Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
23/08/2017 - 09:05

Jurek zasilił niebiańską redakcję

Niezbadane są wyroki Boskie! Nagle opuścił nas red. Jerzy Leśniak, chodząca encyklopedia Nowego Sącza i Sądecczyzny, dziennikarz, reporter, redaktor, regionalista, dokumentalista, miłośnik historii, sportu, kultury… I pewnie długo bym mógł jeszcze wyliczać! A tak zwyczajnie - serdeczny kolega, przyjaciel. Odszedł, a przecież jeszcze kilka dni wcześniej rozmawialiśmy ze sobą, wymienialiśmy się mailami, bo prosił mnie o zdjęcia do prawie już gotowej „Nowej Encyklopedii Sądeckiej”. Wysłałem foty i mam zachowane Jego tradycyjne „dzięki”. Niestety, już ostatnie…

Ten rok zapisał się fatalnie dla sądeckiego środowiska dziennikarskiego. W lutym zmarł Jacek Zaremba, czujny „poprawiacz” tekstów rozmaitych, przed laty redaktor m.in. Tygodnika Sądeckiego, Głosu Sądeckiego i Dziennika Polskiego, a w ostatnim okresie – także miesięcznika Sądeczanin. Wiosną do Jacka dołączył śp. Henryk Szewczyk, kiedyś dziennikarz podziemnej prasy, potem Czasu Krakowskiego, Gazety Krakowskiej, redaktor naczelny Sądeczanina, autor tysięcy tekstów.

Kilka tygodni temu zabrał nam się z tego świata red. Leszek Horwath (Radio Kraków, Telewizja Kraków, Gazeta Krakowska, portal Potrawy Regionalne), także związany ongiś z portalem sądeczanin.info, jako kierownik działu gospodarczego, dostarczyciel wielu ciekawych artykułów, znawca tematyki kulinarnej.

Tak oto wspomniani czterej Panowie mogą spokojnie założyć filię Sądeczanina, a może i Wiadomości Sądeckich. Są tam u góry nowi, mają więc pomysły, a zapewne wesprą ich starzy Druhowie, którzy już dosyć dawno „się minęli”: Kazimierz Strachanowski, Kazimierz Bryndza, Artur Smoleń, Janusz Koszyk, Tadeusz Golec, Włodzimierz Godek, Jerzy Steinhauf, Wojciech Jarzębowski, Marian Matzenauer (ci dwaj ostatni – to zakopiańczycy, a dołączył do nich ostatnio red. Wojciech Mróz – TVP, Tygodnik Podhalański). Od strony językowej zapewne wspomoże Ich niezawodna pani Krystyna Wójtowicz (długoletnia korektorka Dziennika Polskiego).

Jerzego Leśniaka poznałem na początku lat 70., kiedy to obaj z dumą uczęszczaliśmy do I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza. Później rozdzieliły nas studia i różne uczelnie. W latach 80. tamtego wieku Jurek pracował w tygodniku Dunajec. Ja ze Szkoły nr 1 im. Adama Mickiewicza uciekłem do Dziennika Polskiego. I w słynnym budynku przy ul. Narutowicza 6, nazywanym niegdyś „pałacem prasy” (Dziennik Polski, Gazeta Krakowska, Polska Agencja Prasowa, Głos Sądecki, Radio Kraków, Telewizja TVS) spotkaliśmy się znowu.

Stało się to wówczas, gdy trafił do Gazety Krakowskiej, gdzie został kierownikiem oddziału. Paradoksalnie, choć obie redakcje ze sobą wtedy mocno rywalizowały, szczególnie taki ton był nadawany przez szefów w Krakowie, myśmy tutaj w Nowym Sączu świetnie ze sobą współpracowaliśmy, traktowaliśmy się po przyjacielsku. Wspólne spotkania po pracy, nocne rozmowy rodaków, przeszły do legendy… Nie było komputerów, tylko maszyny do pisania i teleksy, nie było telefonów komórkowych, tylko stacjonarne, nie było internetu. Jakoś tak wtedy czas płynął wolniej niż dzisiaj…

Później Jurek zasilił nasz zespół Dziennika Polskiego i przez kilka lat pracowaliśmy biurko w biurko, pokój w pokój. Potem trafił do ratusza, najpierw jako rzecznik prezydenta, a później – jako redaktor Rocznika Sądeckiego i wielu innych wydawnictw. Co roku prosił mnie o przygotowanie biogramów lub recenzji do kolejnych edycji Rocznika. Ten obowiązek traktowałem jako przyjemność i zaszczyt.

