Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
14/06/2016 - 15:40

Polacy zapomnieli już zatrutą Becherovkę? Na Słowację jeździmy po alkohol i…

W 2012 roku cała Polska mówiła o zatrutej metanolem słowackiej Becherovcę. Teraz nie mamy już oporów, by przywozić od sąsiadów alkohol. Kochamy też słowacką czekoladę studencką, musztardę i orzeszki prażone w cukrze.

Sądeczanie mają Słowację „rzut beretem” od siebie. Okazuje się, że choć nasze rodzime sklepy coraz częściej oferują ulubione przysmaki zza południowej granicy, to i tak część z nas woli pojechać po swoje ulubione, słowackie smakołyki, wprost do źródła.

- Moja rodzina ma już nawet swoją tradycję jeśli chodzi o zakupy na Słowacji. W Mniszku nad Popradem mamy też swój ulubiony sklep. Zawsze jak jedziemy wypocząć nad Czercz do Kosarzysk, jedziemy później na Słowację - mówi pani Ewa.

- Już na wieczór, w ulubionych Potravinach kupujemy: orzeszki w cukrze, musztardę słowacką, bo niby można ją już kupić w Polsce, ale to już nie to samo i keczup. Mąż zawsze kupuje swoją ulubioną wodę mineralną z Karlovych Varów. A do tego wszystkiego bierzemy nasze ulubione piwa: Kozla, Šariša, „babskiego” cytrynowego Złotego Bażanta. A ostatnio odkryłam słowacką "Gruszkę". Nasz odpowiednik śliwowicy, tyle, że z gruszek - wylicza.

- Ale nie polecam słowackich konserw typu gulsza, są paskudne i umywaja się do naszych.

Kobieta dodaje tez, że wielu jej znajomych skrzykuje się nawet specjalnie przed weekendem, robi zrzutę na paliwo i zasuwa do Mniszka przede wszystkim po piwo.

- Oczywiście, że kupuję Becherovkę, to do picia na co dzień się nie nadaje; za to przy problemach żołądkowych jest niezastąpione - śmieje się kolejna zagadnięta przez nas sądeczanka, zapytana o aferę z 2012, kiedy w Małopolsce i dalej na północ stwierdzono obecność śmiertelnie niebezpiecznego metanolu.

- Uwielbiam Kofolę. To taki prawdziwy miks smaków: kawy, coli, anyżku. Zimna, latem jest wyśmienita. No i oczywiście zawsze jak jestem na Słowacji, to kupuję czekoladę studencką – dodaje.

Kolejny przysmak Sądeczan na Słowacji , to wcale nie knedliczki, a zupa czosnkowa i prażony ser. Część z nas ma nawet przepis na ten specjał, ale na Słowacji smakuje trochę inaczej.

- Na ten ser jeździmy całą rodziną, z dziećmi, do takiej knajpki tuż za Mniszkiem. Jest tam pyszne jedzenie no i mini zoo dla dzieci. Za obiad, fura frytek, po dwie porcje prażonego sera na głowę i surówkę  oraz napoje, płacę koło 40 złotych. A przy okazji dzieciaki się świetnie bawią – tłumaczy pani Ewa.

Okazuje się jednak, że są tacy, którzy zakupy za południową granicą traktują jako brewerie. Podkreślają, że nie ma tam nic, czego nie można kupić u nas w Polsce, a ceny wielu alkoholi, a przede wszystkim piwa są u nas niższe.

Prawdą jest, że to Słowacy są główną siła napędową wielu sądeckich sklepów. O Biedronkach przy granicy nie wspominając.

Sami u siebie, tuz przy granicy. na Polakach zarabiaja tyle tylko, żeby przezyć. 

A polscy turyści, którzy wypoczywają w okolicach Rytra, Piwnicznej, Krynicy czy Muszyny za punkt honoru traktują wypicie oryginalnego słowackiego, piwa czy wspomnianej Becherovki.

ES [email protected]

Fot: Google Street View







Dziękujemy za przesłanie błędu