Co Marszałek Sejmu Marek Kuchciński robił w Niskowej i Marcinkowicach?
Zygmunt Berdychowski i Marek Kuchciński w Niskowej i Marcinkowicach odwiedzili trzy szczególne miejsca - kościół w Niskowej, rodzinnej parafii Zygmunta Berdychowskiego, gdzie wmurowana została jedyna w kościołach naszego regionu tablica upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej, tamtejszy grób ks. prof. Bolesława Kumora oraz marcinkowicki, pierwszy jaki powstał w Polsce, monument ku czci 96 osób, które zginęły w katastrofie 10 kwietnia 2010 roku.
Wśród chwil zadumy był też czas na uśmiech. Marszałek Kuchciński z mieszkańcami Niskowej rozmawiał przez kilka minut na kościelnym dziedzińcu. Rozstrzygali nie tyle kwestie polityczne, co jeszcze ważniejsze sprawy - kto tak właściwie - kobiety czy mężczyźni - rządzą w domach. Sporów było tyle samo, ale przynajmniej można było się przy tym serdecznie pośmiać.
W Marcinkowicach marszałek złożył kwiaty przed obeliskiem upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej, który już po 20 dniach, jeszcze w kwietniu 2010 roku powstał przy dawnej, dworskiej kaplicy. Opowiedział o tym Markowi Kuchcińskiemu Andrzej Piszczek, wręczając marszałkowi również archiwalny egzemplarz miesięcznika "Sądeczanin", opisujący dzieje powstania obelisku.
Po szybkiej konsultacji z Zygmuntem Berdychowskim ("Zdążymy?"), z którym marszałek Marek Kuchciński wracał jeszcze na obrady Forum Ekonomicznego w Krynicy, obaj skorzystali też z zaproszenia proboszcza parafii Niepokalanego Serca NMP w Marcinkowicach, Józefa Babicza.
Czasu wystarczyło wprawdzie jedynie na herbatę i (przepyszne) ciastko gospodyni, ale za to przy stole, przy którym w starym, marcinkowickim dworze jadał jeszcze marszałek Józef Piłsudski. Z plebanii marszałek wyszedł obdarowany miodem ze słynnej papieskiej pasieki księdza proboszcza. (kt) Fot. TK