Nie żyje nasz redakcyjny kolega Henryk Szewczyk. Nie możemy w to uwierzyć
Miał 57 lat. W czasie świąt wielkanocnych życzyliśmy mu szybkiego powrotu do zdrowia, jeszcze wczoraj z nim rozmawialiśmy. Dziś rano przyszliśmy do pracy i dowiedzieliśmy się, że już nigdy do redakcji nie przyjdzie.
Zygmunt Berdychowski o Henryku Szewczyku
Bronimy się przed myślą, że już nigdy nie napisze żadnego felietonu, w czym nikt z nas nie mógł mu dorównać, że już nigdy nie będziemy się z nim śmiać, nie będziemy toczyć zażartych dyskusji, pełnych jego sarkastycznego poczucia humoru, który wszyscy uwielbialiśmy.
Odszedł znakomity dziennikarz i człowiek zwyczajnie dobry. Przez dwa lata był redaktorem naczelnym portalu Sądeczanin. Wymagającym szefem, ale człowiekiem o gołębim sercu. W Nowym Sączu znał wszystkich, a co dla dziennikarza jeszcze ważniejsze - wszyscy znali jego. Miał wyraziste poglądy, potrafił ich bronić. W czasie stanu wojennego był wśród nieugiętych, trafił na karty Encyklopedii "Solidarności".
Pisał tak, że można było zazdrościć, był erudytą i świetnym mówcą - jego laudacji podczas wręczania tegorocznych nagród im. ks. prof. Kumora słuchaliśmy z zapartym tchem.
Tak bardzo cieszył się, że został dziadkiem. Tak bardzo dumny był ze swoich dwóch córek. Tak mocno kochał swoją żonę, z którą dzielił życiowe pasje... Bardzo współczujemy Jego bliskim.
Nie wiemy, czy już dotarł na tamten świat. Jeśli tak, to na pewno zabiera się za redagowanie niebiańskiej gazety. A na jego biurku piętrzą się listy, których już nigdy nie otworzy.
Żegnaj Heniu, do zobaczenia.
Redakcja