Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
18/07/2014 - 15:26

O korupcji i dotacjach unijnych – cd.

W poprzednim artykule podpisałam się pod głosem analityków, że bezzwrotne dotacje przy złym systemie są – wręcz szkodliwe. Podtrzymując swoją opinię chciałabym dzisiaj wziąć „pod lupę” dziewięć problemów, w których pokazuję, że darmowe rozdawnictwo to w ostatecznym rozrachunku nie korzyści, ale straty. Także dla beneficjenta, czyli statystycznego Polaka. Brzmi nieprawdziwie, a jednak!
Czytaj również:

http://archiwum.sadeczanin.info/gospodarka,6/ewa-z-krakowa-o-srodkach-unijnych-mamy-nowegto-blogera,61507#.U8ke8rE9acw

Przyjęłam, że Kowalski, o którym mowa poniżej jest mieszkańcem Nowego Sącza. Ma lat 30. Mając lat 20 z optymizmem patrzył w przyszłość, kiedy Polska przystępowała do KE. Pracuje w sądeckiej dużej firmie, ale jest niezadowolony z zarobków. Chce się usamodzielnić, spróbować własnych sił w biznesie i co najważniejsze zarabiać więcej. Szanse na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej upatrzył w dotacjach unijnych i zmotywowany postanowił sięgnąć po 40 tys. bezzwrotny grant. Kowalskiego poznamy w dziewięciu scenkach. Każda z nich jest oddzielną historią – na różnym etapie, kiedy Kowalski doświadczył „przygody” i zetknięcia się z rzeczywistością ubiegania się o 40 tys. grant.
Problem 1: korupcja i niszczenie kapitału społecznego
Kowalski pyta tu i tam. Śledzi internet w poszukiwaniu informacji, jak się zabrać do tego, by grant uzyskać. Na forach, które Kowalski ocenia, jako jedno z bardziej wiarygodnych i najszybszych źródeł informacji dowiaduje się, że bez znajomości i pomocy wpływowych osób swoje plany powinien odłożyć na półkę. Wiedzę z forów postanawia zweryfikować w urzędzie. Pani z oburzeniem protestuje, że to mity, bo nie ma mowy o żadnych specjalnych preferencjach, a jedynym kryterium jest „atrakcyjność” biznesplanu. Kowalski opracowuje pomysł na biznes, budzący zachwyt wszystkich, poza urzędnikami, którzy biznesplan ocenili i odrzucili. Kowalski pyta „Jak to?, Dlaczego? Otrzymuje krótki komunikat: „Przykro nam, ale zabrakło środków. Pana pomysł był naprawdę dobry, ale nic w tej sytuacji zrobić nie możemy”. Rozgoryczony Kowalski kilka dni potem rozmawia ze znajomym z Krakowa i słyszy: „Stary ty myślałeś, że przyjdziesz z ulicy, bo masz dobry pomysł, a każdy go kupi? Tak kupi, ale żeby kupił, ty musisz zapłacić”. Na bazie własnego doświadczenia Kowalski uzasadnienie wyrabia sobie opinię o drugim dnie przy rozdawnictwie grantów. W przyszłości Kowalski każde jedne pieniądze, które zostały komukolwiek przyznane oceni tylko w jeden sposób – korupcja, układy, szambo. Kowalski czuje się ofiarą systemu i układu zamkniętego.

