Tragedia w Bukowcu. Wszystko stracili w pożarze. Kto im pomoże?
Pożar domu, w którym mieszkała sześcioosobowa rodzina wybuchł wczoraj po godz. 16.00. Gospodarstwo znajduje się w trudnym, górskim terenie w Bukowcu. Stamtąd jest już naprawdę bliziutko do sąsiedniej miejscowości - Paleśnicy w powiecie tarnowskim. Dzieci państwa Brończyków – trzech synów w wieku 6, 10 i 12 lat, choć mieszkają na terenie gminy Korzenna chodzą właśnie do szkoły w Paleśnicy.
Zobacz także: Pożar domu w Bukowcu. Sześcioosobowa rodzina straciła dach nad głową
- Tego dramatu nie da się opisać – mówi pan Mirosław i zawiesza głos. – Nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że moja rodzina będzie musiała coś takiego przeżywać.
W drewnianym domu mieszkali Ewelina i Mirosław Brończykowie i troje ich synów oraz ojciec pana Mirosława. W czasie, gdy budynek zaczął palić się domowników nie było w domu. Wszyscy pojechali do lekarza do Paleśnicy.
- Wyjechaliśmy z Bukowca do Ośrodka Zdrowia w Paleśnicy około godz. 15.30 – opowiada pan Mirosław. – Wszystko było w najlepszym porządku. Leczymy się w sąsiadującej z Bukowcem miejscowości, bo mamy blisko. Z Bukowca do Paleśnicy jest może pięć kilometrów. Kiedy dotarliśmy do Paleśnicy zadzwonił do mnie jeden z sąsiadów i powiedział, że gdzieś koło mojego gospodarstwa pali się. Odpowiedziałem sąsiadowi, że jestem właśnie z rodziną u lekarza. Coś mnie jednak tknęło.
Mieszkaniec Bukowca zostawił rodzinę w ośrodku zdrowia, wsiadł do samochodu i ruszył do domu do Bukowca. Kiedy dotarł na miejsce nic już nie mógł zrobić. Cały dom stał w płomieniach. Ogień w mgnieniu oka pochłaniał budynek.
Do późnych godzin wieczornych na miejscu pożaru działało ponad trzydziestu strażaków PSP i OSP. Do miejsca pożaru był bardzo trudny dojazd. Sytuacja poprawiła się nieco, kiedy na drodze prowadzącej do gospodarstwa pojawiła się piaskarka.
– Akcja była bardzo trudna - mówi st. bryg. Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu. – Śliska, zaśnieżona droga prowadząca do miejsca pożaru nie była sprzymierzeńcem ratowników spieszącym z pomocą. Część wozów gaśniczych jechała do Bukowca od strony Korzennej, a część od strony Gródka n/Dunajcem. Kiedy na miejsce dotarły pierwsze strażackie zastępy pożar był już bardzo rozwinięty. Dach budynku zapadł się do środka. Płomienie obejmowały cały obiekt. Jedynie udało się z niego wynieść na zewnątrz butlę gazową, którą schłodzono.
Ratownicy czerpali wodę z pobliskiego potoku. Z domu pozostały zgliszcza. Po ugaszeniu pożaru strażacy do późnych godzin wieczornych rozbierali to, co zostało z zawalonego dachu, zwęglonego stropu i ścian.
- Ogień zabrał nam dom i cały dorobek życia – mówi pan Mirosław. – Zostaliśmy w tym, co mieliśmy na sobie. Rodzinę do Bukowca z ośrodka przywiozła sołtyska z Paleśnicy. Nic nie uratowaliśmy. Wszystko pochłonął ogień.
Pogorzelcy już drugi raz przeżywają taki koszmar. Kilka lat temu w ich gospodarstwie spalił się budynek gospodarczy.
Tą noc rodzina pogorzelców spędziła w domu sąsiada mieszkającego w Jamnej.
Wczoraj na miejsce pożaru wraz z pracownikami opieki społecznej dotarł wójt gminy Korzenna Leszek Skowron.
- Ta rodzina będzie potrzebowała ogromnego wsparcia. Nie mają domu, ich cały dorobek życia poszedł z dymem - mówi Leszek Skowron, wójt gminy Korzenna. – Już wcześniej ta rodzina objęta była opieką gminy. Współpracuje z nią asystent rodziny.
Pan Mirosław pracuje dorywczo, a jego żona prowadzi dom i zajmuje się dziećmi.
Pogorzelcy nie pozostaną bez pomocy. Rodzina otrzymała już, jak nas zapewnił gospodarz gminy pierwsze doraźne wsparcie.
- Jeszcze wczoraj zaproponowaliśmy tej rodzinie nowe lokum – dodaje wójt Skowron. – Dysponujemy mieszkaniem socjalnym, które znajduje się na terenie naszej gminy. – W każdym momencie, jeśli tylko pogorzelcy wyrażą taką wolę, mogą zająć to lokum.
W gospodarstwie ocalał budynek, w którym państwo Brończykowie trzymają żywy inwentarz: konia, kury, świnię i barana. Posesji strzeże pies.
- Na razie myślimy o załatwieniu najpilniejszych spraw – mówi pan Mirosław. – O tym, aby kupić leki i niezbędne rzeczy do życia. To jest najpilniejsze. Jesteśmy wdzięczni wójtowi gminy Korzenna, który zaproponował nam lokum. Jakąś decyzję podejmiemy w najbliższym czasie. Przed nami gigantyczne zadanie - odbudowa domu. Myślę, że w tym samym miejscu, ale to kwestia przyszłości.
Każdy, kto chciałby pomóc rodzinie pogorzelców z Bukowca, może kontaktować się z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Korzennej – tel. 18 440 66 26.
(MACH), Fot. OSP Korzenna.