i drugi powód związany z Fakro. 

A co ma Fakro do Siedmiu Dolin?

W zimie nikt nie montuje okien dachowych, bo jest śnieg. To oczywiste, że wtedy produkujemy ich mniej, potrzebujemy więc mniej ludzi na wydziałach produkcyjnych. Zamiast odsyłać część ludzi na czas zimy do pośredniaka, można by skierować ich do pracy przy wyciągach narciarskich. Poza tym do Fakro przyjeżdża w ciągu roku z kilka tysięcy gości z kraju i zagranicy. To dekarze, architekci, handlowcy, dla których organizujemy szkolenia i zwiedzanie zakładu. Ale także czas wolny w plenerze.

To znakomita okazja do pokazania uroków Sądecczyzny. Tacy goście mogą do nas wrócić jako turyści.   

Pod warunkiem, że jest odpowiednia infrastruktura. Jesteśmy regionem bardzo atrakcyjnym pod względem turystycznym, także zimą. A my w firmie wozimy naszych gości traktorami na tor saneczkowy koło Muszyny, bo nie ma tam wyciągu. A jeśli ktoś chce pojeździć na nartach to tylko góra-dół. W kółko na tym samym stoku. Nie tak, jak w Austrii, gdzie ma się do dyspozycji setki kilometrów tras połączonych siecią wyciągów. Mnie jako Polaka wkurza, że nie można czegoś takiego zrobić u nas. Za granicą się da, a u nas się nie da. Jest to możliwe nawet w pobliskiej Słowacji, gdzie takie narciarskie inwestycje  realizuje się w parkach krajobrazowych. 

Słowacy lepiej sobie radzą z unijnymi dyrektywami dotyczącymi ochrony środowiska?  

Polacy nie dorośli do tego, żeby być w Unii Europejskiej. Bo Unia daje nam duże możliwości. Wiąże się to z pewnymi ograniczeniami, ale na te ograniczenia trzeba patrzeć z rozumem. I wszędzie na terenach objętych siecią Natura 2000, wyciągi narciarskie się buduje,  a u nas jeden z nadgorliwych ekologów mówi, że to w znaczący sposób oddziałuje na środowisko. Już kilka lat temu regionalny koordynator wdrożenia sieci Natura 2000 na terenie Polski” i współautor „Programu Ochrony dla obszaru Ostoja Popradzka” inżynier leśnictwa Tomasz Szczotka przygotował raport na temat oddziaływania inwestycji Siedem Dolin na środowisko. Wynika z niego, że sieć wyciągów narciarskich nie będzie zagrażać przyrodzie. 







Dziękujemy za przesłanie błędu