Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
08/07/2016 - 22:45

Sześćdziesiąt par butów Krysi. Kaliński uczcił zmarłą żonę

Witold Kaliński, prezes Towarzystwa im. C. Norwida w Nowym Sączu, emerytowany pedagog warszawskich liceów, krytyk literacki i stały, obrazoburczy felietonista „Sądeczanina”, wydał książkę o zmarłej przed rokiem żonie „Życie i żegnanie. Wspomnienia o Krysi Kalińskiej". Lektura to przejmująca.

Zmarłą wspominają przyjaciele rodziny, m.in. znany aktor Marek Kondrat.

Wanda Krystyna Kalińska, z domu Tymińska, była warszawianką. Pochodziła z inteligenckiej rodziny zamieszkałej przy ulicy Fortecznej na Żoliborzu. Skończyła SGPiS; w PRL imała się różnych zajęć; wreszcie w wolnej Polsce, dwukrotnie w latach 90. zeszłego stulecia, pełniła (przez pełne, czteroletnie kadencje) funkcję Konsula Generalnego RP we Francji (Strassburg i Lille).

Polonia z północy Francji uwielbiała panią konsul. Zjednoczyła potomków biednych górników, emigrantów z Mazowsza. Miała pomysły i je z żelazną wola i wdziękiem ralizowała.Była człowiekiem wielu talentów, również artystycznych.

Na początku lat 90. zeszłego stulecia Kalińscy przenieśli dom z Warszawy do Wierchomli Wielkiej, gdzie głowa rodziny miała swoje  korzenie. Inteligenckie małżeństwo ze stolicy szybko znalazło wspólny język z mieszkańcami połemkowskiej wioski. Ta integracja tak dalece postąpiła, że pan Witold, jak by nie patrzeć, były dyrektor renomowanych warszawskich liceów (np. Liceum im. Mikołaja Reja) przez dwie kadencje piastował urząd sołtysa Wierchomli. Od ostatnich wyborach samorządowych reprezentuje wieś w Radzie Miasta i Gminy Piwnicznej - Zdroju.    

Książka pana Witolda ma bardzo osobisty charakter. Życie Kalińskich na zawsze naznaczyła śmierć drugiego syna, 6-letniego Antosia, zmarłego w 1982 roku na mukowiscydozę. Rodzice wariowali. Szukali dla dziecka ratunku również zagranicą, ale nie znaleźli, bo wtedy i dziś była to nieuleczalna, genetyczna choroba.  

„Niezwykłość Antka i heroizm, heroizm Krysi. Przez ostatnie dwie doby nie wypuszcza go z objęć, trzyma dziecko pionowo, bo Antoś nie może już leżeć. Siedzimy z Grynbergami sparaliżowani cierpieniem. Rano trochę lepiej. Gramy z Antosiem w słówka. Jest w tym świetny. Czyta przecież biegle, pochłania wprost młodzieżową literaturę, wie już o świecie wiele. Ale tej nocy, choć nie ma siły by mówić, pyta Krysię: „Mamo, a co to właściwie jest pogrzeb?”. Umiera w Nowy Rok po południu" - wspomina przyjaciółka rodziny Marii Jarymowicz. 

Krystyna Kalińska też długo odchodziła na nieuleczalną chorobę. To trwało dwa lata. Mąż towarzyszył żonie do ostatniej chwili.

„Najokrutniej - notował - choroba obeszła się z piersiami, rękami - prawie jak w Auschwitz, z wychudłą czaszką, przypominającą coraz bardziej makietę anatoma. A przecież one wszystkie, te najbardziej dotknięte ubytkiem części ciała, nie są ani o paznokieć mniej kochane niż w czasie, gdy Krysia miała 19 lat i gdy poznawałem je łapczywie pod drzewem śliwki czy wiśni, letnią nocą.”

Wanda Krystyna Kalińska zmarła 25 maja 2015 r. w sądeckim hospicjum. Jej prochy pogrzebano na cmentarzu w Wierchomli Wielkiej. Słowo Boże na mszy pogrzebowej wygłosił przyjaciel domu, ks. mitrat Jan Papka, proboszcz greckokatolickiej parafii w Krynicy-Zdroju.   

Ostatnie karty książki wypełnia dziennik prowadzony przez Witolda Kalińskiego po śmierci żony.

Pod datą 16 sierpnia 2015 roku napisał:

„Płaczę od czterech dni z niewielkimi przerwami na spokój. Tyle samo dni nie mam zupełnie apetytu. Coś się przekręciło, coś się rozlazło. (...) tyle przepięknych ubrań Krysi, że można by zrobić europejski pokaz. Sześćdziesiąt par butów Krysi. Wszystko niepotrzebne.”

17 sierpnia 2015 r.

„Właściwie dopiero przez utratę osoby kochanej, którą tak dobrze znałeś jak najbliższego z przyjaciół, dociera do ciebie świadomość tego, że z każdym człowiekiem odchodzi cały wszechświat. Jedyne, niepowtarzalne splątanie myśli, doznań, ideałów...”

Ostatni zapisek brzmi tak:

„Nadal piję soki, jem dżemy, przygotowane przez Krysię w latach 2012,2013... Siadam w krzesłach kupionych przez nas "na trokach" we Francji. Czytać mogę i nie mogę wspomnień o niej, tu zamieszczonych. I nic się nei zmieni, bo nie zmienia się też ból i pamięć o Antku, a minęły trzydzieści trzy z górą lata.”  

Książka Witolda Kalińskiego jest świadectwem miłości i wierności małżeńskiej, resume 46. lat wspólnego życia. Mało jest takich dokumentów, czasy nie sprzyjają miłości i wierności.  Książka wyszła jako I tom Biblioteki Wierchomli, a wydrukowało ją, z wielką starannością, Wydawnictwo GOLDRUK w Nowym Sączu. Nakład limitowany, 350 egz. dla przyjaciół i znajomych. Znajdą tu dużo pamiątkowych zdjęć.   

(HSZ) 







Dziękujemy za przesłanie błędu