Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
02/03/2015 - 07:28

Czy ktoś chce wykończyć uzdrowiska? Dwa raporty: prawda czy manipulacja

Krynica należy do uzdrowisk, które swoimi ściekami z zawartością siarczanów i chlorków z kąpieli siarkowych zagrażają środowisku. Takie wnioski płyną z raportu NIK. Prezes spółki uzdrowiskowej Jarosław Wilk jest oburzony i mówi, że wyniki są niewiarygodne. Po raporcie Fundacji ClientEarth, która twierdzi, że zanieczyszczenie powietrza w polskich uzdrowiskach przekracza dopuszczalne normy, to kolejny dokument, który dyskredytuje krajowe kurorty, w tym te zlokalizowane na Sądecczyźnie. Proszący o zachowanie anonimowości ekspert związany z uzdrowiskowym biznesem twierdzi, że to nie przypadek. To przemyślana i konsekwentna polityka wykończenia polskiego lecznictwa uzdrowiskowego. Mówi się, że „już jest pozamiatane”.
Działalność części uzdrowisk – wbrew ich nazwie – zagraża naturze. Wytwarzane po zabiegach ścieki, błędnie traktowane jak komunalne lub bytowe, trafiają do środowiska. Tymczasem eksperci są pewni, że siarczany i chlorki pochodzące z zakładów leczniczych to ścieki przemysłowe, które nieodpowiednio odprowadzane niszczą kanalizację i degradują środowisko  - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli opublikowanym niedawno na stronie nik.gov.pl

Do uzdrowisk, które „zagrażają naturze” NIK zalicza Krynicę, obok Ciechocinka, Buska – Zdroju, Solca– Zdroju, Soliny i Jeleniej Góry. Prezes Uzdrowiska Krynica - Żegiestów S.A. Jarosław Wilk proszony przez nasz portal o komentarz do zawartych w raporcie stwierdzeń nie kryje swojego oburzenia.

- Jestem zszokowany tymi informacjami. Ja po prostu nie wierzę w wiarygodność tych wyników. Bo w standardowej ofercie uzdrowiska mamy jedynie kąpiele w wodach mineralnych. Czyli jest to zwykła woda zmineralizowana z dwutlenkiem węgla. Nie ma w niej żadnego chloru ani siarki. Zabiegi siarczkowe wykonujemy jedynie komercyjnie i raczej okazjonalnie, na życzenie klienta. Ale to jest na takiej zasadzie, jakby ktoś w czasie kąpieli w wannie dorzucił sobie jakiś składnik. W Krynicy na skalę masową nie wykorzystujemy związków siarki ani chloru. Takie zabiegi stosuje się, ale na przykład w Busku Zdroju - mówi Wilk

Burmistrz Krynicy Dariusz Reśko dokładnie pamięta prowadzoną rok temu kontrolę NIK. Jak mówi, była ona konsekwencją informacji o tym, że coś niedobrego dzieje się w Busku Zdroju. Tyle tylko - tłumaczy - że tam wstępują solanki i wody siarkowe, których w Krynicy nie ma.

- NIK zapewne wytypował do kontroli Krynicę, jako jedno z najbardziej znanych polskich uzdrowisk. Ale skończyło się tym, że nasze lokalne uzdrowisko trafiło do jednego wspólnego worka. W sposób zupełnie nieuzasadniony. Raport jest dla nas krzywdzący i kompletnie pozbawiony racjonalnych podstaw. Są w nim zawarte daleko idące uogólnienia. W świetle badań, które prowadzimy w naszej oczyszczalni ścieków, to, co po ściekach zostaje, spełnia wszystkie najbardziej rygorystyczne normy prawne.

Przypomnijmy, że niespełna miesiąc temu raport na temat stanu zanieczyszczenia powietrza w polskich uzdrowiskach, w tym także w Muszynie i Żegiestowie, opublikowała międzynarodowa organizacja ekologiczna, Fundacja ClientEarth. Chore, rakotwórcze i z trucizną w powietrzu. Taki obraz polskich uzdrowisk wyłania się z opracowania, o którym informowały największe krajowe media. Burmistrz Muszyny Jan Golba jest oburzony. Mówi, że w publikacji aż roi się od rażących błędów, kłamstw i zwyczajnych oszczerstw, które naraziły Muszynę i Żegiestów na straty wizerunkowe. Sprawa skończy się w sądzie.

Proszący o zachowanie anonimowości ekspert związany z uzdrowiskowym biznesem twierdzi, że opublikowane niemal w tym samym czasie dwa raporty wręcz demolujące wizerunek polskich uzdrowisk to nie przypadek.

