Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
02/01/2017 - 10:00

Poeci Sądecczyzny: Władysława Lubasiowa

Nestorka współczesnych poetów sądeckich. Znana i poważana autorka ośmiu tomów poezji i jednej powieści. Życzliwa wobec młodych poetów, którym radziła: „być sobą” i odradzała masową „produkcję” wierszy. Zasłużona dla Nowego Sącza działaczka kulturalna. Spędziła tutaj prawie całe swoje długie życie, poza przerwą na studia i jedenastoletnim pobytem na Śląsku.

Władysława Lubasiowa, nazwisko rodowe Szkaradek, urodziła się 16 kwietnia 1919 roku w Nowym Sączu w rodzinie urzędniczej. Ojciec przed wojną zajmował się m.in.  odbudową sądeckiego zamku. Uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Niepokalanek. W 1938 r. zdała maturę i rozpoczęła studia polonistyczne we Lwowie na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza, które brutalnie we wrześniu 1939 r. przerwała wojna. Jako poetka debiutowała bardzo wcześnie w 1935 r. w młodzieżowym piśmie „Zew Gór”, którym opiekował się znany sądecki poeta Tadeusz Giewont-Szczecina, przez rok redagowała tam dział literacki. W latach trzydziestych publikowała m.in. w „Głosie Podhala” i w „Zakopanem”. W 1938 r. otrzymała I nagrodę w województwie krakowskim w konkursie polonistycznym zorganizowanym przez Polską Akademię Literatury i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.

Podczas okupacji udało się jej uciec przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec i dzięki pomocy życzliwych ludzi uzyskać pracę biurową w kamieniołomie i przy regulacji potoku Czercz w Kosarzyskach-Piwnicznej (dwa lata). W 1943 r. wróciła do Nowego Sącza. Podjęła współpracę z Polskim Komitetem Opiekuńczym, wstąpiła do Armii Krajowej, była łączniczką, współpracowała też z Czerwonym Krzyżem. Zdekonspirowana, ukryła się w lasach nad Łomnicą w oddziale kpt. „Hali”.

Po wojnie, by uniknąć aresztowań, jakie dotknęły byłych żołnierzy AK, przeniosła się do Bytomia, potem do Zabrza. Współpracowała z rozgłośnią Polskiego Radia w Katowicach. Drukowała wiersze w „Odrze” i w „Dzienniku Zachodnim”. Wydała tom poezji pt. Wiersze w serii „Arkusz Śląski” (1946), do 1952 r. należała do Związku Literatów Polskich, oddział w Katowicach.

W 1956 r. Władysława Lubasiowa powróciła do Nowego Sącza. Najpierw podjęła pracę w dziale kultury Miejskiej Rady Narodowej (1956–1961), później została dyrektorką Powiatowej Biblioteki Publicznej (1961–1975). Zajmowała się działalnością kulturalną, odnową zabytków, kulturą ludową, świetlicami, pracowała w lokalnym radiowęźle. W latach osiemdziesiątych została członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, później również klubu literackiego Sądecczyzna. Zmarła w Nowym Sączu 31 sierpnia 2010 r., w wieku 91 lat. Jej życzeniem było, by na cmentarzu żegnali ja tylko najbliżsi.

Twórczość literacką rozpoczęła – jak wspomniałem wcześniej – w czasach gimnazjalnych, przed wojną. Po książkowym debiucie w Katowicach w 1946 r. wiersze i prozę publikowała w „Tygodniku Kulturalnym”, w „Życiu Literackim” oraz w prasie regionalnej (1956–1975). Na kolejną książkę trzeba było trochę poczekać. W 1980 r. wyszła w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej osnuta na wątkach autobiograficznych powieść A właśnie zaczął się sierpień. Tytuł zmylił krytyków, próbowali go łączyć z powstaniem „Solidarności”, co autorkę stroniącą od spraw politycznych wprawiło w pewne zakłopotanie. Pierwotny tytuł Nie byłam Emilią Plater uległ zmianie pod naciskiem cenzury, która zresztą mocno ingerowała w ten tekst. Jest on zbeletryzowaną opowieścią o życiu podczas okupacji, o partyzantce i o pierwszych latach po wojnie na Śląsku. W 1985 r. ukazuje się również w LSW drugi tom poezji Wzdłuż drogi (przeleżał w wydawnictwie dziewięć lat), w 1989 r. Sądecka Oficyna Wydawnicza Wojewódzkiego Ośrodka Kultury wydaje wiersze Odbite we mgle, w 1995 r. Stowarzyszenie Civitas Christiana Oddział w Nowym Sączu Cierpki smak jesieni, w 1990 r., w Nowym Sączu ukazuje się Błękit i kolczasty drut, w 1992 r. w Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Delta”, staraniem obywatelskiego Komitetu Obchodów 700-lecia Miasta Nowego Sącza i Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Sączu wydano Tobie miasto moje, w 1998 r. Wydawnictwo Miniatura w Krakowie publikuje Odchodzimy razem i samotnie, a w 1999 r. Niektóre wiersze wybrane.

