Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
20/02/2018 - 08:00

Stoczyły się na samo dno. Wstrząsające wyznania sądeckich alkoholiczek

Beata nigdy nie zapomni tego dnia, kiedy zabrała córce złoty łańcuszek, pamiątkę z pierwszej komunii świętej i zaniosła do lombardu, żeby mieć pieniądze na wódkę. Wtedy się coś w niej pękło. Rozpłakała się i wreszcie do niej dotarło, że już nie panuje nad swoim pijanym życiem. Poczuła, że sięgnęła dna i ktoś musi ją stamtąd wyciągnąć, że sama nie da rady, że potrzebuje pomocy.

Z czasem Magda nie mogła normalnie funkcjonować bez alkoholu. Potem zaczęła pić w pracy. Kupowała „małpki” i dyskretnie dolewała do herbaty. Była przekonana, że nikt niczego się nie domyśla. Któregoś dnia wezwał ją szef firmy.

- Stwierdził, że mam problemy z alkoholem, ale da mi szansę, bo mnie ceni. Musze jednak zacząć się leczyć. Zaczęłam chodzić do poradni odwykowej. Wytrzymałam kilka miesięcy. Znowu wróciłam do nałogu. Zanim zaczęłam się leczyć wmusiłam spaść na samo dno.

Przyznanie się do picia, to dla kobiet bariera często nie do pokonania. Dobrowolnie zgłaszają się wówczas, kiedy w swoim przekonaniu osiągają życiowe dno - mówi Bogdan Kajzer.

- Dla kobiet, które mają dzieci to przekonanie przychodzi najczęściej wtedy, kiedy zaczynają się groźby, że zostaną im odebrane. Bywa, że ze szkoły przychodzi sygnał o zaniedbanych uczniach, zaczyna się akcja policyjno-sądowa. To wywołuje wstrząs i podjęcie świadomej decyzji o leczeniu.

Co było dnem dla Magdy? Ten straszny poranka, kiedy otworzyła oczy i zobaczyła obok siebie zupełnie obcego, kompletnie pijanego mężczyznę.

- Byłam zupełnie naga. Leżałam w brudnym, śmierdzącym barłogu. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Nic nie pamiętałam. Po raz pierwszy urwał mi się film. A przecież, tak mi się wydawało, kontrolowałam swoje picie.  To wtedy poczułam, że spadłam na samo, pełne upodlenia dno.  W tym dniu zgłosiłam się na odwyk.

Beata, Iwona i Magda mówią, że terapia dopiero otwiera długą drogę do zmierzenia się z prawdą o sobie. Ta prawda widziana na trzeźwo bywa bolesna i przerażająca. Szczególnie, jeśli trzeba rozliczyć się z własnym sumieniem

- Nie mogę zapomnieć cierpienia, jakie zadałam dzieciom i mojemu mężowi- mówi Beata- Z wielkim trudem odbudowuję ich zaufanie. Nie wiem czy mi to wybaczą.

Nadrabianie „pijanych lat” naznaczone bywa panicznym lękiem przed powrotem do picia.  To pulsujący strach.  Siedząca w głowie alarmowa syrena, która włącza się, gdy skrada się myśl, że odrobina alkoholu złagodziłaby stres wywołany licznymi problemami, z którymi trzeba mierzyć się w nowym trzeźwym życiu.

Magda nie pije pięć lat, Iwona nieco ponad rok. Beata jest trzeźwa od ośmiu miesięcy. Wszystkie mają świadomość tego, że nigdy nie powiedzą, że wyleczyły się z uzależnienia. Będą trzeźwieć przez resztę życia. Dlatego co tydzień, żeby o tym nie zapomnieć powtarzają na mityngu AA: mam na imię Magda, jestem alkoholiczką, mam na imię Urszula, jestem alkoholiczka, mam na imię Sylwia, jestem alkoholiczką….

[email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu