Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
17/03/2020 - 15:55

Nowy Sącz: wciąż ZERO KLIENTA. Ulice i sklepy świecą pustkami

Centrum Nowego Sącza jest opustoszałe. Zamknięte restauracje, kawiarnie, puby. Na drzwiach niektórych z nich można zobaczyć wywieszoną kartkę "dowóz do klienta" i podany numer telefonu. Pracują sklepy spożywcze i apteki. Czynne są sklepy ze sprzętem medycznym i rehabilitacyjnym ale także sklepy z odzieżą, obuwiem i upominkami. Ale co z tego... Klientów brak.

Są otwarte sklepy innej branży, między innymi sklepy odzieżowe. Zapytaliśmy obsługę jednego z nich znajdującego się na sądeckiej starówce.

- Jaka jest sytuacja. Od poniedziałku praktycznie „zero” klienta. Nie ma nikogo. Jeśli nawet ktoś wejdzie, o coś zapyta, to zaraz wychodzi. Wczoraj nawet nie otworzyłyśmy kasy. I nie zanosi się na to, aby kolejne dni były lepsze. Sądzimy, że im dalej, to będzie coraz gorzej. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Miasto, można powiedzieć „zamarło”. Ludzie wychodzą tylko po najpotrzebniejsze produkty do sklepów spożywczych.

Znikomy jest ruch także w sklepie obuwniczych.

Czytaj także: Koronawirus: zakażenie potwierdzone u mieszkańca Tarnowa. Zmarła piąta osoba

- Bardzo mało klientów do nas przychodzi. Widać, że ludzie wzięli sobie do serca apele i nie przychodzą – mówi jedna z pracownic. - Dzisiaj pracujemy do godz. 17, ale prawdopodobnie w najbliższych dniach do godz. 16. Nie wiadomo, jak to będzie dalej, czy placówka nie będzie zamknięta na tydzień, czy dwa.

Sądecki deptak też jest wyludniony. Osoby sprzedające w sklepach zlokalizowanych przy sądeckim deptaku stoją przed sklepami, w których pracują. Pani Beata jest właścicielem sklepu z upominkami i mówi otwarcie: jako prywatny przedsiębiorca jestem załamana.

- Nie mam na ZUS, czynsz, nie mam na wypłatę dla pracownika. Przyszłam sama, ryzykuję, podobnie, jak wiele innych osób pracujących w sklepach. Ci ludzie muszą przyjść do pracy. Czekamy na to co będzie – mówi pani Beata. – „Zero” klienta. Sądeczanie wzięli sobie do serca obostrzenia i bardzo dobrze, ale my, jako przedsiębiorcy, jako pracownicy, jesteśmy załamani. Niby obiecują dla przedsiębiorców pomoc, ale byłam dzisiaj osobiście w banku i usłyszałam, że oni nie mają żadnych wytycznych. Klientów nie ma, więc chyba zamknę i pójdę do domu.

Sprzedawcy przyznają, że sądeczanie przemykają ulicami, ale nawet nie wchodzą do sklepów. W ogóle ich to nie interesuje.

Jeden z nich mówi, że dzisiaj, mimo, iż upłynęła już połowa dnia w kasie ma 13 złotych utargu.

- Jeśli taka sytuacja utrzyma się do miesiąca, a nie wiemy, co może się zdarzyć, to najprawdopodobniej będę musiała zamknąć sklep. Przyjdzie mi zapłacić czynsz za lokal i składki ZUS i mam już katastrofę. Nie mówiąc o pracowniku, którego najprawdopodobniej będę musiała zwolnić – dodaje pani Beata.

Czytaj na następnej stronie







Dziękujemy za przesłanie błędu