Nie czekała aż ją wyrzucą. Belska sama rzuciła partyjną legitymacją
Prezydencka kampania w Nowym Sączu nabiera tempa i staje się coraz bardziej gorąca, szczególnie na prawicy, gdzie namnożyło się kandydatów w wyścigu po władzę w ratuszu. Najwięcej emocji wzbudziła decyzja Małgorzaty Belskiej.
Choć władze Prawa i Sprawiedliwości zdecydowały, że to Iwona Mularczyk będzie walczyć o fotel prezydenta, Belska, która znalazła się na partyjnej liście kandydatów na to stanowisko, zdecydowała, że wystartuje w wyborach z własnego komitetu. Za złamanie partyjnej dyscypliny została przez Jarosława Kaczyńskiego zawieszona w prawach członka ugrupowania.
Czytaj też Wyrzucają Belską z PiS, bo stanęła do walki z Mularczykową
- Byliśmy zaskoczeni postawieniem przed faktem dokonanym i tym, że dostajemy z centrali kandydaturę, która nie była wcześniej przez nikogo rozpatrywana - mówiła w rozmowie z "Sądeczaninem" i tłumaczyła, że jej decyzja wynika z chęci z działania na rzecz miasta.Stwierdziła przy tym, że nie było próby znalezienia najlepszego kandydata z obozu prawicowego.
-To była decyzja zaoczna. A przecież nikt z Warszawy nie będzie tutaj kotłował się z podejmowanymi decyzjami. Przepraszam, ale to ja mieszkam w Nowym Sączu. To my mamy prawo do decydowania o tym, co się będzie działo w naszym mieście. Żałuję, że ludzie ze sobą nie rozmawiają.
Czytaj też Pierwsza wyborcza afera w Nowym Sączu. Ktoś majstrował przy sondzie?
Potem jednak w politycznych kuluarach pojawiły się spekulacje, że Belska jakoby zawarła porozumienie z kandydatką PiS Iwoną Mularczyk i tylko pozornie starała się o głosy wyborców. Rywalka żony posła podjęła decyzję o odejściu z ugrupowania i na ręce Jarosława Kaczyńskiego złożyła rezygnację z członkostwa w partii.
[email protected] fot. archiwum, M.B