Problem 2: drugi: nieefektywność alokacji środków

Kowalski „załapuje się” na listę beneficjentów 40 tys. bezzwrotnego grantu. Zasady wykorzystania grantu są bardzo jednoznaczne, a koszty kwalifikowane szczegółowo określone. Maszyna lub wyposażenie biura, na które składa się m.in. komputer, drukarka, meble – wszystko musi być nowe. To Kowalskiego rzecz jasna cieszy, bo wszystko pachnące nowością i eleganckie, a nie jakieś stare biurko z piwnicy, czy wyremontowana maszyna. Jak zaczynać to z „przytupem” – cieszy się Kowalski. Dopuszczalny jest aparat fotograficzny, więc Kowalski sięga po ten z najwyższej półki, choć jest mu potrzebny tzw. „głupi jaś”, by w razie usterki czy reklamacji zrobić dokumentację. Ale kombinuje: aparat z kamerą przyda mu się przecież np. w czasie wakacji, by zapisać czas spędzony z rodziną, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Kowalski, jako początkujący przedsiębiorca nabiera nawyku „szastania kasą”. To zgubny nawyk. Kolega Kowalskiego, który grantu nie otrzymał a firmę prowadzi uczył się od pierwszego wydatku gospodarowania kosztami. Po 5 latach okazuje się, że firma kolegi cały czas się rozwija a Kowalski „nie wyrabia”. Zjadają go koszty. Zapomina, że w trakcie prowadzenia działalności zamiast dokupić maszynę do remontu, kupił nową. Zamiast sięgnąć po samochód używany wybrał ten z salonu. Firmy z jego branży okazują się być bardziej konkurencyjne. Kowalski zachodzi w głowę. Nie wie, że to otrzymany grant jest tym problemem, gdyż przez niego nie trzymał się podstawowej zasady obowiązującej w biznesie, czyli liczenia każdego grosza i dokonywania analizy efektywności zainwestowania każdej złotówki.

Problem 3: koszty transakcyjne dystrybucji grantów


Gdyby ktoś policzył koszty związane z uruchomieniem grantu dla Kowalskiego to „włosy by mu się zjeżyły na głowie”. Oczywiście nikt się nie porwie, by to liczyć, ale dla uświadomienia, bez podawania wysokości kosztów, wymieńmy tylko ich rodzaje: wydatek 40 tys. zł i inne własne gotówkowe i niegotówkowe nakłady Kowalskiego, wydatki na stworzenie programu, z którego korzysta Kowalski, koszty związane ze stworzeniem formularzy dokumentów, koszty na szkolenia wszystkich konsultantów, odpowiedzialnych za udzielanie informacji Kowalskiemu, koszty kontrolerów od oceny merytorycznej i formalnej wniosku Kowalskiego, koszty promocji, by Kowalski mógł się dowiedzieć, że grant istnieje, koszty obsługi wszystkich wniosków, które odpadły z listy, na której znalazł się Kowalski, koszty archiwizacji dokumentacji dla celów kontroli, koszty raportowania do nadrzędnych jednostek nad jednostką, która grant uruchomiła, koszty nadrzędnych kontrolerów, którzy będą kontrolować niższej rangi kontrolerów. Nie trzeba liczyć, by wiedzieć, że w końcowym rozrachunku koszty przyznania 40 tys. grantu są większe od korzyści. Szkodliwość dużych rozmiarów mamy w sytuacji, gdy Kowalski po dwóch latach uznaje, że „dalej nie pociągnie tego biznesu” i zamyka go. Program stanowił o tym, że fakt prowadzenia dwa lata działalności, dotowanej stanowi o braku konieczności zwrotu grantu. Było, minęło?... No niestety, bo zostają tylko i wyłącznie same przytoczone wyżej koszty i ogromne odsetki.

Problem 4: koszty opóźnień


Marnotrawienie czasu to koszt. Niestety w polskiej mentalności rzadko uwzględniany albo z braku świadomości albo z trudności wynikającej z pomiaru tego rodzaju kosztu. Kowalski, ubiegający się o grant skupił całą swoją energię na kierunku, którego w pewnym momencie zaniecha np. po dwóch latach tzw. konsumpcji bez odpowiedzialności (odniesienie do problemu 3), albo 5 lat później, zamykając firmę, bo ubogi w wiedzę z zarządzania kosztami (odniesienie do problemu 2) i nienauczony technik negocjacji (więcej w problemie 6), nie zdoła się odnaleźć na rynku, jako konkurencyjny przedsiębiorca. Kowalski, jako swego rodzaju ofiara grantu, który odebrał mu nabycie umiejętności liczenia i myślenia ekonomicznego stanie się pracownikiem przedsiębiorcy, który startował z poziomu zero jak np. kolega Kowalskiego. Kowalski do końca życia będzie czuł gorycz porażki. Marnotrawiąc czas i energię, poświęcone zarządzaniu grantem a nie kosztami, które zweryfikuje rynek Kowalski pozbawił się rosnących zysków, wynikających z poświęcenia czasu na rozwój własnej firmy i siebie, jako przedsiębiorcy.

