Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
10/08/2017 - 10:20

Śmierć już nad nim stoi, szczerzy kły gangreną, straszy amputacją. Nie pozwolą mu odtrącić pomocy?

Historia bezdomnego - teraz już wiemy, że ma na imię Leszek - którą opisaliśmy wczoraj jest zdecydowanie bardziej dramatyczna niż mogłoby się wydawać na początku. O życie i zdrowie mężczyzny od dwóch lat walczy przewodnicząca zarządu osiedla Gorzków, policja, SOR i MOPS. Bez skutku. Jednak dziś, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zapewnił nas, że po raz pierwszy jest szansa by bezdomnemu pomóc.

Nazajutrz, czyli 9 sierpnia, w dniu naszej publikacji, zanim dotarliśmy pod wskazane przez pana Adama miejsce pobytu bezdomnego pod bankiem, pani Krystyna wraz z wezwaną przez nią – po raz enty - pracownicą MOPS-u znów rozmawiały z panem Leszkiem.

- Tym razem jakoś udało mi się do niego dotrzeć. Zgodził się na to, żeby zabrała go karetka i podpisał mi zgodę na umieszczenie w Domu Pomocy Społecznej. Ale co z tego, że teraz podpisał, jak za kilka godzin znów powie, że nie zgadza się ani na leczenie, ani na DPS.

- Ja podjadę na SOR i sprawdzę, co się z nim dzieje, ale pewnie znów mi odeślą z kwitkiem,  bo nie jestem członkiem rodziny ani osobą upoważnioną do tego, żeby uzyskać jakiekolwiek informacje. I dlatego też chciałam do pani dzwonić, bo tu trzeba działać inaczej. Pracownicy socjalni powinni tego człowieka od razu ze szpitala, po wyleczeniu zawieść do DPS. Tyle, że nikogo nie wolno leczyć bez jego zgody a i ze zgody na DPS też może się wycofać – wyrzuca z siebie pani Krystyna.

By ominąć przepisy, trzeba chorego ubezwłasnowolnić. Tyle, że ktoś musi złożyć stosowny wniosek, a może to zrobić jedynie rodzina – pan Leszek ma według wiedzy pani Krystyny brata na Zawadzie - albo Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

- To nie jest zły człowiek, to nie jest zły człowiek – powtarza przewodnicząca zarządu osiedla. – Można z nim całkiem rozsądnie porozmawiać i wcale nie pije tak, jak niektórzy twierdzą. Policja nie raz go kontrolowała, był trzeźwy. On przegrał może życie, brak w nim woli walki, ale to przecież ciągle, mimo że zaropiały i bezdomny, człowiek a nie zwierzę.

W czasie rozmowy dochodzimy do wniosku, że mężczyzna z miejsca powinien być objęty na SORze pomocą psychologa a może nawet psychiatry, fachowca, który obudzi w nim wolę życia, wytrąci z obojętnienia i apatii.

Dziś (10 sierpnia) zadzwoniliśmy do dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowym Sączu i okazało się, że sprawa w końcu trafiła na właściwe tory.







Dziękujemy za przesłanie błędu