Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
15/01/2017 - 08:30

Arktyczne mrozy były im niestraszne. PTTK na Radziejowej

Jak co roku pierwsza niedziela stycznia to tradycyjna już wycieczka PTTK na Radziejową a powyższy tytuł najlepiej opisuje zmagania piechurów z PTTK z królową Beskidu Sądeckiego Radziejową (1262 m).

W tym roku, w przeciwieństwie do poprzedniego, śniegu jest pod dostatkiem, a mróz też znaczny bo minus 20, a może nawet więcej. Na dworcu PKS zwanym też MDA odliczanie kolejnych uczestników, którzy zdecydowali się „powalczyć” w tych warunkach . Okazało się, że przybyło łącznie 13 śmiałków. Część turystów już w święto Trzech Króli w drodze na Cyrlę „szlifowało” formę w takich trudnych warunkach. Tegoroczna trasa wiedzie w przeciwieństwie do wcześniejszych lat z Małej Roztoki do Wielkiej (zawsze było na odwrót, ale trzeba w życiu coś modyfikować).

Wygodną drogą po kilkugodzinnym marszu docieramy na Przełęczy Żłobki (Zawory), gdzie warunki są dość ekstremalne, bo nie dość że zimno to jeszcze bardzo mocny wiatr. Grupa trochę się rozciągnęła ale w imię turystycznej przyjaźni( i nie tylko!) musimy odczekać w tych warunkach na „ostatnich” trochę wymęczonych. Natomiast młodość nie zna ograniczeń i dwóch kolegów zdobywa szczyt kilkadziesiąt minut przed resztą grupy, by potem tam marznąć (ha, ha..!) czekając na pozostałych. A na szczycie bezwietrznie i co ciekawe to chyba pierwsza Radziejowa bez ogniska?! Ale zdjęcie oczywiście musi być, i to w  powiększonej grupie bo z przybyłymi wędrowcami z Krakowa .

Schodzimy na przełęcz Długą i dalej ścieżkami znanymi tylko Michałowi doradcy przewodnika Tadeusza . Ale najciekawsze przed nami. Jest pewna modyfikacja trasy, nie będzie zaplanowanej Hali Koniecznej ale bezpośrednio „na krechę” w dolinę.

Zobacz: Pasterka PTTK w Jaworkach [zdjęcia]

Ten odcinek był dla większości chyba największą frajdą, zwłaszcza dla tych którzy nie mieli jeszcze okazji w taki niecodzienny sposób wędrować po Beskidzie. Zresztą zadowolenie malujące się na twarzach najlepiej o tym świadczyło. Śnieg powyżej kolan, zakosami od drzewa do drzewa po naprawdę stromym zboczu aż wylądowaliśmy na dnie potoku. Teraz rodzi się pytanie, gdzie dalej, bo wkoło tylko las? Ale czy doświadczeni przewodnicy mogą się zgubić w swoim Beskidzie Sądeckim? Szybko „łapiemy” jakąś leśną dróżkę, która doprowadza nas do miejsca zwanego Borsuczycy a stąd już prosto przed siebie doliną Wielkiej Roztoki w kierunku Rytra i przystanku autobusowego, gdzie następuje zakończenie tegorocznej przygody z Radziejową.

I oczywiście za rok znów tu wrócimy.

Michał Kelm







Dziękujemy za przesłanie błędu