Problem 5: nieodnawialność

Tego problemu dotknęliśmy już w problemie 3, mówiąc o dwu letnim epizodzie z grantem. Jeśli nawet założyć, że tak się nie stanie i istotnie 40 tys. grant Kowalskiego sprawił, że jego firma działa dłużej niż dwa lata to i tak był to jednorazowy „rzut na taśmę”. O wiele wartościowsze są programy, w których pieniądze „obracają się” w cyklach inwestycja–spłata–inwestycja. Z taką sekwencją mamy do czynienia, kiedy zamiast bezzwrotnych grantów sięgniemy po pożyczkę. Owszem należy ją zwrócić i to z procentem. Jednak przy tym rodzaju finansowego wsparcia unikamy problemu 2 tj. powiedzmy wprost marnotrawstwa na rzeczy nieuzasadnione ekonomicznie tj. nowe lub zbyteczne. Po drugie Kowalski w tym alternatywnym systemie jest bardziej zdynamizowany do działania, wiedząc, że pożyczkę trzeba oddać, a nie jak w przypadku bezzwrotnego grantu mając bezpieczną i wygodną wizję tj. przemęczyć się dwa lata można o „przygodzie” zapomnieć. Tu absolutnie zabraknie Kowalskiemu determinacji, bez której biznesu nie sposób prowadzić. Same dobre chęci nie wystarczą. Zdeterminowane działanie wymusi fakt, że pożyczkę trzeba zwrócić, bo windykacja bankowa jest bezlitosna. Zatem, nawet, jeśli nie będzie kolorowo, trzeba zagryźć zęby i działać, a wizję by utrzymać firmę wydobyć choćby spod ziemi.

Problem 6: niszczenie rynku kapitałowego

Grantów nie można dać wszystkim chętnym to oczywiste. Cały czas musi funkcjonować komercyjne finansowanie, jednak ze względu na granty drobny rynek kapitałowy będzie niszczony. Inny kolega Kowalskiego, który nie załapał się na grant będzie fałszywie oczekiwał, że startując, jako przedsiębiorca powinien zostać darmowo obdarowany. Jeszcze inny kolega Kowalskiego, czując niesprawiedliwość nie weźmie kredytu i nie rozpocznie działalności biznesowej. Takich jak koledzy Kowalskiego będzie więcej. Brak chętnych na pozyskanie komercyjnej pożyczki sprawi, że nie powstanie ileś instytucji i firm obsługujących drobny rynek kapitałowy. Potencjalni klienci zostaną zabrani, pomimo, że wspomniane instytucje mogłyby ich efektywnie obsługiwać. Poważnym minusem jest to, że społeczeństwo przez granty ubożeje w zakresie rozwoju umiejętności i technik negocjacyjnych (powiązanie z problemem 4). Do rozwoju takich technik, które procentują i są niezbędne w całej działalności gospodarczej zmusza podejmowanie rozmów o udzielenie pożyczki. Udzielający pożyczki też rozwijają swoje umiejętności, oceniając potencjalną inwestycję i wyceniając ryzyko w oparciu o szereg specjalistycznych analiz. Ten „handel” wsparciem służy także samemu pomysłowi, bo niewykluczone, że ujawnią się niedociągnięcia, które na etapie oceny można zniwelować. Oceniającymi bezzwrotne granty są urzędnicy, rzadko kiedy wyspecjalizowani w ocenie ryzyka ekonomicznego. Oceniają spełnienie wymogów formalnych i merytorycznych a nie ekonomicznych.