- Według mnie to przemyślana celowa polityka, która ma na celu zdyskredytowanie gmin uzdrowiskowych i lecznictwa uzdrowiskowego. To próby wyrzucenia sanatoriów z koszyka gwarantowanych świadczeń Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli ktoś bacznie obserwuje ostatnie doniesienia medialne to widać, że na uzdrowiska przypuszczono ostry atak. Najpierw pojawił się raport zagranicznej fundacji ekologicznej ClientEarth o zanieczyszczeniu powietrza. Teraz nagle pojawił się raport NIK dotyczący ścieków, a podczas posiedzeń sejmowej komisji zdrowia mówi się, że stosowanie lecznictwa uzdrowiskowego to coś, na co nie ma dowodów, badań naukowych. Wyrok na polskie uzdrowiska już zapadł. Politycy w kuluarowych rozmowach mówią, że jest już pozamiatane. To skomasowany atak ze strony rządowej na wszystkich frontach: zanieczyszczone powietrze, ścieki z siarką i chlorem, do tego dochodzi blokowanie uzdrowiskom wchodzenie na ścieżkę naukowo-badawczą. Chodzi o wyrobienie powszechnego odbioru, że to nic nie jest warte. To ciekawe prawda? Bo na Zachodzie uzdrowiska bardzo dobrze funkcjonują, rozwijają się, a u nas próbuje się zdyskredytować to, co we Włoszech i we Francji czy w Niemczech jest standardem. Brakuje pieniędzy na ich rozwój? Najlepiej to wszystko sprzedać i to za bezcen. Najlepiej zagranicznej korporacji, która zainteresowana jest wyłącznie wydobyciem wody mineralnej.

O kuluarowe rozmowy polityków i o to, co mówi się o polskim lecznictwie uzdrowiskowym pytamy posła rządzącej krajem Platformy Obywatelskiej Andrzeja Czerwińskiego.

- To jakaś spisowa teoria dziejów. Ani razu nie słyszałem w kuluarach sejmowych czy podczas posiedzenia komisji parlamentarnych o jakichkolwiek zamiarach czy planach likwidowania polskich uzdrowisk. Natomiast cały problem polega na słabości ustawy uzdrowiskowej, która powstawała przy dużym udziale ministerstwa zdrowia, a przy znacznie mniejszym udziale resortu gospodarki. To dlatego uzdrowiska potraktowano przed wszystkim jako zakłady lecznicze, a nie jako potencjał do rozwoju gospodarczego danej gminy.


Zdaniem Czerwińskiego w obowiązujących ustawowych zapisach mowa jest o jednoznacznych wskaźnikach, które muszą obowiązywać w uzdrowiskowych strefach, żeby gmina otrzymała dofinansowanie z NFZ. Kontrole związane z zanieczyszczeniami są według posła pochodną zapisów ustawowych, a nie tego, że ktoś chce „załatwić” polskie uzdrowiska.

- Moim zdaniem konieczna jest korekta ustawy uzdrowiskowej, co zresztą pozostaje w ścisłym związku z rozwojem Sądecczyzny. Nasze zasoby uzdrowiskowe stanowią bardzo dobry atut do rozwoju gospodarczego regionu. Chodzi o to, żeby nie była to wyłącznie oferta lecznictwa zamkniętego ,refundowanego przez NFZ, ale również oferta związana z aktywnymi formami wypoczynku, podniesieniem ogólnej kondycji fizycznej czy profilaktyką. To może być usługa skierowana nie tylko na tren Polski , ale także całej Europy. Mamy naprawdę potężną szansę. Ale wcześniej musi być dokonana korekta niektórych zapisów ustawowych. Jak na razie uniemożliwiają one uzdrowiskom prowadzenia działalności gospodarczej nastawionej na rozwój turystyki. Chodzi na przykład o usługi parkingowe, restauracyjne czy kulturalne, a więc przede wszystkim o to , co mogłoby przyciągnąć do uzdrowiska turystów.

Czy publikacja niemal w tym samym czasie dwóch raportów na temat katastrofalnego stanu środowiska polskich uzdrowisk to próba manipulowania danymi mająca doprowadzić do zrujnowania ich wizerunku i w konsekwencji onbiżenia ich wartości? Poseł opozycji Wiesław Janczyk nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, ale jego zdaniem polskie uzdrowiska są zagrożone.

- Grube kąski w naszej gospodarce zostały już skutecznie rozparcelowane i w tej chwili schodzi się na kolejne poziomy, bardziej niszowe, takie jak właśnie uzdrowiska, które pozwalają funkcjonować miejscowościom oddalonym od metropolii i od centrów gospodarczych. Mamy do czynienia z penetracją dużego, cierpliwego kapitału, który zajmuje w Polsce kolejne segmenty. Segment uzdrowiskowy, oparty na subwencji ze strony sektora publicznego, jest łakomym kąskiem. Nic zatem dziwnego, że trwają zabiegi jak z tego rynku wyeliminować polskie uzdrowiska stanowiące polskie podmioty gospodarcze. Niewątpliwie coś jest narzeczy. Jeśli możliwe było wyprowadzenia z portfela spółek publicznych Polskich Kolei Linowych na Kasprowy Wierch, który już do nas nie należy, to wszystko jest możliwe.

Mimo poruszenia, które wywołał w krynickim magistracie krzywdzący dla uzdrowiska raport Najwyższej Izby Kontroli, burmistrz Dariusz Reśko nie uważa, że należy łączyć te sprawę z dyskredytującym polskie uzdrowiska, w tym Muszynę i Zegiestów, raportem Fundacji ClientEarth.

- Generalnie nie mam swoim sposobie myślenia skłonności do uprawiania spiskowej teorii dziejów. Jeśli chodzi o raport Fundacji ClientEarth to są powody, żeby przypuszczać, że nie jest to przypadek. Zgadzam się z burmistrzem Golbą, że ta sprawa może mieć drugie dno. Natomiast jeśli chodzi o NIK, to dla mnie jest to publiczna instytucja państwowa o bardzo dużym prestiżu i mam o niej jak najlepsze zdanie. To są najlepsi profesjonaliści. Uważam, że publikacja tego raportu nie ma żadnego związku z raportem ClientEartf. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby porównywać NIK najwyższy organ kontroli państwowej, do tej ekologicznej fundacji. Taka organizacja, którą każdy może założyć, jest w stanie zajmować dowolnym zagadnieniem i nie musi być wiarygodna. Ja bym tych dwóch raportów ze sobą nie łączył. Uznaje to za zbieg okoliczności.

To, że nie należy ulegać spiskowej teorii dziejów mówi także Jan Golba, burmistrz Muszyny i prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP. Jego zdaniem zbieżność terminów dwóch raportów jest raczej przypadkowa. Ale co do profesjonalizmu kontrolerów NIK Golba ma już odmienne zdanie.

- Nie dość wnikliwie kontrolerzy NIK zbadali problematykę oczyszczania tak zwanych wód pokąpielowych. Po prostu pomylili wody typu szczawy, które występują w Krynicy, Muszynie czy Piwnicznej z wodami typu siarczki i wodami solankowymi, które wymagają specjalnych oczyszczalni. Ten problem naszych uzdrowisk zupełnie nie dotyczy. A przecież skład tych wód jest powszechnie znany. To jest brak profesjonalizmu kontrolerów NIK, którzy całą sprawę uprościli.

Burmistrz Krynicy Dariusz Reśko raport NIK ma zamiar poddać gruntownej analizie.

- Gdyby się okazało, że raport jest nierzetelny a uogólnienia są krzywdzące i naruszaj wizerunek Krynicy wystąpię do prezesa NIK. Będę protestował.

Obok zapowiadanego przez polskie uzdrowiska zbiorowego pozwu przeciw Fundacji ClientEarth, będzie to być kolejny protest i kolejna próba przeciwstawieniu się dyskredytacji cieszących się uznaniem, także za granicą, krajowych kurortów.

Zdaniem naszego anonimowego rozmówcy - eksperta związanego z uzdrowiskowym biznesem - dążenie do likwidacji polskich uzdrowisk to na razie działanie w białych rękawiczkach.

- Wszyscy o tym wiedzą, ale sprawę próbuje się załatwić w bardzo delikatny sposób. Żeby nie wywoływać tego tematu wprost i nie stawiać na ostrzu noża. Bo to byłoby wywołanie wojny. Ale to wszystko gdzieś się tli i być może wybuchnie przed czekającymi nas podwójnymi wyborami.

Agnieszka Michalik
Fot. print srceen nik.gov.pl, fakt.pl, gazeta.pl,clientearth.org

Przeczytaj też
Polskie uzdrowiska są rakotwórcze i z trucizną w powietrzu. Golba: To kłamstwa!
Golba kontra ekolodzy. Jestem złodziejem i mam się tłumaczyć?
Ekolodzy przerywają milczenie i odpowiadają Golbie
 






Dziękujemy za przesłanie błędu