Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
14/11/2017 - 12:15

Sprzedaj pan rydza. Warszawiak osłupiał na opłotkach Krynicy

W prawdziwe osłupienie wprawił warszawiaka przy wjeździe do Krynicy wielki billboard, przepasany czerwonym banerem, z napisem „skupujemy rydze”. Co tak poruszyło mieszkańca stolicy, który wybrał się do uzdrowiska?

Stoki narciarskie, pijalnie wód mineralnych, regionalne karczmy… Krynica ma czym wabić turystów. Takich billboardów spodziewał się zapewne turysta z Warszawy, który wybrał się do uzdrowiska. Zobaczył jednak baner, który wprawił go w osłupienie.

- Jadę sobie samochodem i co widzę? Wystający z krzaczorów wielgachny napis „Skupujemy rydze”. Myślę sobie, grzybów im zabrakło i liczą na to, że przywiozą je ludzie z Polski? 

Ulokowany w gęstych zaroślach przepasany banerem  billboard, wywołał w mieszkańcu stolicy skojarzenie  z czasami PRL-u i wyskakującym z krzaków opryszkiem, który składał propozycję nie do odrzucenia: „kup pan cegłę!”.

- Myślałem, że zaraz ktoś zaatakuje mnie okrzykiem „sprzedaj pan rydza”. A tak poważnie, to czy w Krynicy rydzów zabrakło? Czy ten baner to przejaw determinacji lokalnych restauratorów, którzy w tym roku  stali się ofiarą rydzowej klęski nieurodzaju?

Rzeczywiście. W tym roku rydzów w Krynicy było jak na lekarstwo.

- Mamy pysze regionalne dania, ale rydzów nie ma. W tym roku ze względu na kaprysy pogody nie obrodziły - mówi kelnerka restauracji usytuowanej w pobliżu krynickiego deptaka. Nasi goście są niepocieszeni.

Rydze to znak rozpoznawczy Krynicy. Lokalny przysmak, który można dostać w każdej krynickiej restauracji wypromował pochodzący z Nowego Sącza były premier Józef Oleksy. Stworzył nawet nieformalną grupę pod nazwą Stowarzyszenie Miłośników Rydza.

Oleksy przywoził swoich gości jesienią na Forum Ekonomiczne  i wszyscy zjadali się rydzami. Smażone rydze były podstawą ich wyżywienia. Ale któregoś roku region nawiedziła susza i rydze nie obrodziły. Ponoć burmistrz Krynicy Dariusz Resko musiał się z tego gęsto tłumaczyć radzie stowarzyszenia.

Jmik, fot. czytelnik







Dziękujemy za przesłanie błędu