Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
24/09/2018 - 17:50

Wyborcza debata "Sądeczanina": kto wygrał? Przeczytaj, obejrzyj, zdecyduj

Wojna na argumenty, wojna na słowa....Było gorąco i emocjonująco podczas pierwszej w Nowym Sączu debaty siedmiu kandydatów na prezydenta miasta zorganizowanej przez serwis "Sądeczanin". Internauci mogli śledzić transmitowaną na żywo debatę i zagłosować przez wysłanie sms-a. Kto w ich ocenie wygrał tę pierwszą kampanijną bitwę? Obejrzyjcie pełny zapis debaty:

Kolejna część debaty to pytania indywidualne. Pierwsze skierowane było do Leszka Zegzdy, którego prowadzący zapytał skąd deklarowany cały czas spokój odnośnie wyników wyborów i dlaczego Zegzda kandyduje jednocześnie na radnego. -Myślę, że nie każdy lider myśli tylko o sobie, ale także o prowadzeniu swojej drużyny, stąd decyzja o kandydowaniu na radnego a spokój wynika z faktu, że   decyzję podejmują sądeczanie i to oni ocenią kandydata. Myślę, że posiadam cały szereg walorów, całe moje 28 letnie życie samorządowe, świadczy o tym, że oddaję się decyzji mieszkańców i z szacunkiem i spokojem przyjmę ich wyrok.    

Rafał Skąpski musiał wytłumaczyć się ze słów użytych na konwencji wyborczej, że wbrew opinii niedowiarków udało się lewicy zebrać komplet kandydatów na listy, ale jednocześnie na tej liście nie ma jedynego radnego z SLD zasiadającego w radzie, czyli Kazimierza Sasa. Co się dzieje, że SLD schodzi na margines w polityce?  - Nie mówiłem o niedowiarkach, stwierdziłem tylko, że po prostu, tak jak wszystkim innym komitetom i nam się udało skompletować tę listę i zgłosiliśmy się z rejestracją wcale nie jako ostatni komitet. Po drugie, mam zupełnie odwrotną ocenę i sądzę, że od jakiegoś roku SLD odradza się na Sądecczyźnie i stąd też ta moja decyzja, by z tej listy przyjąć zaproszenie i startować z tej listy na urząd prezydenta, więc mam inną opinię. 

Iwona Mularczyk została zapytana o to, jak zamierza przekonać wyborców, że wszystkie decyzje, jako przyszły prezydent będzie podejmowała samodzielnie, bez słuchania podszeptów znanego i bardzo aktywnego polityka jakim jest jej mąż Arkadiusz Mularczyk? - Myślę, że jest to możliwość dobrej współpracy ze szczeblem rządowym. Ja jestem kandydatem Prawa i Sprawiedliwości i chcę realizować także w samorządzie program tej partii. Dobra współpraca z rządem tylko pomoże nam w uzyskaniu jeszcze lepszych dofinansowań ze strony ministerstw dla wszystkich potrzeb, których wymaga nasz region. To, że jestem żoną znanego polityka nie znaczy, że nie jestem osobą samodzielną, że nie mam wizji rozwoju tego miasta. To, że uważam, że należy dobrze współpracować ze szczeblem samorządowym, to tylko powoduje, że mieszkańcy powinni wiedzieć, że poczynię wszelkie kroki, aby jak najwięcej zdobyć dla miasta z wszelkich możliwych inwestycji. Też jestem mieszkanką Nowego Sącza i wiem jakie są potrzeby i czego dotyczą.

W poprzedniej kampanii, cztery lata temu, komuś udało się przyczepić panu łatkę reprezentanta interesów wielkiego sądeckiego biznesu. Czy właśnie dlatego w tej kampanii obiecuje pan tak wiele zwykłym mieszkańcom Nowego Sącza? Na to pytanie odpowiadał Ludomir Handzel. - Jestem przede wszystkim nowosądeczaninem od urodzenia, tutaj skończyłem szkołę podstawową i liceum i jestem z tego dumny. Staram się o poparcie mieszkańców Nowego Sącza, wśród nich są zarówno przedsiębiorcy, do których jest mi właściwie blisko, bo sam jestem przedsiębiorcą, menadżerem, kieruję firmami. Ale z drugiej strony, tak samo funkcjonuję w tej społeczności jak każdy z nas. Zabiegam o poparcie sądeczan, bo chcę być później rozliczany z efektów mojej pracy. Czy dużo obiecuję? Myślę, że obiecuję konkrety, które są wyliczone, tak jak podkreślam. Za pięć lat będzie mnie można z tego rozliczyć. 

Jerzy Gwizdż pytany o to, dlaczego Ryszard Nowak nie wskazał go na kandydata na prezydenta skwitował krótko, że prezydent po prostu nie chciał by jego następca był od niego lepszy. 

Czytaj też Mówią, że wreszcie mieli szansę ze sobą pogadać. Pierwsze koty, za płoty...  

Mówi się, że pan jako osoba wskazana przez prezydenta ma związane ręce. Nie będzie pan mógł zbyt wiele zmienić w mieście a zwłaszcza w urzędzie miasta..? Na to pytanie odpowiedział Krzysztof Głuc. - Patrzę na moje ręce i nie widzę żadnych sznurów. Ja już to kiedyś powiedziałem i powtórzę w tej chwili. Było dwanaście lat Ryszarda Nowaka, teraz będzie pięć lat Krzysztofa Głuca i to będzie moja kadencja i tyle. Jestem człowiekiem dojrzałym i odpowiedzialnym. Nie mam zamiaru chować się za kimś, albo pozwalać, żeby ktoś stał za mną i mną sterował. Jeżeli ktoś mnie zna, to dobrze wie, że jestem niezależny w swoim myśleniu, potrafię podejmować decyzję i nie boję się tych decyzji. Nie mam zamiaru zaprzeczać, że nie znam prezydenta Ryszarda Nowaka, oczywiście że znam i bardzo sobie cenię lata współpracy. Ale w tej chwili to jest mój czas i ja biorę za to odpowiedzialność. 

Małgorzata Belska została zapytana czy w sytuacji, gdy aż czworo kandydatów kandyduje z prawicy, to ich szanse na wybór na prezydenta są niemal zerowe tak jak miało to miejsce w 2002 roku. Kandydatka zastrzegła, że przede wszystkim jest z Nowego Sącza. - Moje poglądy są prawicowe i nie chciałabym, żeby ktokolwiek powiedział, że ona ma teraz inne poglądy. Nie, ja mam poglądy prawicowe i takie będę miała, bo tak zostałam wychowana, bo należę do Związku Harcerstwa Polskiego i temu przyświecają pewne ideały i należy o nie walczyć również w mieście. Jestem czynnym instruktorem dlatego wiem, o czym w tym momencie mówię. Jeśli chodzi o to rozbicie głosów między czterech kandydatów , to dobrze. Niech mieszkańcy Nowego Sącza zadecydują. Tak jak mówię o wolnej konkurencji na rynku pracy, tak mówię o wolnej konkurencji na rynku samorządowym.  Mieszkańcy niech wybiorą tego, kogo uważają za najlepszego lub najlepszą. 

Kolejny zestaw pytań dotyczył budżetu miasta na 2018. Małgorzata Belska odpowiadała na pytanie: ile wynosi budżet Nowego Sącza, mogła się pomylić o 3 mln. Kandydatka zaczęła od tego, że budżet naszego miasta jest ciągle za mały i cały czas powinniśmy walczyć o to, żeby był jak największy. -Jestem ekonomistą i wiem, że należy dobrze wydawać pieniądze, które ą rozrzutnie wydawane w Nowym Sączu i należy pamiętać o tym, że budżet powinien być wzmacniany i jak najobszerniejszy i mam nadzieję, że przekroczymy w niedługim czasie  kwotę 700 mln. Właściwa odpowiedź – po poprawkach budżet miasta na 2018 rok wynosi 677 mln.

Krzysztof Głuc miał odpowiedzieć ile przeznaczono na wynagrodzenia pracowników miejskich jednostek budżetowych. Podał kwotę 200 mln, w rzeczywistości to 232 mln zł.

Jerzy Gwizdż zapytany został o to, ile pieniędzy z uchwalonego w grudniu budżetu miało pochłonąć spłacanie kredytów zaciągniętych w poprzednich latach przez miasto. Odpowiedział za niego Ludomir Handzel – cztery miliony. Sala gruchnęła śmiechem. Odpowiedź była błędna. Gwidż najpierw tłumaczył zebranym jaka jest konstrukcja budżetowa, że z racji przepisów miasto musi prowadzić ostrożną politykę kredytową. Przypomniał, że połowa budżetu nie jest dochodem własnym tylko pochodzi z subwencji i dotacji. A 30 mln za sprzedaż udziałów Sądeckich Wodociągów zostanie wydane na inwestycje m.in. po to, by nie zaciągać kredytów. Kwoty o którą chodziło w pytaniu nie podał a wynosi ona 7 mln.