W twórczości poetyckiej Władysławy Lubasiowej możemy wyodrębnić dwa okresy, a mianowicie czasy przedwojenne, jej poezję młodzieńczą i twórczość dojrzałą, rozpoczynającą się od czasów okupacji, kiedy to jej pokolenie zostało poddane przez okoliczności dziejowe procesowi szybkiego dorastania. Pierwsze utwory wierszowane Szkaradkówny koncentrują się na pochwale ziemi rodzinnej, podkreślają uczuciowy stosunek podmiotu lirycznego do niej, na tematyce religijnej, na aspektach patriotycznych.  Pozdrowienie (1938) to pieśń na temat ziemi ojczystej, I ty jutro odchodzisz – o dziarskich „żołnierzach świeżo umundurowanych” z piosenką na ustach, a „zewsząd rozmowy o wojnie”. Ale znajdziemy i wiersz bardzo osobisty Fontanna łka (refleksje z pobytu w sanatorium przeciwgruźliczym w Zakopanem) i tekst na wzór międzywojennej poezji rewolucyjnej (Zbuntowane szyny). Mamy tu zwroty: „na zmianę idzie do pracy tłum szary kolejarzy” i charakterystyczne dla tej liryki słowa „bunt”, „złość”. W aspekcie artystycznym jesteśmy po części w nastroju poezji romantycznej, także  Skamandrytów, zwłaszcza Kazimierza Wierzyńskiego, ale również Leopolda Staffa. Widać, że młoda poetka poszukuje własnego języka, własnej formy wyrazu artystycznego.

W tomiku debiutanckim i w następnych autorka raz po raz powraca do doświadczeń z czasów okupacji. Przypomina tragiczne zdarzenia (Pacyfikacja), wigilijne rozmyślania więźnia z Auschwitz, zburzone miasto (Z powrotem), w rytm kolędy, z jej atrybutami jak pastuszkowie, Trzej Królowie wpisuje grozę wojny (Czarna kolęda). Rejestruje rozbite nadzieje dwudziestoletniej kobiety „Żałobnym korowodem| przez rudy mech i wrzosy| idą poblakłe  dziewczyny bielić płótno skrwawione” (Idą poblakłe dziewczyny). Przywołuje partyzanckie doświadczenia (W pędzie pod wiatr, Przepraszam cię jodło, Egzamin dojrzałości), czy scenki z 1939 r. (Przed burzą – rodzinny festyn przed wojną, U schyłku wakacji). Powroty do okupacyjnej rzeczywistości połączone są z ludzkimi uczuciami, marzeniami: „biegliśmy łąką do zwykłego życia”, „Lecz jaka radość, gdy na zgliszczach i gruzach| znowu zakwitnie kwiatek...” (Muzy i róża). Rozmyślania o życiu, o dramatach okupacyjnych, doświadczeniach partyzanckich wpisane są w scenerię Beskidu Sądeckiego (Rytro, Radziejowa, Eliaszówka, Wielki Rogacz).

Autorka umie gospodarować słowem, szanuje je, celnie dobiera. Nie nadużywa metafory. To bardzo proste, ale bardzo głębokie w treści wiersze. Poetka wypowiada się ze szczególną elegancją, jest powściągliwa w okazywaniu uczuć, operuje kontrastami, buduje napięcia. Dzięki temu to przywiązanie do ojczystego krajobrazu, jego wręcz adoracja nie stały się banalne. To prawdziwa poezja. Wprawdzie powiada w jakimś tekście „staroświeckie moje wiersze”, to jednak należy uznać to stwierdzenie za swoistą kokieterię autorki świadomej warsztatu poetyckiego.

