Amerykanie już kupili Konspol. Pazganowie z milionami ruszają w daleki świat
W oficjalnej wypowiedzi przesłanej teraz przez biuro prasowe, prezes Cargill Chris Langholz podkreśla, że połączenie Konspolu i amerykańskiego koncernu zwiększa możliwości ekspansji na rynkach europejskich i światowych.
- Konspol jest spółką szczególną, pragniemy kontynuować jej 40-letnią historię sukcesów oraz zapewnić, że jej dalsza działalność prowadzona będzie w zgodzie z wartościami, dzięki którym Cargill odnosi sukcesy - dodaje Langholz
Z kolei Kazimierz Pazgan mówi, że Cargill to firma o ogromnym dorobku , globalnym zasięgu, która - jak zaznacza - jest jednak przedsiębiorstwem prywatnym i pozostaje w rękach rodziny.
- W trakcie negocjacji miałem okazję przekonać się, że podzielamy wiele wartości. Jestem przekonany, że to najlepsza gwarancja przyszłości Konspolu, który, wraz z rodziną, rozwijam od niemal czterdziestu lat - mówi Kazimierz Pazgan, który swój pierwszy biznes, kwiaciarnię, założył w 1972 roku w Świdnicy. Kilka lat później wrócił w rodzinne strony, by rozpocząć bardzo wówczas opłacalną hodowlę drobiu.
Jakie plany mają Pazganowie? Co zamierzają zrobić z pieniędzmi ze sprzedaży firmy? Kapitał pochodzący z transakcji ma zwiększy możliwości inwestycyjne przedsiębiorstw pozostających w rękach rodziny.
- Wśród ambitnych planów, wiodące są projekty w zakłady produkcyjne w Azji, między innymi realizowana już inwestycja w Indonezji - czytamy w oficjalnym komunikacie.
Na podbój Azji Południowo-Wschodniej Kazimierz Pazgan wyruszył już kilka kat temu.
- Na początku mieliśmy zamiar budować w Indonezji tylko zakład przetwórczy. Myśleliśmy, że tak jak w Nowym Sączu, będziemy kupować mięso z lokalnych ubojni i robić z niego szynki, kiełbasy, kabanosy. Mieliśmy już działkę, podpisane listy intencyjne. Ale jak przyjechaliśmy na miejsce i zaczęliśmy analizować sytuację, to okazało się, że nie jest to takie proste: marże lokalnych ubojni przekraczają tam 40 proc., podczas gdy w Europie wynoszą tylko 1-1,5 proc - mówił Pazgan trzy lata temu na łamach portalu onet.pl.
- Doszliśmy do wniosku, że kupowanie mięsa nam się nie opłaca. A jeśliby np. nasi dostawcy zmówiliby się i podnieśli ceny, to przedsięwzięcie straciłoby sens. Postanowiliśmy zbudować więc własną ubojnię, ale to wiązało się z zakupem nowej, większej działki z własnym ujęciem wody, odrolnieniem jej, uzyskaniem wszelkich zezwoleń. Na szczęście we wrześniu tego roku zniwelowaliśmy już teren i właśnie ruszamy z palowaniem terenu - mówił Pazgan.
To miał być przyczółek dla handlu z Japonią, ale szło jak po grudzie, bo inwestycja zamieniła się w biurokratyczny koszmar.
Rok temu, w rozmowie z branżowym portalem spożywczym Konrad Pazgan, który przejął od ojca kierowaniem biznesem, przyznał, że gdyby miał świadomość, na jakie problemy natrafi w Indonezji, jego firma nigdy nie zdecydowałaby się na budowę zakładu w tym kraju.
- Indonezja to dla nas droga przez mękę. Dalej widzimy potencjał w tym rynku i chcemy ukończyć tę inwestycję. Z zakładem nie ma problemu, są już fundamenty. Samo postawienie szkieletu to kilka miesięcy, byle mieć zielone światło od urzędników. Na razie go nie mamy - dodaje.
Czytaj też Konspol w Indonezji: miała być ekspansja, jest biurokratyczny koszmar
Przedłużająca się realizacja budowy w Indonezji spowodowała również opóźnienie w planach inwestycyjnych Konspolu w Chinach.
- Cały czas dysponujemy terenem w Chinach, ale chcemy skończyć zakład w Indonezji. Myśleliśmy, że w pół roku, góra rok nam się to uda i przerzucimy siły do Chin. Opóźniło się, ale nie chcemy rozgrzebywać dwóch inwestycji jednocześnie - mówił Pazgan junior, ale najnowsze informacje najwyraźniej dowodzą, że klan sądeckich milionerów nie odpuszcza nie tylko biznesowi na Bliskim Wschodzie. Pazganowie chcą też inwestować w branżę budowlaną i nieruchomości na rynkach Europy Wschodniej.
[email protected] fot. Jm