Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
18/08/2022 - 08:00

Biedronka nabiła ludzi w butelkę „codziennie niskimi cenami"?

Najpierw w koronakryzysie próbowali zarabiać na gospodarczym patriotyzmie Polaków i niektóre zagraniczne warzywa i owoce sprzedawali jako krajowe, potem padły zarzuty nieuczciwego zarabiania kosztem dostawców produktów spożywczych. Portugalska sieć handlowa Biedronka znowu trafiła pod lupę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. O co poszło tym razem? O akcję promocyjną. Czy dyskonty nabijały klientów w butelkę?

Czytaj też No koniec świata! Nie uwierzycie skąd sprowadzą węgiel do Nowego Sącza. Za ile? 

Czy sieć Biedronka znowu robiła w konia swoich klientów? Tak twierdzi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wziął pod lupę akcję promocyjną „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna”.

Co było z tą promocją nie tak z tą promocją Biedronki? 

Polski oddział portugalskiej spółki Jeronimo Martins, do której należą dyskonty, zobowiązał się w okresie od 12 kwietnia do końca czerwca do utrzymania stałej ceny regularnej 150 najczęściej kupowanych produktów – opisuje sprawę UOKiK.  Sieć reklamując tę obniżkę zapewniała, że jeśli klienci znajdą te produkty w korzystniejszych cenach w innych sklepach, Biedronka zwróci im różnicę.

O zasadach promocji można było doczytać w regulaminie, dostępnym w internecie. Mimo deklaracji sieci, próżno było go szukać w Biedronkacj, gdzie powinien być wywieszony. Na życzenie zdeterminowanych klientów pracownicy sklepów mogli go ewentualnie wydrukować, bo do dyskontów trafił wyłącznie w wersji elektronicznej. Tego też dotyczy jeden z zarzutów – braku realnej dostępności regulaminu promocji w sklepach Biedronki – wyjaśnia urząd.

Jeśli już klienci do niego dotarli, dowiedzieli się, że nie wystarczyło, zgodnie z hasłem reklamowym, znaleźć tańszy produkt w innym sklepie. Regulamin wprost wskazywał, że produkt należało kupić i to nie tylko w Biedronce, ale również u konkurencji, która została w regulaminie ograniczona do najpopularniejszych sieci. By uzyskać zwrot różnicy w cenach, warunków regulaminowych było dużo więcej i były wymagające, a wręcz uciążliwe, co mogło uczynić skorzystanie z akcji promocyjnej nieopłacalnym. 

Zagmatwany regulamin promocji Biedronki

Na czym uciążliwości polegały? Zakupów należało dokonać w tym samym tygodniu, liczonym od poniedziałku do niedzieli. Klienci musieli również zrobić zdjęcia porównywanego produktu, wraz z etykietą ze składem i zachować nienaruszone paragony bądź faktury. Potem mieli w ciągu siedmiu dni od zakupów przesłać elektronicznie zgłoszenie. Gdy zostało przyjęte, dostawali numer zgłoszenia i zobowiązani byli na własny koszt do wysyłki pocztą tradycyjną, również w terminie siedmiu dni, oryginałów dowodów zakupu i zdjęć.

Czytaj też Lewe faktury w sądeckiej skarbówce. Jak się robi przekręty na miliony

To dlatego prezes UOKIK uznał, że hasła reklamowe mogły wprowadzać ludzi w błąd. - Klienci sieci mogli się spodziewać otrzymania zwrotu różnicy cen w formie pieniężnej do dowolnego wykorzystania. Tymczasem regulamin precyzował, że dostaną oni wyłącznie e-kod o wartości zgłaszanej różnicy w cenie, do wykorzystania tylko w sklepach sieci i tylko w terminie siedmiu dni od jego otrzymania – wyjaśnia szef Urzędu Tomasz Chróstny.  

Zasady wydawały się proste, obietnica kusząca, ale rzeczywistość okazała się inna.  – Kontrolerzy Urzędu zweryfikowali jak klientom przedstawiane były benefity wynikające z promocji oraz zasady uczestnictwa. - Doszliśmy do wniosku, że przekazy reklamowe mogły wprowadzać konsumentów w błąd  warunkami promocji, co związane jest ze skomplikowanym jej charakterem i w rezultacie z uciążliwością skorzystania z niej przez klientów sieci. Dlatego postawiłem trzy zarzuty spółce Jeronimo Martins Polska -  dodaje Chróstny.

Jak podkreśla szef UOKiK,  nie ulega wątpliwości, że informacje dotyczące zasad skorzystania z promocji powinny być łatwo dostępne, a hasła reklamowe, ich treść i sposób prezentowania, nie mogą wprowadzać konsumentów w błąd.  Przedsiębiorcy muszą pamiętać o tym, że konsumenci mają prawo do rzetelnej, jasnej i pełnej informacji, zaś próba wyróżnienia się na rynku spośród innych przedsiębiorców nie może być prowadzona w oparciu o chwytliwe, lecz fałszywe hasła reklamowe wskazuje Chróstny.   

UOKiK chce nałożyć na Biedronkę karę

Ogólnopolska akcja promocyjna „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna” trwała od 12 kwietnia do 30 czerwca. 26 kwietnia prezes UOKiK wszczął w tej sprawie postępowanie wyjaśniające, którego wynikiem są postawione trzy zarzuty praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Jeronimo Martins Polska grożą kary finansowe w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu.

Czytaj też Czternasta emerytura już w sierpniu. Kto dostanie więcej, a kto dostanie mniej?

Jak do tych zarzutów odnosi się spółka? - Jesteśmy zaskoczeni informacjami krążącymi w mediach, gdyż do tej chwili nie otrzymaliśmy żadnej formalnej korespondencji od UOKiK –wyjaśnia biuro prasowe Jeronimo Martins Polska w przesłanym do redakcji „Sądeczanina” mailu, w którym padają zapewnienia, że sieć od wielu lat robi wszystko, żeby oferować najniższe ceny na rynku. - Ta i wszystkie inne akcje promocyjne mają na celu stworzenie realnych oszczędności dla polskich klientów – czytamy w przesłanych drogą mailowa wyjaśnieniach.   

Ile ta budząca wątpliwości UOKiK troska o oszczędności klientów może spółkę kosztować? Jak podaje biznes.info, według najnowszych raportów Biedronka zanotowała w Polsce przychody na poziomie ponad 68 mld zł. To oznacza, że kara może sięgnąć nawet 6,8 mld zł czyli ponad dwuletnie zyski sieci, która rocznie zarabia ona 2,9 mld zł. ([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu