Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
25/04/2016 - 05:00

Czy poseł Elżbieta Borowska robi dobrą minę do złej gry kukizowców?

Choć w klubie parlamentarnym Kukiz’15 ostatnio niebezpiecznie trzeszczy, twierdzi, że to temat nadmuchany przez media. O odejściu Kornela Morawieckiego mówi, że dzięki temu oczyściła się atmosfera w politycznej formacji. Czy to robienie dobrej miny do złej gry?

Agnieszka Michalik rozmawia z poseł Elżbieta Borowską 

Nie macie ostatnio najlepszej passy. Najpierw była awantura z Kornelem Morawieckim, teraz w internecie pojawiło się nagranie Pawła Kukiza, który w wulgarnych słowach mówi o narodowcach. Narodowcy żądają przeprosin i zastanawiają się nad wyjściem z klubu. Coraz więcej tych, którzy wieszczą wam rozpad. 

Rychły rozpad klubu wieszczono nam już wiele razy. Praktyczne od wyborów cały czas słyszeliśmy, że się rozpadniemy, ponieważ jest u nas duża rozbieżność poglądów. Ale nawet jeżeli dzielą nas takie różnice, z czym zresztą mamy do czynienia także w innych ugrupowaniach w obecnych w sejmie, to przecież mamy wspólny cel zmiany ustroju państwa i oddania go obywatelom, na przykład przez zniesienie progu referendalnego. To politycy mają wykonywać wolę narodu, a nie na odwrót. W naszym w klubie parlamentarnym jest bardzo wiele osób, które może wcześniej się ze sobą nie stykały, ale zmierzały w tym samym politycznym kierunku, czyli po zmianę systemu politycznego i po odebranie władzy absolutnej partiom politycznym. I to jest dla nas fundamentalna sprawa.

Czy ten fundament teraz nie pęknie. Narodowcy poczuli się obrażeni.

Jak widać nie wszyscy. Jedynie Robert Winnicki, który szukał jakiegoś pretekstu, co można było zaobserwować od jakiegoś czasu. Zresztą z tego samego powodu inni posłowie z Ruchu Narodowego poprosili jakiś czas temu Pawła Kukiza o to, żeby w prezydium klubu reprezentował ich ktoś inny. Właśnie przez nieudzielanie się Winnickiego w pracach ruchu i przez to rzeczywisty brak reprezentacji tego ugrupowania politycznego. Paweł Kukiz w ostrych słowach wyraził się o ludziach mających rasistowskie i antysemickie poglądy i to powinno mu się poczytywać za plus. Każdy kto chce pracować dla Polski ma otwarte drzwi do naszego klubu, ale nie zgadzamy się na marnej jakości politykierstwo, zwłaszcza wewnątrz naszej grupy.

Do nagranie, które wyciekło do sieci miało dojść latem zeszłego roku, jeszcze przed wyborami, a kilka tygodni później działacze Ruchu Narodowego wystartowali do Sejmu z list Kukiz’15. Czy ujawnienie nagrań to może być próba dokonania podziału w klubie Kukiza?  Skorzystać mogłoby na tym Prawo i Sprawiedliwość.

Próby podzielenia nas trwają jeszcze od czasu kampanii wyborczej. Obserwowaliśmy to wiele razy i obserwujemy teraz. Prawda jest taka, że stajemy się niewygodni dla wszystkich partii. Nie wzięliśmy subwencji i pokazujemy, że bez tych milionów można prowadzić prace legislacyjne i wypuszczać projekty ustaw. Nie mamy też wynajętej firmy PR-owej. Wszystko robimy sami, analizujemy druki, przygotowujemy się do wystąpień, piszemy interpelacje. Nie jest to oczywiście proste. Musimy włożyć w to dwa razy więcej wysiłku, ale dzięki temu z budżetu państwa nie zabieramy każdego roku ośmiu milionów złotych. O nagraniach wiedzieliśmy od wielu miesięcy, ale akurat to nie może nas twstrzymać od realizowania naszych celów. Nie możemy dać się szantażować. Wypłynie coś, trudno. Wtedy trzeba włożyć w swoją pracę dwa razy więcej wysiłku, żeby przekonać obywateli o słuszności swojego zachowania. Nie wolno się kierować słupkami sondażowymi.

Pani klubowi nie przysłużyła się też sprawa zbojkotowania głosowania nad wyborem nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Kukiz dużo zaryzykował dogadując  się z Nowoczesną i Platformą Obywatelską. Prawo i Sprawiedliwość było skuteczniejsze,  przekonało kilku waszych posłów, żeby do bojkotowania się nie przyłączali  no i wyszła klapa.