Dyskretnie odnosi się do rzeczywistości powojennej, z którą nie zawsze się identyfikuje. Akcentuje swoją niezależność „a mnie chcą złapać na postronek| bym nie żeglowała pod wiatr|| wśród rachitycznych czasów| kikuty naszych dni sterczą” (Do górnośląskiej sosny). To wiersz z 1951 roku. Gdzie indziej napisze: „Nie mam odpowiedzi gotowej na żadne pytanie| przeto często dostaję trójkę z minusem i wypadam z szeregów”. W tym kontekście buduje swój własny świat, skonstruowany z wartości trwałych, miłości, uczuć. „Ja kochać tu przyszłam a nie współnienawidzić”. Stąd coraz częstsze powroty do Arkadii dzieciństwa, do ziemi rodzinnej, sądeckiego krajobrazu, ludzi bliskich.

To bardzo obszerny temat. Czytelnikom proponuję lekturę szkicu Eweliny Faron Obraz Sądecczyzny w poezji Władysławy Lubasiowej w: Sądecczyzna w historiografii, literaturze i mediach (Kraków 2013). Tutaj tylko w maksymalnym skrócie przypomnę ważniejsze kwestie. Ziemia sądecka – poza wierszami z podróży do Włoch i nielicznymi powrotami do Lwowa jest stale obecna w tej twórczości, podobnie miasto Nowy Sącz, jego ulice, rzeka Dunajec. To mityczna kraina szczęśliwości, największe dobro, najlepszy przyjaciel (Pozdrowienie, Kołysanka). Aczkolwiek można tu zauważyć swoistą dychotomię: przeszłość kojarzy się ze szczęśliwością, a teraźniejszość z troską. Zmiana perspektywy następuje, gdy poetka rejestruje  ponury czas wojenny, miejsce szczęśliwej krainy zajmuje tragiczny raj utracony (pastorałka Czarna kolęda, czy o ulicy Berka Joselewicza Pozwólcie róść kwiatom). W krajobraz sądecki na trwale wpisana jest duchowość, religia z odchodzącymi śladami kultury łemkowskiej (Ikony). Jakby esencją duchowych przeżyć podmiotu lirycznego jest Stary Sącz z klasztorem klarysek. Najwięcej tych tekstów w jubileuszowym tomie Tobie, miasto moje, ale również w innych ten temat jest stale obecny. Nic więc dziwnego, że w antologii Janiny Kwiek-Osiowskiej Ziemio moja sądecka Władysława Lubasiowa jest najczęściej cytowana.

Bolesław Faron

POZDROWIENIE
Nie mogłaś mi dać, ziemio,
majątków ani pieniędzy,
skąpo karmiona słońcem,
sieczona gradem i deszczem.

Aleś mi dała więcej
niż można za złoto dostać:
tęskniące w niebo ręce,
serce jak źdźbła trawy proste.

Dałaś mi wiarę niezłomną,
chęć by przeszkody kruszyć,
by brud co dłoni się czepia —
nie czepił się nigdy duszy.

I dałaś mi poszum lasów,
i dałaś mi woń łąk kośnych,
i tęczę z wierszy nad sercem,
całą swą krasę przed oczy.

Przeto bądź pozdrowiona
piosenką z górskich przełęczy,
oprócz twojego uśmiechu
nie trzeba mi nic więcej.

1938


KANYŚ JEST FRANKU?
Cieniom Władysława Orkana
Kanyś jest Franku? Wiatr od pola leci,
na ugorzysku siada zadumany,
znowu się zerwie, jęk wśród boru wznieci —
aż się rozgrają drzewa jak organy...
I coś tam płacze, woła bez ustanku:
kanyś jest Franku?

Kanyś jest Franku? W chatach naszych nędza,
po nocach budzi głodnych dzieci łkanie,
sen o aniołach z oczu naszych spędza —
czyż przyjdzie lepsze jutro ze świtaniem?
Kto nas umocni w wierze o poranku!
Kanyś jest Franku?

Kanyś jest Franku? Franku najmilejszy!
Ramiona nasze omdlałe od trudu...
Została jeno przygarść twoich wierszy,
kilka ksiąg, twoje ukochanie ludu...
i kilka zwiędłych liści w laurów wianku —
gdzie jesteś Franku?

APOSTROFA
Gdzie mi tam do spiętrzonych metafor,
poetycznych esów-floresów,
nie wkładam do wymyślnych amfor
orchidei wyciętych z papieru.

Moja młodość zagubiona i gorzka
uleciała z krzykiem dzikich gęsi.
Moje wiersze wyrastały na wrzosach
ciemniejących od krwi nie obeschłej.

Przeto dziś chcę, niech rozkwitną znów wiosną
i pogodnie się pokłonią jesieni.
Niech się łamią i w niebo niech rosną,
oddechem niech będą mej ziemi.

