Wielka fuszerka czy deska ratunku dla rowerzystów? Szef MZD tłumaczy się z "sierżantów"
- Po co te znaki? – pytamy Grzegorza Mirka, dyrektora MZD.
- Przypomnę, że my na odcinku ulicy Węgierskiej od Rafy aż do ulicy Słowackiej wykonaliśmy wymianę nawierzchni i tam, właśnie na tym odcinku wyznaczyliśmy tak zwane sierżanty, które mają poprawić widoczność, wydzielić pasy ruchu, którymi poruszają się rowerzyści.
- To nie jest typowa ścieżka rowerowa, to jest jedynie wyznaczenie torów ruchu dla rowerzystów. Do tej pory przez to, że nawierzchnia była zdeformowana rowerzyści poruszali się praktycznie środkiem jezdni po to, by ominąć te deformacje. Teraz, gdy wykonaliśmy nowy odcinek asfaltu, sfrezowaliśmy nawierzchnię ten odcinek już jest równy.
Zobacz też: Co się dzieje na Prażmowskiego? Zagadka drogowa na miarę bezpieczeństwa rowerzystów. MZD chucha na zimne
- Podobnie jest na odcinku od Kunegundy do Piramowicza. Tam również zostały wyznaczone tory dla rowerów, które mają pokazywać i zwracać uwagę kierowcom, że na tym odcinku ulicy poruszają się lub mogą poruszać się rowerzyści. To też nie jest ścieżka rowerowa, bo ścieżki rowerowej ze względu na bardzo dużą ilość zjazdów i przekrój ulicy nie można wyznaczyć tak, aby była widoczna i czytelna dla wszystkich użytkowników ruchu, bo praktycznie na całej długości musiałaby tam być linia przerywana.
Zobacz też: Na Bulwarze Narwiku budują parking dla kilkudziesięciu aut! Odblokują centrum?
Mirek podkreśla też, że pomysł wprowadzenia oznaczeń typu sierżant konsultowany był z wieloma grupami rowerowymi, które działają w Nowym Sączu. Efekt końcowy jest wynikiem konsensusu między potrzebami a możliwościami.
- Nie zawsze da się wszystko zrobić tak, jakby każdy tego oczekiwał – dodaje dyrektor MZD.
ES [email protected] Film: Krzysztof Stachura