Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
06/10/2022 - 17:00

Chrześcijaństwo ma dla nas podpowiedzi pomocne w trudnych okolicznościach

Odżałowanie krzywdy wiąże się w sensie duchowym z uwolnieniem od urazy i uporczywej potrzeby odwetu – ten najgłębszy moralny aspekt traumy i wszelkiej krzywdy wymaga przebaczenia

(...) Przecież ta świadomość jest w stanie nam również pomóc. Może skłonić do podjęcia leczenia i przez to uchronić nas przed traumą.
Mam pacjentkę, która nigdy nie chce siadać pod światło, ponieważ wtedy widać, że ma bardzo niewiele włosów. Kobieta choruje na łysienie plackowate. Chociaż przypadłość ta nie boli, dla niej jest jednak swoistym piętnem. Patrząc na tę osobę z zewnątrz, można nie zdawać sobie sprawy, jak wielki dramat przeżywa. Dla tej kobiety to coś strasznego, może stać się nieoczywistą traumą, jeżeli nie zdoła tego zaakceptować. Ten przykład pokazuje, że traumą mogą być dla nas sytuacje, zdarzenia lub ograniczenia, z którymi nie umiemy się pogodzić. Często też nie chcemy, uważając, że spotkała nas jakaś potworna niesprawiedliwość.
Dlatego kwestia, czy potrafimy się godzić z tym, co przynosi nam życie, jest bardzo ważna.
Chrześcijaństwo ma dla nas pewne podpowiedzi pomocne w trudnych okolicznościach, a więc także w sytuacjach traumatycznych. Może być nią na przykład pokora. Pogodzenie się z tym, że świat jest taki, a nie inny. Chrześcijanin powie: „Dobrze, widocznie tak miało być. Muszę to przyjąć”. Ktoś może nawet dodać: „Bóg tak chciał”. Jeżeli komuś to pomaga podchodzić do świata z większą wyrozumiałością dla jego wad, to z pewnością łatwiej będzie umiał zachować pogodę ducha i równowagę w obliczu nawet trudnych doświadczeń. Może niektóre traumy dzięki temu by także zmalały?

Czy traumą może być rozwód, rozstanie, utrata pracy albo śmierć kota? Opowiedzmy jeszcze o różnych przypadkach z gabinetu psychologa.
Są rany, które łatwo się goją, oraz takie, które nie chcą się zabliźnić. Zagojona rana to ślad po traumie „małej” lub „lekkiej”, która została uleczona. Może się jednak zdarzyć, że to ja podejmę decyzję o niedomykaniu rany. Może z jakiegoś powodu nie chcę, żeby się zagoiła. Wtedy ogłoszę po doznanej krzywdzie: „W życiu mu tego nie wybaczę i nigdy nie zapomnę!”. Wówczas, mocą tej decyzji, skrzywdzona osoba wybiera dla siebie rolę wiecznej ofiary. Rana będąca wspomnieniem doznanej krzywdy nie zabliźnia się, gdyż jest ustawicznie jątrzona, rozdzierana na nowo i na nowo, stając się w ten sposób nieuleczalną traumą. Uleczenie traumy czy ukojenie traumy wymaga – jak każdy proces uzdrawiania – nie tylko zgody i poddania się procesowi leczenia, lecz także gotowości do współpracy, zaangażowania i aktywnego udziału w tym procesie.

Odżałowanie krzywdy wiąże się w sensie duchowym z uwolnieniem od urazy i uporczywej potrzeby odwetu – ten najgłębszy moralny aspekt traumy i wszelkiej krzywdy wymaga przebaczenia. W ciężkich przypadkach nie dokonuje się ono automatycznie, tylko z upływem czasu. Przebaczenie jest procesem, czasem mozolnym i długotrwałym. Zawsze jednak potrzebna jest świadoma decyzja: „Mimo że wciąż cierpię, chcę uwolnić się od urazy i mściwości – chcę przebaczyć”.
„To było straszne. Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Zdradził mnie. Ale chciałabym mu wybaczyć” – takie podejście oznacza, że weszłam na ścieżkę poszukiwania uspokojenia. Mogę zadać przyjaciółce pytanie: „Słuchaj, ty też go znasz. Powiedz mi, co ja mam o tym wszystkim myśleć, bo nic z tego nie rozumiem”. Czy jeśli odpowie: „On taki był, tylko tego nie widziałaś”, to pomoże mi to w wybaczeniu? Oczywiście!

W jaki sposób? Druga osoba odgrywa tu rolę mediatora, koi, jakby przykładała balsam. Mówi, że ten, który zdradził, nie stał się nagle kimś okropnym, zawsze taki był, tylko ja go idealizowałam. Jeżeli faktycznie chciałabym mu wybaczyć, to im więcej otrzymam wsparcia na tej drodze, czyli ku umniejszeniu przyczyny własnej traumy, tym łatwiej mi będzie.

Czy pomaganie straumatyzowanym może stać się traumą dla nas?

Właśnie ostatnio czujemy to najlepiej, kiedy tuż za naszą granicą trwa wojna, do nas ciągną tysiące uchodźców z Ukrainy. Uważam, że świadkowie przemocy, a nawet ratownicy, też narażeni są na traumę. Nie tylko ci naoczni, również tacy, którzy siedzą przed ekranem telewizora i oglądają wstrząsające wojenne obrazy. Nawet teraz, gdy o tym myślę, to nie mogę powstrzymać łez… Kiedy w trzecim tygodniu wojny zobaczyłam na Rynku we Lwowie sto dziewięć wózków dziecięcych ustawionych równo w szeregach… Wszystkie były puste. To był manifest żałobny, symboliczne przedstawienie najmłodszych ofiar wojny. Dziś ta liczba jest znacznie większa. Nie byłam przecież świadkiem zabijania żadnego z tych dzieci. Zobaczyłam tylko obraz, a jednak trudno mi opanować łzy, ucisk w gardle i impuls współczucia dla ofiar.

W jaki sposób powstaje trauma w tym przypadku? Jeżeli założymy, że pozostawia ona ślad w pamięci, pewne piętno, dreszcz, który stale będzie przenikał nas na nowo, to owszem, traumą może być nawet zobaczony w telewizorze rząd pustych wózeczków. A to znowu poszerza nam pojęcie traumy i trochę przeczy twierdzeniu, jakobyśmy z tą traumą przesadzali. Skłaniam się do przekonania, że także w tym wypadku można mówić o przeżyciu granicznym. Bo u kogoś widok czarnego dymu nad Lwowem, o którym myśli emocjonalnie jako o rodzinnym mieście dziadków, może wywołać traumę. To są ślady przemocy, ale nie tej, która dotknęła nas bezpośrednio, lecz pośredniej, doznawanej w wyobraźni i skojarzeniach. Dotyczy to zwłaszcza osób o wysokiej wrażliwości, podatnych na odczuwanie ekstremalnych emocji.

„Ukoić siebie. Czyli jak oswoić lęk i traumę”, Ewa Woydyłło, Martyna Harland, wydawnictwo Mando







Dziękujemy za przesłanie błędu