Jurka zawsze ciągnęło do tematyki regionalnej. Wyszukiwał z przeszłości ciekawe wydarzenia i postacie, a potem przybliżał je czytelnikom. Szperał w archiwach, miał rzadką łatwość trafiania do ludzi, którzy mieli coś ciekawego do powiedzenia. Sporo podróżował. Zawsze, nawet gdzieś daleko od Polski, wynajdywał jakichś zwyczajnych - niezwyczajnych, którzy mieli sądecki rodowód. To oni stawali się bohaterami Jego reportaży, a później często wkraczali na kartki licznych książek.

Współpracował z nami w Sądeczaninie. Pomagał Henrykowi Szewczykowi przy redagowaniu miesięcznika. Wspierał nas, kiedy na przełomie lat 2009/10 przygotowywaliśmy się do uruchomienia portalu. Zasilał tekstami i zdjęciami, doradzał, korygował, sugerował, zwracał uwagę na niedociągnięcia. Często czerpał ze swojego legendarnego archiwum, które z benedyktyńską starannością wzbogacał przez kilkadziesiąt lat, do ostatnich chwil życia. W domu miał niezliczoną ilość teczek z materiałami dotyczącymi naszego regionu, zgromadził przebogate zbiory na dyskach komputerów. Można było do niego o północy zadzwonić, kiedy się miało jakieś wątpliwości, a on szybko potrafił wszystko sprawdzić i rozwiać autorskie rozterki.

Był skarbnicą wiedzy o Sączu, Sądeczanach i Sądecczyźnie. Praktycznie co roku publikował książki o naszej małej ojczyźnie. Stąd efekty w postaci wielkich wyróżnień: Nagrody im. Szczęsnego Morawskiego i - w roku 2017 – Nagrody im. Ks. Prof. Bolesława Kumora (za całokształt twórczości). To docenienie Jego zasług nie było dziełem przypadku. To był efekt tytanicznej (zwykle nocnej) pracy. Razem z kolegami dziennikarzami często zastanawialiśmy się, jak on to potrafił zrobić, że rano stawiał się w redakcji i na pierwszej operatywce proponował do druku kilka gotowych już tekstów, kiedy u większości z nas nie było nawet pomysłów na artykuły.

Przez niektórych był oceniany jako autor kontrowersyjny. „Życzliwi” przypominali Mu pracę w Dunajcu. Zarzucali nadmierne sympatyzowanie z niektórymi postaciami, np. z Józefem Oleksym (książkę o byłym premierze i marszałku Sejmu wielu sądeczan oceniło negatywnie). Ale On się tym nie przejmował, uważał bowiem, że ma prawo w subiektywny sposób spojrzeć na bohaterów swoich publikacji.

Umiał zbierać materiały, miał tzw. nosa, ale też świetne pióro, lekkość pisania. Uprawiał praktycznie wszystkie formy dziennikarskie, bo w codziennych gazetach, zwłaszcza w oddziałach terenowych, taka wszechstronność jest niezbędna. Bardzo dobrze radził sobie przy mikrofonie (prowadził wiele ważnych dla Nowego Sącza wydarzeń, koncertów). Współpracował z Regionalną Telewizją Kablową, gdzie przed kamerą też świetnie Mu szło. Pisał do wielu czasopism w Polsce i za granicą. Nie liczył godzin spędzonych przy komputerze. Zapominał o zdrowiu, o sercu, które już przed laty raz zastrajkowało…

14 sierpnia br. skończył 60 lat. Jego nagłe odejście to szok dla najbliższych, kolegów, współpracowników i przyjaciół. Jeszcze miał tyle pomysłów, z których na pierwszy plan wysuwało się drugi

e wydanie „Nowej Encyklopedii Sądeckiej”. Prace nad nią były już na finiszu. Ta niezwykła książka, z której czytelnicy będą na pewno korzystać przez długie lata, zawsze będzie przypominać red. Jerzego Leśniaka.

Spoczywaj Jurku w pokoju! Niech Ci ta sądecka ziemia lekką będzie!

Piotr Gryźlak

Fot. PG

Na zdjęciach: Spotkanie z Danutą Szaflarską z sierpnia 2013 roku, w Małopolskim Centrum Kultury SOKÓŁ z okazji premiery filmu „Inny świat”. Jerzy Leśniak podarował wspaniałej aktorce książkę „101 Sądeczan”, w której znalazł się tekst poświęcony Pani Danucie. Towarzyszyła mu żona, Lucyna.






Dziękujemy za przesłanie błędu