Wypadek w Świdniku: Dlaczego zginął 10-letni chłopczyk i jego rodzice? [AKTUALIZACJA]
Co do tej chwili udało się ustalić śledczym? - Na miejscu zabezpieczono ślady opon i elementy karoserii, które być może należą do samochodu, którym kierował sprawca potrącenia - informuje w rozmowie z Polsatem Anna Zbroja-Zagórska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Komendant wojewódzki powołał też specjalną grupę, składającą się z funkcjonariuszy z Krakowa, Nowego Sącza i okolicznych posterunków. - Policjanci analizują i sprawdzają jakimi ewentualnie trasami mógł oddalić się ten sprawca, sprawdzamy czy na tych trasach był monitoring - zapowiada Zbroja-Zagórska. Wiadomo, że ofiary szły chodnikiem a impet uderzenia pojazdu był tak duży, że ich ciała ratownicy znaleźli rozrzucone kilkanaście metrów od siebie.
O dramacie pisaliśmy w publikacji Trzy osoby nie żyją! Tragedia w Świdniku: wjechał samochodem w pieszych i uciekł!
Miejscowi nie zostawiają na sprawcy tragedii suchej nitki. – Szuja, powinien zgnić w więzieniu – te bezpardonowe komentarze przeważają. Jednocześnie – nie usprawiedliwiając w niczym kierowcy –co niektórzy sarkają na powiat i na to, jak drogowcy utrzymują zimą tutejsze drogi powiatowe.
- Źle z tym jest. No jest problem – mówi jeden mieszkańców sołectwa Wronowice (nazwisko do wiad. red.). – Jest czasem tak, na przykład w miejscowości Zawadka, że na dole pada deszcz, ale u góry sypie już śnieg. A drogowcy drogi posypują drogę dopiero wtedy jak na dole też śniegiem sypnie.
Nie raz i nie dwa zdarza się, że drogi na peryferiach gminy odśnieżane są dopiero jak okaże się, że karetka czy straż pożarna nie może dojechać na interwencję. Czy i tym razem było podobnie? Czy jednym z powodów, dla którego auto sprawcy wypadło z drogi było zaniedbanie ze strony drogowców?
Zobacz też: Opuszczeni i zaniedbani. W Królowej Górnej diabeł mówi dobranoc. Czy musi dojść do kolejnej tragedii?
Adam Czerwiński, dyrektor Powiatowego Zarządu przekonuje, że miejsce, w którym doszło do tragedii było odpowiednio zabezpieczone.
- Po godzinie ósmej, na wniosek strażaków wykonawca dostał ode mnie zlecenie na posypanie drogi na Zawadce tym samym automatycznie jechał przez ten feralny odcinek. Nie stwierdził tam żadnych utrudnień ani zagrożenia. Potem, już po wypadku, wracał jeszcze raz tą samą trasą i jeszcze raz posypał nawierzchnię – zapewnia dyrektor. Trasę potwierdzają odczyty z systemu GPS, w który wyposażone są wszystkie pojazdy świadczące usługi w ramach zimowego utrzymania dróg.