Ludomir Handzel miał podać, ile wynosi kwota deficytu na 2018 rok. Handzel podał kwotę 40, 50 mln. Właściwa to niecałe 22,8 mln zł. Handzel zaznaczył, że w Nowym Sączu wydatki na inwestycje per capita, czyli w przeliczeniu na jednego mieszkańca to 1230 zł a w Muszynie aż 4 tys. zł i  że w Nowym Sączu na inwestycje idzie tylko 17 procent budżetu.

- Ile miasto zaplanowało w swoim budżecie dochodu z tytułu koncesji na sprzedaż napojów alkoholowych – na to pytanie odpowiadała Iwona Mularczyk. Ta broniła się, że pytania są coraz bardziej szczegółowe i że powinna o to zapytać obecnego na sali prezydenta Ryszarda Nowaka. Potem gwarantowała, że przestudiowała budżet i uważa, że dobra znajomość oświaty pozwoli na właściwe gospodarowanie środkami z subwencji, które stanowią jego dużą część. Na pytanie nie odpowiedziała. Właściwa odpowiedź brzmi – 2,3 mln zł.

Rafał Skąpski zagadnięty o to, ile w budżecie jest podatku dochodowego od mieszkańców Nowego Sącza. Kandydat lewicy odpowiedział wymijająco przywołując na swojego profesora ze studiów na wydziale prawa, który uczył go gdzie znaleźć konkretny paragraf i jak go zinterpretować a dziś przy sobie nie ma uchwały budżetowej, więc odpowiedzi nie udzieli. Handzel zaczął podsuwać mu dokument na co sala zareagowała śmiechem. Właściwa odpowiedź – 102 mln zł.

Leszek Zegzda miał wymienić trzy opłaty lokalne, podatki  w największym stopniu przynoszą dochody do budżetu miasta. Zegzda jako pierwszy i największy wymienił podatek od nieruchomości, ale po chwili przyznał, że pozostałych dwóch nie umie wymienić. Właściwa odpowiedź – podatek od nieruchomości 51 mln, podatek od środków transportowych prawie 7 mln i podatek od czynności cywilno prawnych prawie 5 mln.

Ostatnia runda debaty to pytania kandydatów do kandydatów – jedno pytanie do wybranego kontrkandydata. Leszek Zegzda zapytał Iwonę Mularczyk o to, jaki powinien być prawidłowy poziom zadłużenia gminy i jaki powinien być kierunek rozwoju miasta. Mularczyk zaznaczyła, że mamy obecnie zadłużenie na poziomie 20 procent. - Chyba jeszcze nie przekroczyliśmy tej normy, myślę, że przy 50 procentach musielibyśmy się dobrze zastanowić czy można ciągnąć to dalej.  Jeżeli zadłużamy się tylko po to, by te pieniądze skonsumować, to było by to niezdrowe zadłużenie. Ale jeśli zadłużamy się po to, żeby miasto miało inwestycje, no to jak najbardziej. Trudno powiedzieć, gdzie są te bariery, ważne jest jednak na co idzie to zadłużenie. 

Rafał Skąpski zaapelował do pozostałych kandydatów, żeby tak jak on zamiast wieszać kolejne banery wpłacili środki na cele charytatywne. On sam przekazał tysiąc złotych na rzecz fundacji Zdążyć z pomocą. Leszek Zezgda przyznał, że rzeczywiście jest jakaś granica reklamy i że on sam w pewnej chwili powie: stop i nie powiesi plakatu więcej. Iwona Mularczyk zastrzegła, że granica, ile można wydać na kampanie prezydencką i na radnych jest wyznaczona odgórnie. Skąpski po tych dwóch odpowiedziach zastrzegł, że kontrkandydaci nie zrozumieli jego pytania, on prosił o deklarację wpłacenia środków na rzecz potrzebujących. Na co Zegzda sparował pytaniem: - Panie Rafale, tylko tysiąc złotych?

Ludomir  Handzel zastrzegł, że co miesiąc przekazuje środki na rzecz dzieci z Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej i również z myślą o dzieciach część jego wyborczych materiałów stanowiły zeszyty i inne pomoce szkolne. Zaznaczył jednocześnie, że sposób zorganizowania kampanii oznacza, jak potem będzie organizowane miasto.

Jerzy Gwizdż rozbawił zebranych mówiąc, że jeden z kandydatów na prezydenta Nowego Sącza chyba już odleciał, bo jego banery wyborcze są aż w Łososinie. – Nalot PiS, odleciał – ironizował. A średni koszt bilbordu to ok. 800 zł do 1000 zł. Gwidż przystaje na apel Skąpskiego i da nawet 1,5 tysiąca zł z własnych pieniędzy ,bo z pieniędzy sztabowych tego robić nie wolno.

