Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
22/08/2017 - 05:50

Bez prądu, bez wody z wychodkiem. Dlaczego ludzie z całej Polski walą na turystyczny hardcore do chatki pod Niemcową [ZDJĘCIA]

Zamiast wygodnego łóżka twarde prycze. Zamiast wanny, miska z wodą, którą trzeba przytaszczyć w metalowym wiadrze ze źródła. Zamiast prądu, świeczki. Zamiast gazowej kuchni, piec z cegieł. Zamiast toalety, wychodek. Zero wygód współczesnego świata. Tak wygląda turystyczny hardcore w chatce pod Niemcową w Beskidzie Sądeckim, który przyciąga ludzi z całej Polski jak magnes.

Do chatki pod Niemcową na Trześniowym Groniu ciągną na wakacje ludzie z całej Polski.  Przyjeżdżają dla świętego spokoju. To taka ucieczka od szalonego tempa dużych miast. Zagonieni, zapracowani, zestresowani próbują ładować akumulatory w tym miejscu, gdzie czas się zatrzymał. Zero wygód współczesnego świata i zapierające dech widoki.

Chatkę od lat prowadzi Jerzy Walicki, zwany przez wszystkich Harisem, o którym „niemcowicze” żartobliwe mówią , że sprawuje władzę absolutną i niepodzielną. 

- Dlaczego Harris? Może dlatego, że on i jego chatka leczą nas ze stresu, w którym - jak wszyscy teraz - żyjemy na co dzień - zastanawiają się turyści.


 

- To miejsce jest magiczne mówią dziewczyny z Wrocławia, dwie Agnieszki, które raz do roku, przynajmniej na kilka dni przyjeżdżają na Niemcową. Ludzie mają ambitne plany, żeby wędrować po Beskidzie Sądeckim, ale bywa, że zapadają się tu na cały urlop i nie potrafią się stąd ruszyć. Bo tu, zakrzywia się czasoprzestrzeń. Tak mówimy na Niemcowej. Same z ciężkim sercem stąd odchodzimy. Jeszcze tylko śniadanie na werandzie i wracamy do szarej rzeczywistości.

Niemcowskie życie toczy się w niespiesznym rytmie. Rano wszyscy ruszają do źródełka, do łazienki pod chmurką.  Ola z Częstochowy szoruje zęby dwójce swoich pociech, które turystycznym hardcorem są zachwycone.

Po porannej toalecie na werandzie można wystawić się do słońca i suszyć włosy z kubkiem świeżo zaparzonej kawy.

- Uwielbiam ten błogi spokój - delektuje się porankiem Michalina z Gdańska.

Nawet deszcz na Niemcowej witany jest okrzykami radości. Wtedy można wziąć zimny prysznic prosto z rynny. Takiej toalecie poddał się Wojtek, który przyjeżdża na Niemcową z Warszawy.

- Lubimy te wszystkie niewygody - mówi Maciek, architekt z Gdańska, który razem z żoną Magdą i czwórką dzieci od kilkunastu lat przyjeżdża na dwa tygodnie do chatki.

Najmłodszy turysta, który przyjechał z Krakowa liczył sobie zaledwie cztery miesiące. I on z lubością, jak wszyscy, kontemplował widoki.

- Marysia z Krakowa zdradza, ż jej starszy synek, który nie ma jeszcze trzech lat, to zaprawiony turysta. Maluch dopiero na turystę został namaszczony. Na niemcowskiej łące.

W chatce jest miejsce dla wszystkich. Także dla zwierzaków. Królują niepodzielnie koty „zagłaskiwane” i dokarmiane przez turystów.

Kociaki zgodnie koegzystują z przyprowadzanymi przez turystów psami, które na Niemcowej mają prawdziwy raj.

- Jesteśmy tutaj co roku - mówi Łukasz, mąż Michaliny. Pakujemy trójkę naszych dzieci i psa nazywanego pieszczotliwie Dzidziusiem, na przekór jego gabarytom.

Psy, koty, stado dzieci…to wszystko razem tworzy sympatyczny chaos, który należy ogarnąć, kiedy przychodzi pora obiadu. Ulubionym miejscem niemcowiczów jest kuchnia z najprawdziwszym piecem, takim z blachą, w której można znaleźć niezliczoną ilość kubków, talerzy, misek garnków, sztućców, i patelni.

Można tam ugotować wszystko, ale jedzenie trzeba przynieść ze sobą. Pali się węglem z drewutni. Ogień buzuje od rana do wieczora, dzięki czemu zawsze jest wrzątek na herbatę, którą częstowany jest każdy turysta.   

Myli się ten, kto sądzi, że dominują dania z półproduktów wtaszczonych w plecach z Kosarzysk z czy Piwnicznej.  W niemcowskiej kuchni w wielkich garach gotuje się i rosoły i pomidorówki, bigosy, a co bardziej zaprawieni w kulinarnych bojach, lepią pierogi z jagodami, tak jak Małgorzata z Wrocławia.

Niemcowicze dzielą się na tych, którzy ambitnie wyruszają na kilka godzin w góry i na tych, którzy na cały dzień zalegają na werandzie lub trawie i oddają się urokom słodkiego lenistwa, niespiesznej konwersacji lub ulubionej lekturze. Natchnienia szukają tu poeci, tak jak  Tomek z wybrzeża.

Najbardziej jednak wszyscy lubią wieczory i wspólne śpiewanie. Na Niemcową przychodzi wielu dobrych muzyków z gitarami, fletami, klarnetami, skrzypcami i bongosami.

- Te nasze nocne koncerty są naprawdę niesamowite. Tu każdy może wyśpiewać, co mu w duszy gra. To sama poezja w najlepszym wydaniu. W sensie przenośnym i dosłownym. I to świecy pełganie…. zachwycają się atmosferą chatki Monika i Marcin z Siedlec.

I co jeszcze magicznego jest w niemcowskich wieczorach?

- Gadamy, gadamy i nagadać się nie możemy - mówi Tomasz z Warszawy - Tu przestaje być ważne, kim jesteś w swoim, jak my to mówimy „pozaniemcowskim” życiu. Czy jesteś bardziej czy mniej wykształcony, czy jesteś ważnym, prezesem, dyrektorem, lekarzem architektem, ministrem, bo i ważni politycy na Niemcową się trafiają, czy „zwykłym” robotnikiem. Tu spotykasz po prostu drugiego człowieka, z którym wreszcie bez pośpiechu możesz porozmawiać. O wszystkim. A potem z żalem stąd wyjeżdżamy i znowu wracamy.  Bo kto zasmakuje w Niemcowej zawsze tu wraca.  

Agnieszka Michalik, fot. A.M

Turystyczny harcore w chatce pod Niemcową pokochali ludzie z całej Polski




Kto raz tam trafi, zawsze tam wraca






Dziękujemy za przesłanie błędu