Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
10/12/2014 - 10:15

Nie będzie Węgierskiej bis!

Czar prysł zaraz po wyborach. Oświadczenie Urzędu Miasta z lipca tego roku: "Węgierska bis, to druga obecnie, po obwodnicy północnej, kluczowa dla Nowego Sącza inwestycja drogowa". W styczniu tego roku na placu budowy obwodnicy północnej Ryszard Nowak mówił: "Czas na kolejną inwestycję, teraz bierzemy się za Węgierską Bis". I obiecywał, ze w ciągu roku gotowa będzie decyzja środowiskowa dla tej inwestycji. Dziś jest grudzień, do spełnienia obietnicy zostały trzy tygodnie.

W trakcie wyborów urzędujący prezydent i kandydat na prezydenta Ryszard Nowak obiecywał po zakończeniu pracy przy obwodnicy północnej, że od razu zabiera się za budowę nowego mostu przez Dunajec w okolicy ul. Piramowicza. Podpisał nawet w tej sprawie umowę z wójtem Chełmca, choć jeszcze przed wyborami okazało się, że to kolejna kiełbasa wyborcza.

Obiecywał Węgierską-bis: "Ja oczywiście chciałbym skoncentrować się na budowie tzw. „Węgierskiej bis” i wydaje się, że to jest bardzo realne po wybudowaniu obwodnicy północnej, lub na przebudowie układu komunikacyjnego pod zamkiem, czyli budowie ronda i przebudowie, czy też modernizacji mostu heleńskiego." Jego słowa wielokrotnie potwierdzał wiceprezydent Jerzy Gwiżdż odpowiedzialny za inwestycje w mieście

Niestety, po wyborach rzeczywistość wygląda inaczej. I tak jak kiedyś Jerzy Gwiżdż przyznał, że umowa dotycząca współpracy przy budowie Węgierskiej-bis podpisana cztery lata temu przez Ryszarda Nowaka i Mariana Cyconia, to była kiełbasa wyborcza, tak i teraz, podczas inauguracyjnej sesji Rady Miasta, Ryszard Nowak przyznał, że w natłoku inwestycji w mieście (sic!) może nie starczyć czasu na budowę Węgierskiej-bis. Cztery lata to za mało, aby ją wybudować, tym bardziej, że cztery lat zeszło na zastanawianie się jak ma ona przebiegać.

W sumie osiem lat Ryszardowi Nowakowi nie wystarczy, żeby wybudować parę kilometrów obwodnicy po polach, gdzie nie ma żadnych przeszkód i nikogo nie trzeba przesiedlać.

A przecież obiecywał w trakcie wyborów co innego. I dlatego wygrał wybory w południowych osiedlach, tam gdzie ma przebiegać Węgierska-bis i tam gdzie ludzie muszą stać w kilkukilometrowych korkach, żeby dostać się do centrum miasta.

Ryszard Nowak w trakcie kampanii wyborczej wsłuchiwał się w głos mieszkańców i w trosce o ich los zaczął mówić to, co mówił o Węgierskiej-bis. Po wyborach, gdy mieszkańcy Biegonic, Dąbrówki i Poręby Małej (o mieszkańcach Starego Sącza, Piwnicznej, Łącka nie wspomnę, bo oni Ryszarda Nowaka nie interesują i nigdy nie interesowali, że wspomnę tylko wcześniejsze wypowiedzi, że obwodnica północna nie jest mieszkańcom Nowego Sącza potrzebna, bo będą z niej korzystać głównie inni, nie-mieszkańcy Nowego Sącza) przestali mu być potrzebni powiedział im prawdę: Węgierskiej-bis w najbliższych czterech latach nie będzie.

Po wyborach Ryszard Nowak znowu odwrócił się od wyborców i mieszkańców miasta w stronę oligarchów, których tak krytykował w trakcie kampanii wyborczej. To oni mają interes w tym, aby Węgierska-bis nie powstała, bo wtedy można utworzyć strefę gospodarczą i od razu na sądeckim rynku płacowym tworzy się konkurencja. Oligarchowie korkami się nie przejmują, bo do pracy nie wstają wcześnie rano i nie przyjeżdżają do niej wtedy kiedy wszyscy jeżdżą do pracy (przez co tworzą się korki). A jak już muszą gdzieś dojechać, to mają helikoptery.

Także Węgierska-bis, która z ekonomicznego punktu widzenia ma wysoki efekt mnożnikowy (przy określonym nakładzie finansowym, dostajemy stosunkowo wysoki efekt). Przede wszystkim w postaci likwidacji korków na Węgierskiej (oszczędność paliwa i czasu) i dostęp do strefy gospodarczej, która wygeneruje określone dochody dla miasta i mieszkańców.

Ale dla oligarchów żaden w tych efektów nie jest pozytywny, a wprost przeciwnie. Pozytywne dla zwykłych mieszkańców miasta i Sądecczyzny efekty budowy Węgierskiej -bis stwarzają dla nich zagrożenie. Może się okazać, że nowy inwestor, spoza ich kręgu, zaproponuje takie warunki płacowe, że u nich w pracy już nie da się powiedzieć, że „jak ci się nie podoba, to na twoje miejsce jest dziesięciu innych”.

No ale cóż, były wybory, to trzeba było się przypodobać mieszkańcom, naobiecywać im, poskarżyć się w Radiu Maryja na oligarchów, Platformę, pokazać na bilbordzie obok Kaczyńskiego. To wystarczyło, ciemny lud to kupił i dał się nabrać.

Teraz jest powrót to twardej rzeczywistości, a w niej maluczcy mają niewiele do powiedzenia, bo tu liczą się oligarchowie, spotkania z innymi politykami, bankiety przy suto zastawianych stołach, gdzie za jedzenia płaci się miesięczną pensję robotnika.

I tak oto znowu trzeba czekać cztery lata, żeby zacząć przypodobać się malutkim, bo tylko wtedy oni coś znaczą. A malutcy znów stracili okazje, żeby pokazać, kto tutaj rządzi. To teraz będą sobie stali w korkach na Węgierskiej.

Martinoff z Londynu

fot. beskidsadecki.eu

**
"Martinoff" to pseudonim Marcina Kościsza, młodego mieszkańca Biegonic, przebywającego na saksach w Londynie, skąd bacznie śledzi sytuację w rodzinnym mieście.
Zachęcamy do lektury innych tekstów blogera, zakładka "Blogosfera".
Red.