Krzysztof Głuc zastrzegł, że nie chce iść w licytację, takie działania ma zaplanowane, ale prosi, by pozwolono mu zachować je w skrytości.

Małgorzata Belska deklaruje, że dla niepełnosprawnych dzieci jest w stanie dać o wiele więcej, ale od takich gestów jest ważniejsze to, co się robi dla ludzi na co dzień.

Iwona Mularczyk zapytała z kolei Leszka Zegzdę jak on jako osoba związana z Platformą Obywatelską, jako kandydat totalnej opozycji poradzi sobie z kontaktami w władzą centralną, od której przecież sporo zależy choćby w sprawie środków na rozwój Nowego Sącza. Zegzda uciął krótko: - Powiem: normalnie. - Jestem samorządowcem od ponad 28 lat i ci, którzy mnie znają wiedzą, że nikogo nie pytam, jakie ma poglądy. Od wielu lat współpracuję z większością wójtów i burmistrzów, którzy mają poglądy zbliżone do PiSowskich, chociaż się to coraz bardziej zmienia, bo widzą jaki jest stosunek do samorządu. Z wszystkimi udawało mi się dobrze współpracować. I będę dobrze współpracował z innymi partiami.    

Handzel nie chciał pytać żadnego z kontrkandydatów, za to zadał pytanie sądeczanom: - Czy chcecie dalej żyć w takim mieście czy chcecie zmian?

Jerzy Gwiżdż przytoczył pytanie, które jemu samemu zadali przed debatą internauci – dlaczego Miasteczko Multimedialne padło, czy ktoś za to odpowie i co z tym dalej będzie, bo prezydent chciał to kupić półdarmo dla miasta? Zastrzegł, że sam na nie odpowie. - Uważam, że pomysł miasteczka multimedialnego był chybiony, ponieważ był kierunkowany na to, żeby albo zarobił ktoś na wynajmie albo żeby zrobić przekręt. Dawno powinno być tam CBA, a nie ma dlatego, że PO przyznawało środki a PiS zatwierdził. Zakończył kierując uwagę do Handzla, że jak nie potrafił nadzorować miasteczka, to po co się brać za miasto. Handzel nie krył oburzenia i przypomniał, że to on wzywał na miejsce ABW, kilka razy zgłaszał doniesienia do prokuratury i dwa razy był wyprowadzany z Miasteczka przez ochronę tylko za to, że zwracał uwagę na to, że w spółce dzieje się źle.

Krzysztof Głuc zadał pytanie Ludomirowi Handzlowi. Dotyczyło ono tego, że w mieście zarejestrowanych jest 66 tys. samochodów osobowych a Handzel postuluje utworzenie darmowych parkingów a jednocześnie darmowej komunikacji. Handzel wspomniał, o Karcie Nowosądeczanina i parkingach typu Park&Ride. - Karta Nowosądeczanina to bonus dla osób mieszkających w Nowym Sączu, którzy tu płacą podatek od osób fizycznych, od osób prawnych. Te osoby nareszcie będą mieć coś z tego, że są sądeczaninami. Musimy mieć coś z tego, że tutaj mieszkamy i płacimy podatki.     Handzel przypomniał, że to właśnie m.in. z powodu braku parkingów życie kulturalne i towarzyskie w centrum miasta, w Rynku praktycznie nie istnieje.

Małgorzata Belska zapytała, czy jej kontrkandydaci są gotowi co miesiąc spotykać się w tym samym gronie, w którym spotkali się na debacie, by razem współdecydowali o mieście. Bo w końcu każdego z nich poprze jakaś część sądeczan. Głuc zaproponował, aby zaprosić także byłych prezydentów. Handzel poinformował, że dla niego głównymi doradcami są mieszkańcy Nowego Sącza i co miesiąc będzie robił live'y przez internet dla wszystkich mieszkańców.  Zegzda deklaruje współpracę ze wszystkimi, którzy mają dobre intencje i dobrą wolę. Skąpski podkreślił raz jeszcze, że do tego grona należy dopisać przedstawicieli organizacji pozarządowych, Mularczyk uważa, że trzeba się nawzajem słuchać, wysłuchiwać swoich argumentów nawzajem, bo to podstawa dobrej współpracy. Wszyscy widzą potrzebę dialogu.

Tak było na debacie prezydenckiej '"Sądeczanina". Sala pękała w szwach, a kandydaci na prezydentów ze swadą toczyli słowne potyczki




Fotogaleria




Zobacz także w tej kategorii



Dziękujemy za przesłanie błędu