Problem 7: kształtowanie zawyżonych oczekiwań

Ten problem dostrzec można wszędzie, czyli postawę roszczeniową. Najbardziej jest ona słyszalna na forach dyskusyjnych, gdzie internauci korzystając z anonimowości bez limitu wyrażają swoje zdanie. Taki Kowalski, ze scenki opisanej w problemie 1, zanim usłyszał „sorry, ale takie mamy wytyczne” rozmawiając z internautami pisał: „przecież stworzę miejsce pracy dla siebie i żonę będę mógł zatrudnić. Polska dostała tyle mld euro”…. Potem wpisał inny komentarz: „Byłbym idiotą, idąc do banku, bo ten każe mi jeszcze dom zastawić pod hipotekę”.

Problem 8: kształtowanie fałszywych wzorców

Kowalski wraca z urzędu z decyzją „grant przyznano”. Jest tak podekscytowany, że już tego samego popołudnia zabiera się do pracy. Do tej pory „folgował” sobie nieco. To, co dokładnie zrobi, jak zrobi zostawił do chwili otrzymania faktycznie grantu. Tamto w biznesplanie było ogólnym zarysem, bo nie było sensu tak szczegółowo tego planować, nie mając stuprocentowej pewności otrzymania grantu. Jeden dzień, drugi i kolejny – cała energia Kowalskiego idzie na biurokratyczne ogarnięcie tematu. Jakie zakupy? Który komputer, który model drukarki, może taka, może lepsza? Liczy i liczy, kombinuje byle się zmieścić w narzuconych wymogach. Siedzi i wpisuje koszty. Wniosek składa się z wielu tabel, tu trzeba załącznik do załącznika, a to jakieś oświadczenie. Sam nie daje rady, szuka pomocy a to u żony znajomego, która jest księgową, a to u kogoś, kto już się rozliczał z dotacji. To wszystko mało. Może będzie konieczność zlecenia komuś tego, kto się zajmuje tym profesjonalnie od lat. I tak Kowalski zapomina, co jest dla niego najistotniejsze, czyli rozwijanie firmy, a nawet, jeśli nie zapomina to się przecież nie rozdwoi. Papiery do urzędu są najważniejsze, ale pojęcia nie miał, ile tego.

Problem 9: niszczenie wiary w siebie

Kowalski tak jak to miało miejsce w scence opisanej w problemie 1 dowiedział się, że pieniądze się skończyły. Dodatkowo ma podejrzenia, że zabrakło ich właśnie dla niego, bo nie zapłacił, aby je dostać. Jest zniechęcony do jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Zatraca wiarę w siebie. Grant miał pomóc spełnić jego marzenie o własnym biznesie. Przecież bez tego nie ma mowy, żeby mógł wystartować. Miał być jak sąsiad – kiedyś zbieracz truskawek w Niemczech, a dzisiaj właściciel „pełną gębą”. Kowalski ma wszystkiego dość. Do tego rozczarowana żona, która liczyła na odmianę sytuacji materialnej. Czy taki Kowalski znajdzie kiedykolwiek siłę, by wystartować w biznesie? Czy też na zawsze pozostanie zniechęcony do przedsiębiorczości? Kondycja Kowalskiego jak większości ludzi jest słaba, dlatego pomimo dobrego pomysłu na biznes Kowalski już nigdy nie podejmie się jego realizacji, ze stratą oczywiście o bardzo szerokim znaczeniu społecznym i gospodarczym.
O tym, co robić? Korzystać z dotacji czy nie korzystać? Jak postrzegać integrację z UE? – w kolejnym artykule.

Ewa Węgrzyn

**
Autorka jest magistrem zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Studiów Podyplomowych PR, w 2010 r. uzyskała certyfikat menedżera ds. pozyskiwania funduszy unijnych. Jako członek zarządu w przedsiębiorstwie korzystającym z dofinansowań UE z budżetu 2007-2013 ma sześcioletnie doświadczenie w wykorzystywaniu dotacji unijnych na realizację inwestycji budowlanych oraz finansowania przez KE bieżącej działalności administracyjnej w Polsce.








Dziękujemy za przesłanie błędu