Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
07/10/2018 - 08:30

Jakie są największe wady mieszkańców Nowego Sącza?

Czy dostanie się sądeckiemu historykowi i publicyście Jakubowi Bulzakowi, który postanowił włożyć w kij w mrowisko i wziął pod lupę wady mieszkańców Nowego Sącza? Jaki jest grzech główny? Wysokie o sobie mniemanie, przekonanie, że tu jest najpiękniej, ludzie są absolutnie wyjątkowi i najmądrzejsi... Czasem - jak pisze Bulzak- przeradza się to w manię wielkości i prowadzi do uznania naszego miasta za pępek świata.

Porządkując kiedyś pliki na dysku komputera natrafiłem na moje stare teksty, publikowane w nieistniejącym już, efemerycznym regionalnym periodyku. Szczególną uwagę zwróciłem na krótki felieton napisany 11 lat temu. Chciałbym w tym miejscu wrócić do tamtych spostrzeżeń, gdyż w poniższej kwestii chyba niewiele się zmieniło.

Rzecz dotyczy dwóch wad, które sądeczanie posiadają zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym. Nie są one oczywiście jedynymi, które można by nam przypisać, ani absolutnie unikalnymi, jakich próżno szukać u innych ludzi, czy społeczeństw, ale moim zdaniem dość mocno determinują wiele postaw, charakterów, opinii, czy działań. I, jak to wady, stanowią balast, przeszkodę, hamulec w myśleniu i działaniu.

Wada pierwsza – życie przeszłością

Wielu zapewne zdziwi, że o życiu przeszłością, jako wadzie, pisze historyk, do tego w większości tekstów nakłaniający do pamiętania o historii, postulujący przyznanie jej poczesnego miejsca w naszym wspólnotowym życiu. Już spieszę wyjaśnić, jak rozumiem wspomnianą wadę.

Czytaj też Nowy Sącz: miasto miliarderów i ubogich mieszkańców.Tak nas widzi Polska cała

Dogmatem lub ostatecznym argumentem zamykającym dyskusję, są powtarzane jak mantra w każdej niemal sprawie synonimiczne stwierdzenia „zawsze tak było” lub „nigdy tak nie było”. Nie mają one oczywiście nic wspólnego z obroną tradycji, która jest rzeczywistością dynamiczną.

Są raczej usprawiedliwieniem dla bezczynności, niezwykle wygodną wymówką przed wzięciem na siebie odpowiedzialności, objawem lęku przed zmianą i niechęci do szukania lepszych rozwiązań. Tego typu podejście hamuje wszelki rozwój. Ma też negatywne skutki, jeśli w ten sposób aprobujemy trwanie sytuacji nagannych.

Drugim lubianym u nas sformułowaniem jest westchnienie: „kiedyś to było…”. Objaw starego jak świat i również fałszywego przekonania o wspaniałości tego, co minione i mizerii czasów obecnych, tęsknoty za mitycznym „wiekiem złotym” i utyskiwania na „czas marny”, w którym przyszło nam żyć.

Takie założenie odbiera motywację do działania, na pewne niepowodzenie skazuje wszelkie idee, nie pozwala docenić tego, co aktualnie powstaje – wszak miarą jest wyidealizowane „kiedyś”, punkt oparcia dla równi pochyłej, na której stoimy obecnie.

Widać to na przykładach wielu sądeckich życiorysów, gdy czas młodzieńczego entuzjazmu, zapału i wielkiej aktywności stał owym „kiedyś”, które w kolejnych latach odbierało wspomniane przymioty i podsycało bierność, bo „tak jak kiedyś, to już nie będzie…”.

Wada druga – życie mniemaniem

Jest ono niezmiennie wysokie. I to na każdy temat. Jesteśmy „naj” w wielu aspektach i pod każdym względem: ludzie, przyroda, krajobrazy, klimat. Dodanie do czegokolwiek przymiotnika „sądecki” jest jak czarodziejskie zaklęcie, które automatycznie podnosi poziom i jakość, a nawet z założenia je gwarantuje – bo jak jest sądeckie, nie może być słabe (taka karykatura hasła: „dobre, bo Polskie”).

Czasem przeradza się to w manię wielkości i prowadzi do uznania naszego regionu za pępek świata. Niewiele wówczas ma to już wspólnego z lokalnym patriotyzmem i „świętą miłością kochanej (Małej) Ojczyzny”.

To mniemanie rośnie wprost proporcjonalnie do zajmowanego stanowiska, zwłaszcza w administracji, samorządzie i sektorze publicznym. Jeśli w lokalnej hierarchii społecznej ktoś zajmie jakieś miejsce oddalone od końca, od razu czuje się jak ten „cysorz”, co ma „klawe życie” (na marginesie zachęcam do odświeżenia sobie tego tekstu Andrzeja Waligórskiego, zwłaszcza boleśnie życiowego fragmentu: Salonowiec sport to miły, / Lecz cesarska pupa - tabu! / On ich może z całej siły, / A oni go muszą słabo...) – obrasta przymiotnikami: nietuzinkowy, wspaniały, wybitny.

Mniemanie opiera się na niepodważalnym argumencie: wydaje mi się. Bez względu na fakty i dane, a często wbrew nim – zgodnie z heglowską zasadą: „jeśli fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów”. Dlatego też statystyczny sądeczanin nie lubi sprawdzać, wszystko bierze na wiarę i na „zdaje mi się”.







Dziękujemy za przesłanie błędu