Stracił robotę w pogotowiu bo startuje na radnego? Wojna PiS-owca z PiS-owcem
Krzysztof Olejnik to jeden z kandydatów na radnego z PiS-owskiej drużyny, firmowanej przez kandydatkę na prezydenta Iwonę Mularczyk. Twierdzi, że padł ofiarą polityki i przez to stracił swoje dodatkowe, ale ważne źródło utrzymania. Olejnik pracuje w sądeckim pogotowiu na etacie jako ratownik. Na kontrakcie, jako kierowca ambulansu. To właśnie tę drugą pracę - jak twierdzi - stracił w dwa dni po tym, jak się okazało się, że startuje w wyborach.
Czytaj też Ratuszowa drużyna PiS Mularczykowej już gotowa. Z "ziobrystami" na jedynkach
- Zadzwoniła do mnie kadrowa z biura pogotowia i poprosiła, żebym podpisał aneks do umowy o pracę, związany z wypłatą rządowych dodatków dla ratowników medycznych. Potem powiedziała, że ma jeszcze dla mnie jeden dokument i żebyśmy razem weszli do dyrektora. Okazało się, że to było wypowiedzenie posady kierowcy.
Jak twierdzi Olejnik, dyrektor sądeckiego pogotowia Józef Zygmunt nie podał żadnego powodu zerwania kontraktu. Wedle relacji ratownika w całej sprawie chodzi nie tylko o politykę. To także pokłosie konfliktu do jakiego doszło między nim a Zygmuntem. Ratownik utrzymuje, że dyrektor pogotowia dyskryminuje etatowych pracowników.
- Jeszcze do czerwca w ramach kontraktu pracownik etatowy, który jest kierowcą pracował jako ratownik zwykły, a ratownik jako kierowca. W maju dyrektor ogłosił konkurs na nowych pracowników, ale w konkursie nie mogli wziąć udziału pracownicy etatowi. W mojej ocenie było to niezgodne z prawem. Powiedziałem, że będę zmuszony skierować sprawę do sądu i cały konkurs zostanie unieważniony, tym samym, z początkiem czerwca dyrektor nie będzie miał wystarczającej liczby ratowników do zapewnienia pełnej obsady ambulansów - opowiada Krzysztof Olejnik
Jak dodaje ratownik, jest jeszcze jeden powód wymówienia kontraktu. Dyrektor wziął na nim odwet również za to, że niedawno zaangażował się w zmasowaną ofensywę na rzecz przywrócenia trzyosobowej obsługi w karetkach pogotowia.
Józef Zygmunt uważa, że zarzuty są absurdalne. Wszystko - jak tłumaczy - rozbija się o rozbieżności dotyczące interpretacji przepisów. Dyrektor przyznaje, że przez pewien czas w pogotowiu etatowi ratownicy mogli pracować w ramach zawartych kontraktów jako kierowcy, ale potem pojawiła się inna wykładnia przepisów.
Czytaj też Do karetek pogotowia wrócą zespoły trzyosobowe. Będzie bezpieczniej?
- W pogotowiu nie istnieje osobno zawód ratownika i zawód kierowcy. Formalnie jest tylko zawód ratownika z uprawnieniami kierowcy - mówi Zygmunt i dodaje, że był taki moment, kiedy placówka zaczęła się zmagać z brakiem kierowców. To właśnie wtedy w trybie pilnym podpisał aneks do umów tych ratowników, którzy - jak podkreśla - byli najbardziej dyspozycyjni.
- Między innymi dotyczyło to Krzysztofa Olejnika. Jednak takie rozwiązanie nie spodobało się innym ratownikom, którzy aneks zakwestionowali i o sprawie powiadomili starostwo powiatowe, które formalnie sprawuje nad pogotowiem nadzór. Została przeprowadzona kontrola. Wnioski były jednoznaczne: nie można w ten sposób kontraktować pracy kierowców dla pogotowia.
- Kontrakty trzeba było więc rozwiązać - wyjaśnia Zygmunt. - To właśnie dlatego Krzysztof Olejnik otrzymał wypowiedzenie.
Dyrektor zapewnia, że chętnie zachowałby dotychczasową formę dodatkowego zatrudnienia, ale przepisy dotyczące pogotowia ratunkowego są bardzo różnie interpretowane.
- To, co było dozwolone trzy lata temu, teraz już jest niedozwolone. To naprawdę nie zależy ode mnie. Jeżeli będzie taka możliwość, z otwartymi rekami tę współpracę, także z Krzysztofem Olejnikiem będę kontynuował. Naprawdę chcę, żeby ratownicy mieli jak najlepsze warunki pracy i mogli mieć dodatkowe źródło dochodu. Ta sprawa dotyczy zresztą nie tylko sądeckiego pogotowia. Także w innych miejscowościach tego typu kontrakty zostały zawieszone. Spokojnie trzeba poczekać na interpretację przepisu przez ministerstwo zdrowia.
Dyrektor pogotowia ma nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się w ciągu miesiąca, a sprawa dodatkowego zatrudnienia ratowników pozostaje otwarta i niewykluczone, że znajdzie pomyślny finał.
- Zarzuty, że to wszystko ma związek ze startem pana Olejnika w wyborach samorządowych są absurdalne. Ja przecież też jestem członkiem PiS. Cała ta sprawa z jednej strony mnie oburza, z drugiej śmieszy. Cieszę się, że nasz ratownik jest na liście kandydatów na radnych. Życzę mu powodzenia i trzymam za niego kciuki.
[email protected] fot.Jm