Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
29/08/2018 - 16:35

Wyrzucają Belską z PiS, bo stanęła do walki z Mularczykową

I gruchnęła po Nowym Sączu nowa wiadomość. Małgorzata Belska, która stanęła do bratobójczej walki o fotel prezydenta z namaszczoną przez Jarosława Kaczyńskiego żoną posła Mularczyka, została przez samego prezesa zawieszona w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości. Wiadomość na Twitterze ogłosił... poseł Mularczyk. O decyzji nic nie wie szef regionalnych struktur Wiesław Janczyk, a sama Belska o wszystkim dowiaduje się od... dziennikarki "Sądeczanina".

Kiedy dzwonimy do posła Wiesława Janczyka z pytaniem czy Małgorzata Belska została zawieszona w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości, szef regionalnych struktur partii najpierw odpowiada, że nic mu na ten temat nie wiadomo, potem mówi, że informację musi sprawdzić.  Kiedy rozmawiamy z posłem ponownie, odpowiada, że nie ma potwierdzenia tej wiadomości. Gdzie sprawdzał, tego parlamentarzysta nie zdradził.

Tuż po rozmowie z posłem Janczykiem informacja o zawieszeniu Belskiej pojawia się na Twitterze. Zamieścił ją poseł Arkadiusz Mularczyk.

 Czy informacja dotarła do Małgorzaty Belskiej?

Dowiaduję się tego od pani - mówi w telefonicznej rozmowie Belska.

I co pani na to?

To przykre. Uważam, że żyjemy w świecie, gdzie ludzie powinni mieć prawo decydowania o tym, co robią i nie powinno to pociągać za sobą takich dziwnych konsekwencji.  Ale cóż. komitet wyborczy jest założony i działamy.

Naprawdę ta informacja jest dla pani zaskoczeniem?

Naprawdę jestem zaskoczona, ale w momencie, kiedy podjęliśmy decyzję o zakładaniu komitetu, wysłaliśmy wcześniej informację do pełnomocnika okręgowego Wiesława Janczyka z prośbą o wyrażenie zgody na założenie komitetu. Nie dostaliśmy odpowiedzi. To był już czas, kiedy należało dokonać rejestracji. Zrobiliśmy to, bo uznaliśmy, że mamy takie prawo.

Decyzja o tym, że wystartuje pani w wyborach na prezydenta Nowego Sącza i stanie do bratobójczej walki z namaszczoną przez Jarosława Kaczyńskiego Iwoną Mularczyk była złamaniem partyjnej dyscypliny. Musiała się pani liczyć z tym,  że władze PiS wykluczą panią z partii.

Taka rachuba była brana pod uwagę. Jeśli decyzja rzeczywiście została podjęta, to uważam, że jest niesłuszna, bo każdy ma swoje prawa. Jeżeli nie został ich pozbawiony, to nadal je ma. Byliśmy zaskoczeni postawieniem przed faktem dokonanym i tym, że dostajemy z centrali kandydaturę, która nie była wcześniej przez nikogo rozpatrywana. Jednak moja decyzja o starcie w wyborach nie oznacza, że komuś coś nagle wpadło do głowy i wynika to z chęci robienia czegoś przeciwko komuś. Tu po prostu chodzi o chęć działania na rzecz miasta.

Mówi pani, że decyzja nie jest przeciwko komuś? Ależ jest. Przeciwstawiła się pani decyzji samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Wystąpiła pani przeciwko swojej formacji politycznej, o której się mówi, że jej członkowie są jak żołnierze wierni swojemu wodzowi.  Pani decyzja może prowadzić do przegranej PiS w wyborach prezydenckich w Nowym Sączu. Głosy wyborców partii mogą się rozproszyć i ani pani, ani pani rywalka nie wejdziecie do drugiej tury.

Właśnie dlatego wystosowaliśmy prośbę do pełnomocnika okręgowego, żeby podjął jakieś działania, żeby członkowie Prawa i Sprawiedliwości mogli jednak działać niezależnie.

Pani ciągle powtarza, że ma prawo do takiej decyzji, a ja pytam panią o brak lojalności wobec własnej formacji politycznej. Pani na to pytanie nie odpowiada, tymczasem niektórzy członkowie partii zwyczajnie mówią o zdradzie.

Jeżeli rzeczywiście ktoś uznał, że to jest samowola, niesubordynacja, to szkoda tylko, że nikt nie patrzy na to wszystko przez pryzmat tego, jaka była sytuacja kilka lat temu, kiedy poseł Mularczyk  zostawił PiS i razem ze Zbigniewem Ziobrą poszedł zakładać Solidarną Polskę, a potem został znowu przyjęty do partii. 

Uważa pani, że to nie jest w porządku?

Powiem tak, jest różna kwalifikacja  czynów do różnych osób. Nie powinno tak być. Szkoda tylko, że nie było rozmowy jeszcze w czasie wybierania kandydata do startu w wyborach na prezydenta Nowego Sącza. Nikt nie powiedział "niech ten Głuc z Belską przyjadą do Warszawy, to porozmawiamy”.

Nikt z wami nie rozmawiał?

Nikt nawet nie chciał zobaczyć jak wyglądamy, co mamy do powiedzenia i czy w ogóle coś mamy w głowie. Decyzja o starcie w wyborach Iwony Mularczyk nie była skonfrontowana ze strukturami partii i członkami partii w Nowym Sączu. Nie było próby znalezienia najlepszego kandydata z obozu prawicowego. To była decyzja zaoczna. A przecież nikt z Warszawy nie będzie tutaj kotłował się z podejmowanymi decyzjami. Przepraszam, ale to ja mieszkam w Nowym Sączu. To my mamy prawo do decydowania o tym, co się będzie działo w naszym mieście. Żałuję, że ludzie ze sobą nie rozmawiają.

Mówi pani tak, jakby decyzja o rozstaniu z partią została już przez panią podjęta. Tak to można zrozumieć. 

Na razie jest komitet wyborczy, na razie będziemy próbować przekonać mieszkańców do czegoś nowego.

[email protected] fot. archiwum, M.B





Zobacz także w tej kategorii



Dziękujemy za przesłanie błędu