Gdzie mi tam do kunsztownych przenośni,
słowo w słowo jak snop żytni wiążę —
tak bym chciała zaśpiewać najprościej
jak mój dziad, gdy wychodził siać zboże.

CZARNA KOLĘDA

Szli drogą pastuszkowie
pobici i bosi,
zbójcy wzięli im buty
krew zlepiła włosy
i sterczały na głowach
jak korony z cierni,
oni w niebo patrzyli
ciągle czemuś wierni:
hej, kolęda! kolęda!
Szli drogą Trzej Królowie
od Krakowa w góry,
wypędzeni z Wawelu,
wzięci na tortury;
jakieś wojsko im śni się,
jakieś hufce zbrojne
i o Anglii radzili,
i o wielkiej wojnie;
hej, kolęda! kolęda!
Rozstrzelano aniołów,
co wiedli ich kroki,
na sądeckiej dziedzinie
na wzgórzu, Wysokie,
a ludzie przerażeni
płakali po mieście:
zginął tam i Pan Jezus,
a zostały bestie —
hej, kolęda! kolęda!

1941

IKONY

Ikony,
z kaplicy wzgórz,
z witraży karpackich buków
wyrwane,
w magazynie muzeum zamknięte,
modlą się o zmartwych powstanie
i żywot wieczny
wszystkich świętych.
O wyniesienie na ołtarze
przedwiecznej puszczy
w świeczniki gwiazd
i piorunów.
O ran przewiązanie stułą miłosierdzia.
O sygnaturkę ptaków
na dzwonnicy wiosny.
O szarotkę miłości.

1978


W SŁOŃCU

W słońcu rozkwitł Stary Sącz pieśniami,
lecz najserdeczniejszy ton uwięził
w klauzurze mur głuchy.
Anioł, który czuwał tu od zwiastowania,
nie uchylił przede mną furty.
Niosłam w dłoniach Księgę Psalmów
jak klucz.
Klękałam.
Kołatałam
do bramy.
Dzwonek w źródle cudownym usnął.
I zostałam. I wciąż czekam
pod drzwiami.


PRZENIOSŁAM MIŁOŚĆ MOJĄ

Miasteczko prowincjonalne, jak ze starego sztychu,
koronka chmur wyrudziałych nad murem obronnym
ongiś —
i kiedy wiatr ryterski nocą zapłacze na strychach
księżyc ucieka z baszty, pies w pustych uliczkach
skomli.
Ziemio, łagodna łąk kwieciem, zębami kamieni
ostra,
Dunajec cię objął ramieniem, ramieniem objął
cię Poprad.
Przez wszystkie niepokoje, zawody, bolesne
rozstania
przeniosłam miłość moją — jak w dłoniach dzban
z wodą źródlaną.


Jest miasto

Jest miasto
na wzgórzu wyciągnięte jak pies:
ogon miażdżą kleszcze fabryk,
pokiereszowany wojną łeb...
Gdy zza rzeki patrzy
ten i ów,
każde oczy łowią inny szczegół:
tego wieże kościołów wznoszą w niebo,
tamten widzi tylko knajpy neon —
ja widzę więzienie.

W tym więzieniu zza krat twoja twarz
i uśmiech, co przez zło się przedziera:
przez swastyki, przez młoty i sierp
znak mi ślesz,
że nieśmiertelna jest
nadzieja.

Był zamek

Był: słowo srebrno-czarne,
żałobą zatarte...
Na pagórku był zamek,
na baszcie napis:
Virtus nobilitatis character.

Ruiny.
Lecz niestety
nie tylko kamienie oblepia brud.
Czyżby również wtedy
rozpadł się w gruzy i świat dawnych cnót?


Tędy chodziliśmy młodzi

Tędy chodziliśmy
młodzi,
w miłości, snach i zachwytach,
srebrzyła się ulica Matejki,
na Plantach jaśmin zakwitał -
choć czas był wojennej grozy,
trupim czaszkom na czapach na przekór,
przypinałeś mi do włosów
jaśminowe gwiazdeczki.

W podróży
Już po świętym Marcinie,
a więc szykuj się w podróż.
Nad polami wrony żałobne
popędzają skrzydłami godziny
uciekające.
Nie pakuj bagażu.
Niepotrzebny. Nawet
ta książka, fotografie, wiersze...
Nie weźmiesz niczego
oprócz grzechów.
I nadziei,
że będą odpuszczone.

Władysława Lubasiowa







Dziękujemy za przesłanie błędu