Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
29/01/2016 - 13:15

Dziesięć lat temu sądeccy strażacy spieszyli z pomocą ofiarom katastrofy budowlanej w Katowicach

Wczoraj minęło dziesięć lat od największej katastrofy budowlanej w Polsce. 28 stycznia 2006 roku pod naporem śniegu zawalił się dach hali w Katowicach, w której odbywały się Międzynarodowe Targi Katowickie. W katastrofie zginęło wtedy 65 osób, a 144 zostały ranne.

Wśród setek ratowników, którzy spieszyli wtedy z pomocą ludziom uwięzionym w zawalonej hali byli strażacy z Małopolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Nowego Sącza.

dziesiąta rocznica katastrofy w Katowicach

O tamtych trudnych chwilach rozmawiamy z starszym brygadierem Pawłem Motyką, zastępcą komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu

Jak Pan wspomina ten trudny czas?

- Jako coś bardzo tragicznego i jednocześnie niewiarygodnego. Szczególnie, że sposób otrzymania informacji o tym zdarzeniu był dziwny i zaskakujący.

Panie komendancie osobiście nie brał Pan udział w akcji ratowniczej w Katowicach, ale koordynował działania związane z wyjazdem ratowników do Katowic. Pamięta Pan okoliczności, w jakich otrzymaliście informacje o tragedii.

- Doskonale. Takich rzeczy nie zapomina się. Okoliczności, w jakich dotarła do nas wiadomość o tragedii były nietypowe. Zanim informacja o zawaleniu się dachu hali, w której odbywały się Międzynarodowe Targi Katowickie została podana do publicznej wiadomości, do stanowiska kierowania Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu na numer alarmowy 112 zadzwoniła kobieta, która jeździła wtedy na nartach w Wierchomli z dramatycznym pytaniem, czy wiemy coś o zawalonej hali w Katowicach. Dyżurny na stanowisku kierowania nie odrzucił tego zgłoszenia. W rozmowie zaczął wypytywać kobietę o szczegóły, choć nie był to nasz tern działania. Dowiedział się on od niej, że zadzwonił do niej jej mąż, który, w momencie katastrofy był w hali i leżał pod zawalonymi elementami budynku.

dziesięc lat katastrofy w Katowicach

Od tego momentu ruszyły procedury ratownicze?

- Dyżurny nie do końca wierzył w to, co usłyszał, dlatego poprosił o numer telefonu do męża tej Pani i zadzwonił do niego. Udało mu się z nim połączyć. Mężczyzna potwierdził, że leży przygnieciony zawalonymi elementami hali. Dyżurny, błyskawicznie, drogą służbową potwierdził tę informacje i rozpoczął alarmowanie grupy poszukiwawczo – ratowniczej jeszcze przed nadejściem dyspozycji w tym zakresie. Zadzwonił do zgłaszającej zdarzenie kobiety, aby ją uspokoić i poinformować, że służby ratownicze już działają na miejscu zdarzenia. 

W jakim czasie zebrano wtedy grupę, która udała się do Katowic?

- Choć było to sobotnie popołudnie, w środku karnawału, grupa zebrała się bardzo szybko. Dzięki telefonowi kobiety zyskaliśmy dodatkowe cenne minuty.

Liczyła się każda godzina?

-  Jak najbardziej. W Nowym Sączu stacjonował wówczas śmigłowiec  Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. To była, jak to się mówi, „szybka piłka”.  Błyskawicznie podjęto rozmowy o możliwości wykorzystania śmigłowca do transportu ratowników w ramach podpisanego porozumienia. Było już po zmroku. Warunki do lotu nie były sprzyjające.

dziesieć lat katastrofy w katowicach

Szybko udało się przetransportować część sądeckich strażaków do Katowic…

- Dzięki dużej odwadze pilotów i podjętym ryzku lotu dziesięciu ratowników wraz z psami około godziny 18.00 wyleciało do Katowic. Dowódca grupy otrzymał telefon do zasypanego mężczyzny, aby nawiązać z nim kontakt, w miarę możliwości zlokalizować go i wydobyć. Po godzinie dziewiętnastej strażacy z Nowego Sącza weszli do działań ratowniczych. Na miejscu wydobyli spod gruzów cztery żywe osoby oraz trzy martwe.

Ilu sądeckich strażaków brało udział w akcji  ratowniczej?

- Dziesięciu ratowników wraz z psami poleciało śmigłowcem. Równocześnie pozostała grupa licząca kilkunastu strażaków, udała się w tym samym czasie samochodami do Katowic. Ta część grupy dojechała na miejsce po godzinie dwudziestej drugiej. Po tym czasie już nikogo żywego nie udało się odnaleźć. 

Historia zgłoszenia, które otrzymał wówczas dyżurny na stanowisku kierowania Komendy Miejskiej PSP w Nowym Sączu miała dalszy ciąg?

- Jak najbardziej. Następnego dnia w niedzielę śledziłem przebieg akcji w środkach masowego przekazu. Oglądając relację jednej z telewizji informacyjnych z miejsca zdarzenia, moją uwagę przykuła dyskusja na temat lokalizacji osób zasypanych na podstawie sygnału telefonicznego. Była ona ilustrowana materiałem filmowym, w którym wypowiadali się ludzie czekający w nocy przed halą na swoich bliskich, którzy byli zasypani. Na koniec reporter poprosił o przedstawienie się. Osoby, które się wypowiadały podały swoje nazwisko. Jedna z nich podała takie samo nazwisko, jakie nosiła kobieta, która dzień wcześniej dzwoniła do nas i jako pierwsza informowała o katastrofie prosząc o pomoc. Po tym materiale zadzwoniłem do dowódcy naszej grupy w Katowicach z pytaniem, czy dodzwonił się do tego zasypanego mężczyzny. Odpowiedział mi, że dzwonił, ale telefon milczał. Mogło to oznaczać, że osoba ta nie żyje lub, że bateria telefonu tej osoby rozładowała się. Mając numer do zgłaszającej długo zastanawiałem się, czy skontaktować się z nią i zapytać, co z mężem?

Obawiał się Pan tego telefonu?

- Obawiałem się, że usłyszę smutną informację. Jednak zadzwoniłem. W słuchawce usłyszałem głos uradowanej kobiety, która, jak się okazało była z mężem w szpitalu i dziękowała nam za uratowanie mężowi życia. Po tej rozmowie od razu zadzwoniłem do naszego dowódcy informując go o uratowanym mężczyźnie. Wtedy usłyszałem od niego, że jeden z mężczyzn, którego wyciągali sądeccy strażacy mówił, że dzwonił do żony.

I to jest chyba najlepsze podziękowanie dla strażaków?

- Jak najbardziej. Ocaliliśmy życie tego człowieka i innych uczestników targów. Radość uratowanych osób i ich rodzin jest najcenniejsza dla każdego ratownika. Nadaje ona sens służbie i motywuje do podejmowania kolejnych trudnych wyzwań.

Dziękuję za rozmowę

(MACH)

Fot. arch. KM PSP w Nowym Sączu.

Katowice, dziesięć lat katastrofy










Dziękujemy za przesłanie błędu