Demonstracja przed Sejmem: demokracja na trąbki

Ponad dwa tysiące osób uczestniczyło w niedzielę, ok. godz. 15 w demonstracji przed Sejmem. Wycie kibicowskich trąbek, w które z zapałem dęli uczestnicy, w spokojne popołudnie niosło się daleko od Pięknej i Wiejskiej.

Mieszkańcy Warszawy i okolic, delegacje sympatyków KOU-u z całego kraju, także w niedzielę byli obecni przed Sejmem. Z prowizorycznej trybuny, w mroźny dzień zagrzewali ich przemówieniami politycy i aktorzy a zgromadzeni odpowiadali, zgodnie skandując podawane im hasła i dmąć przeraźliwie w kibicowskie trąbki.

Demokracja, wolność słowa i równie wolne media - w obronie tych wartości co rusz wznosili okrzyki. Co budziło ich sprzeciw? Jak mówili - dyktatura, cenzura i PiS, który - ich zdaniem - pozbawia Polaków wszelkich podstawowych swobód, w tym prawa do demonstracji...

Z Sejmu, na trybunę przybiegali co jakiś czas posłowie Nowoczesnej i PO, zapewniając, że wytrwają w okupacji sejmowej sali obrad i wznosząc okrzyki o "zjednoczonej opozycji". Potem znów z głośników dobiegały pieśni Kaczmarskiego. Ile przed Sejmem wytrwają protestujący, trudno powiedzieć. Warszawa, miasto, w którym niemal każdego dni odbywają się protesty, marsze i kontrmarsze szybko na takie wydarzenia obojętnieje...

Na razie w niedzielę było jeszcze poważnie, choć czasem atmosfera przypominała już piknik. Alejami Ujazdowskimi w stronę Sejmu i z powrotem niespiesznie przemieszczały się grupki osób chcących wziąć udział w demonstracji lub już z niej wracających.

Od tych, którzy nieśli ze sobą transparenty lub flagi odróżniali się "zwiedzający", którzy najwyraźniej przyszli głównie po to, by naocznie przekonać się która telewizja pokazuje bardziej rzetelny obraz tego, co dzieje się przy Wiejskiej. Kto spodziewał się tu jakichś batalistycznych scen, musiał wrócić przed telewizor.
Tekst, Fot. (tek)