Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
21/06/2022 - 17:55

Kiedy mężczyzna wychodzi w góry, wraca do domu

Światowy bestseller z blisko 2 mln sprzedanych egzemplarzy, - o tym, czego tak naprawdę potrzebuje mężczyzna, żeby być szczęśliwym, - to książka nie tylko dla mężczyzn, ale także dla każdej żony i matki mającej syna.

(...) John Muir powiedział, że kiedy mężczyzna wychodzi w góry, wraca do domu. Serce mężczyzny pozostaje w głębi nieoswojone, i tak jest dobrze. „W biurze nie jestem żywy”, głosiła kiedyś reklama The North Face. „Nie jestem żywy w taksówce. Nie jestem żywy na chodniku” – i tyle. A wniosek? „Nigdy nie zaprzestań poszukiwań”.

Nasza płeć potrzebuje odrobiny zachęty. Reszta przychodzi naturalnie, jest wrodzona jak zamiłowanie do map. W 1260 roku Marco Polo wyruszył, by szukać drogi do Chin, a ja w 1967 roku, gdy miałem siedem lat, próbowałem z przyjacielem Dannym Wilsonem przekopać na podwórzu ziemię na wylot. Poddaliśmy się po mniej więcej dwóch metrach. Ale nasze przedsięwzięcie wymagało wielkiego wysiłku. Słynny Hannibal przekroczył Alpy, a w życiu każdego chłopca nadchodzi dzień, kiedy pierwszy raz przechodzi przez ulicę i wstępuje do towarzystwa wielkich odkrywców. Scott i Amundsen ścigali się do bieguna południowego, Peary i Cook współzawodniczyli o zdobycie bieguna północnego, a kiedy zeszłego lata dałem swoim chłopcom trochę drobnych i pozwoliłem, by pojechali na rowerach do sklepu kupić wodę sodową, ktoś mógłby pomyśleć, że kazałem im znaleźć równik. Magellan żeglował na zachód i opłynął przylądek Ameryki Południowej – mimo ostrzeżeń, że wraz z załogą spadnie z krańca ziemi – a Huck Finn, lekceważąc podobne groźby, wyruszył w dół Missisipi. Powell szedł wzdłuż Kolorado do Wielkiego Kanionu, mimo – nie, właśnie dlatego – że nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił i wszyscy mówili, że tego zrobić się nie da.

I tak oto, wiosną 1989 roku, moi chłopcy i ja stanęliśmy na brzegu Snake River, czując tę samą odwieczną potrzebę, by wypłynąć. Tego roku roztopy były obfite, niezwykle obfite, rzeka wylała i połyskiwała między drzewami rosnącymi po obu jej stronach. Woda, która pod koniec lata była krystalicznie czysta, tego dnia wyglądała jak kakao. Środkiem rzeki płynęły kloce drewna, plątanina gałęzi większa od samochodu, i kto wie, co jeszcze. Głęboka, błotnista i rwąca, Snake River była naprawdę groźna. Na horyzoncie nie było widać żadnych śmiałków. Wspomniałem, że padało? My jednak mieliśmy nowiutki kajak, w rękach wiosła, no i nigdy jeszcze nie płynąłem kajakiem Snake River, ani żadną inną rzeką, jeśli chodzi o ścisłość, ale w końcu to małe piwo. Skoczyliśmy prosto w nieznane, podobnie jak Livingstone ruszył w głąb Czarnej Afryki. (...)


John Eldredge, Dzikie serce, Wydawnictwo W drodze







Dziękujemy za przesłanie błędu