No cóż, polityka ma być przede wszystkim skuteczna. Ale akurat w tym wypadku nam się to nie udało. Natomiast cała ta sprawa dogadywania się jest mocno nadmuchana. To była tylko rzucona idea, że będzie możliwość zerwania kworum. Ta sytuacja nas  po prostu zaskoczyła, ponieważ wcześniej w ogóle nie było mowy o tym, że będziemy glosować nad kolejnym sędzią do Trybunału Konstytucyjnego. Tego w ogóle nie było w porządku obrad. I to stało się powodem takiej, a nie innej decyzji, tym bardziej, że przed głosowaniem apelowaliśmy do PiS, żeby te sprawę odroczyć. Argumentowaliśmy, że na następny dzień będą uroczyste obchody chrztu Polski i wiadomo było, że wybór sędziego bez jakiejkolwiek próby osiągnięcia kompromisu wywoła duże zamieszanie i nie jest to potrzebne w takiej chwili. Stopniowaliśmy więc naszą postawę wobec wyboru nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

Jednak na tym sojuszu, jeśli nawet potraktować to incydentalnie, na pewno straciliście wizerunkowo u waszych wyborców, którzy raczej nie tolerują  ugrupowania Ryszarda Petru i PO.

Wiem, że to może kojarzyć się jak najgorzej, ale to nie był żaden sojusz. To był tylko pomysł, który podchwyciły inne kluby opozycyjne. Natomiast jeśli chodzi o naszych wyborców, to zarzutów nam nie stawiają. Zarzuty kierowali do nas  wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, którzy do tej pory patrzyli na nas przychylnym okiem,  ponieważ od wielu miesięcy mówiono, że jesteśmy cichym koalicjantem i przystawką. Tego typu określanie nas dotykały.

A nie jesteście cichym koalicjantem? Wskazywałaby na to większość głosowań w sejmie, podczas których  Kukiz’15 podnosił ręce tak jak rządząca prawica.

To nie jest prawdą. Jesteśmy młodym ugrupowaniem, które buduje swoją tożsamość, swoją markę i wyznacza sobie cele. Natomiast nie jesteśmy niczyim koalicjantem.

Czy sprawa próba zbojkotowania głosowania nad wyborem nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego było demonstracją politycznej niezależności?

Nie, to nie była demonstracja. Tu po prostu chodziło o konkretna sprawę. Natomiast  podczas głosowań w sejmie naszym sprzymierzeńcem jest zawsze interes Polski. Jeśli ktoś inny chce do nad dołączyć, to nie możemy go wykluczyć. Sadzę, że to bardziej zamieszanie medialne spowodowało bardzo ostrą wymianę zdań na tych wielu biegunach i zarzutu jakie padły.

Cieniem na wizerunku Kukiz’15 położyła się też sprawa głosowania „na cztery ręce”. Jak  pani ocenia postawę swoich byłych już klubowych towarzyszy, którzy złamali prawo?

To jest bardzo przykre, bo chodzi o osoby bardzo przez nas lubiane. Pani poseł Małgorzata Zwiercan jest bardzo ciepłą, pracowitą osobą, która niesie pomoc ludziom, a jeśli chodzi o Kornela Morawieckiego, to oczywiste, że po prostu chodziło o chęć budowania przez niego pozycji własnego syna. No cóż, to silne więzi ojca i syna i nikt mu z tego powodu dużego zarzutu nie robi. Ale przykro, że potraktowano nas jako środek do budowania pozycji Mateusza Morawieckiego, który stał się członkiem Prawa i Sprawiedliwości, a jego ojciec głośno mówi o tym, że w wicepremierze widziałby następcę Jarosława Kaczyńskiego. Interes klubu okazał się mniej istotny niż interes Kornela Morawieckiego. 

Teraz Kornel Morawiecki dąży do tego, żeby założyć własne koło poselskie. Na razie mówi się o trzech parlamentarzystach Kukuz’15 , którzy są gotowi do niego dołączyć. Morawiecki będzie zapewne chciał wytransferować kolejnych kukizowców.  Czy próbował robić zakusy na panią?

Nie. I nie sądzę, abym taką propozycję chciano do mnie kierować. Szansę na start w wyborach parlamentarnych otrzymałam od Pawła Kukiza i to oczywiste, że chcę być wobec niego lojalna, a po drugie mój mandat, który jest oczywiście mandatem autonomicznym,  należy także do tych, którzy głosowali na nasze ugrupowanie. A poza tym nie jestem skłonna szukać własnych politycznych korzyści.

Tę inicjatywę Morawieckiego nazywa się kołem satelickim. Czy nie istnieje obawa, że to może się stać impulsem do kolejnych koalicyjnych ucieczek? Polityka to jednak gra interesów. Nie wszyscy są ideowcami. No i jest silny pociąg do władzy. A tę ma PiS.

Mimo, że cała ta sprawa oczywiście bardzo nas dotknęła, to jednak widzę, że po tym wszystkim wzmożoną mobilizację kolegów i widzę też pewne oczyszczenie atmosfery. O tym, że Kornel Morawicki chce budować własną partię nie dowiedzieliśmy się nagle, po tych ostatnich wydarzeniach. Mówił to już wcześniej. Więc to nie jest tak, że zostaliśmy tym zaskoczeni. Teraz mamy jasność sytuacji, co zapewne było potrzebne. Wyciągnęliśmy też wnioski. Musimy ze sobą trochę więcej rozmawiać i iść z naszymi pracami do przodu, tym bardziej , że mamy rozpoczętych kilka projektów ustaw i kilka inicjatyw, nad którymi chcemy się teraz skupić. 

Rozmawiała Agnieszka Michalik

fot: E.B, Fecebook







Dziękujemy za przesłanie błędu