Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
31/03/2017 - 10:20

Piją, śmiecą i jeszcze chcą żeby za nich posprzątać? Co się dzieje w lasku Miczyńskich?

Czy sądeczanie potrafią uszanować prywatną własność? Czy może piją, śmiecą i jeszcze chcą żeby za nich posprzątać? Oczywiście dalecy jesteśmy od uogólniania i stosowania odpowiedzialności zbiorowej, ale wszystko wskazuje za to, że za opłakany stan lasku Miczyńskich na osiedlu Gołąbkowice odpowiadają nie właściciele a sami sądeczanie.

- Piszę do Państwa z prośbą o zajęcie się tematem tzw. lasku Miczyńskich. Sprawą tą zajmowały się już inne media. Niestety od kilkunastu lat nic z tym nie zrobiono, a jest tylko coraz gorzej. Przesyłam aktualne zdjęcia na których widać pocięte kilka dni temu drzewa oraz to, co się odsłoniło po zimie. Za płotem szkoła i plac zabaw dla przedszkola. Dzieci raczej nie powinny bawić się obok wysypiska śmieci oraz towarzystwa panów z tanim winem w ręce – alarmuje nasza Czytelniczka, pani Dominika.

- Wierzę , że nagłośnienie sprawy przez Państwa redakcję zmobilizuje właścicieli terenu (na którym są pomniki przyrody) do uporządkowania połamanych drzew, śmieci i zagospodarowania terenu w bardziej atrakcyjny sposób – podsumowuje kobieta.

Zobacz też: Podpalaczom idzie w pięty? W Łabowej z chaszczami się nie cackają: wchodzą na grunt i sami koszą

W pierwszej kolejności problem przekazaliśmy do Antoniego Rączkowskiego, przewodniczącego zarządu osiedla Gołąbkowice. – To jest teren prywatny i to jest cały problem.  Jest tam kilku spadkobierców, do których usiłowała już dotrzeć straż miejska, ale bez skutku. Właściciele nie chcą terenu ani sprzedać, ani uporządkować. A to jest miejsce w sercu osiedla, które po odpowiednim zagospodarowaniu mogłoby się stać prawdziwą perełką, mielibyśmy kawałek prawdziwego lasu. Robi się coraz cieplej, ludzie szukają wypoczynku, zaraz zaczną szukać cienia a to miejsce jest idealne – mówi nie bez goryczy Rączkowski.

- Ja osobiście nie uporałem się z tą sprawą ani jako radny, ani jako przewodniczący osiedla, ale mamy w końcu młodych radnych, świeżą, prężną krew. Może oni coś wskórają – komentuje nasz rozmówca.

I idąc tym tropem zadzwoniliśmy do radnego Tomasza Cisonia. Bo coś z tą skutecznością radnych rzeczywiście jest na rzeczy, bo ledwo Dominika Marczak złożyła interpelacje w podobnej sprawie na osiedlu Wojska Polskiego a już nazajutrz grunt był wysprzątany.

Zobacz też: Po 30 puszkach po piwie odechciało mi się liczyć. Tak chcemy zarabiać na turystach? [Zdjęcia]

I tu miejsce na narzekanie mieszkańców się skończyło. – Mieszkam w sąsiedztwie tego terenu, teren ten też przylega do spółdzielni mieszkaniowej, w której radzie członkowskiej zasiadam i dlatego znam tę sprawę bardzo dobrze. Miejsce to rzeczywiście należy do osób prywatnych, jest kilku spadkobierców, ale jest systematycznie sprzątany – mówi Tomasz Cisoń zupełnie nie znajdując argumentów na poparcie tezy o niedbalstwie gospodarzy.

- Problem rzeczywiście pojawia się na wiosnę. Ten teren stał się nieformalnym miejscem spotkań pewnych osób, które tu przesiadują, rozmawiają i nie tylko – tłumaczy radny dając do zrozumienia, że właśnie owe osoby są powodem obecnego stanu rzeczy. Jednocześnie radny zastrzega, że sprawy tak nie zostawi, ale do właścicieli pretensji kierować nie zamierza. Zastrzega, że właściciele gruntu mieszkają poza Nowym Sączu, więc nie ma ich tu na co dzień. Być może nie wiedzą, że ich działka znów jest zaśmiecona.

ES [email protected] Fot.: Czytelniczka







Dziękujemy za przesłanie błędu