Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
17/11/2017 - 05:25

Patriota i ja

(o patriotyzmie kolokwialnym)

Kolokwialny znaczy potoczny. Ostatnio ulicami Warszawy toczyli się i tłoczyli patrioci kolokwialni, a wraz z nimi „nieliczne grupki prowokatorów”. Zacznijmy od tych nielicznych grupek.

Zastanawiam się, kto w tryumfalnym pochodzie mógł prowokować ulicznego patriotę. Może profesorowie uczelni, lekarze, malarze i cała ta hołota – tfu! – twórcza? Ale ci z petardami, gdy się przyjrzeć, nie robili wrażenia „umysłowych”, wręcz przeciwnie. Więc nie oni. Prowokować mogliby też Hindusi, Arabowie czy wręcz Eskimosi. Ale znów: nie te twarze. To były wypucowane, nażarte golonką, podlane piwem buzie białej rasy.
Prowokować mogliby niektórzy – niestety – „biali”, jacyś prawosławni, jacyś anabaptyści, jacyś luteranie. Żeby skompromitować prawdziwych katolików („My chcemy Boga” – a co Bóg na to?). To jest najbardziej prawdopodobne. Że heretycy. Mógł ich nasłać Putin, mogła Merkel, a amiszów to nawet Barack Obama. Czy oni – ci nasłani – należą jeszcze do białej rasy, to nie jest pewne. Dzisiaj medycyna wyprawia cuda.

No dobrze, ale skoro to były nieliczne grupki, pewnie się z nimi minister Błaszczak rozprawi. Błaszczak ma fenomenalne osiągnięcia w wytężaniu się przeciw mogącej nadejść nawale terrorystów. A oni –świnie! – nie nadchodzą. Można dostać przepukliny. Jeśli nie dostanie przepukliny, to Błaszczak pewnie wkrótce dostanie Orła Białego. Ja bym mu dał na zapas. Jak powiedział Wyspiański:

Ptak ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna.


Orzeł – nie.
Patriota kolokwialny zatem – wróćmy do tematu – dobrze się czuje w gromadzie, a cechuje go: duma, ryk, kopanie kobiet na trasie przemarszu, zresztą pedałów też (z wyjątkiem „swoich pedałów”). W ostatnim czasie – na ulicach – ten typ zdaje się mnożyć jak króliki ministra Radziwiłła.  Czy kopuluje równie krótko jak królik i dlatego nie lubi kobiet, nie zostało to do końca zbadane. Radziwiłł, pan na Birżach i Dubienkach, powinien się był postarać i zbadać. Sadza się patriotę na fotel i…

Patriota kolokwialny wygrywa wszystkie wojny, a przede wszystkim te, które się nie zdarzają. Prawdziwe wojny musi za niego wygrywać cichy patriota… jak go nazwać?... Może: osobliwy. To słowo mieści się pomiędzy słowami: „osobny” i „frasobliwy”.

Patriota osobliwy, podobnie jak Chrystus Frasobliwy, siedzi cichy gdzieś przy drodze i się trochę martwi. Martwi się cicho i prywatnie. Wie, że jest osobny, bo drugi żyje dopiero kilometr dalej, a trzeci w sąsiedniej wsi. Nigdy nie chodzą w szeregu, ze szturmówkami. Nawet, gdyby to miała być szturmówka biało-czerwona. „Czerwona jak puchar wina, biała jak śnieżna dolina”, jak powiedział inny poeta. Nawet wtedy.

Patriota osobliwy nie podpala kraju ani kukły Żyda, bo sam jest trochę Wiecznym Tułaczem. Ma sumienie osobne, czasem zgodne z opinią proboszcza, czasem nie. Nie uważa, że święci narodowi są bardziej święci niż obcy święci. Nie uważa, że psuć polskie instytucje jest dobrze („dobra zmiana”), a naprawiać Unię Europejską, a czasem jej posłuchać – źle.

Patriota osobliwy nie mówi, że bić żonę można, byle się nie skarżyła. Nie wydaje mu się, że dwunastoletnie dziewczynki „same się proszą” o dłoń tatusia, katechety czy druha Mietka. Nie umie oszukiwać przy podatkach. W ogóle ma przekonania niepraktyczne i dlatego się frasuje. Ot, taka ofiara losu.

To ja?