Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
25/04/2017 - 07:45

Wojciech Gunia - autor nam bliżej nieznany?

Absolwent pierwszego liceum ogólnokształcącego w Nowym Sączu. Jest uważany za jednego z najlepszych twórców literackiego horroru w Polsce, a jego książki i opowiadania cieszą się uznaniem krytyki i czytelników, Wojciech Gunia w swoim rodzinnym mieście jest prawie że nieznany.

Co sprawiło, że zakochałeś się w słowie pisanym, w twórczości literackiej?
Kiedy byłem mały, moja babcia bardzo dużo mi czytała, więc szybko nabyłem tę umiejętność. A ponieważ zawsze miałem naturę raczej samotnika, dużo czasu spędzałem wśród książek. Nie było jeszcze wtedy Internetu, do telewizji średnio mnie ciągnęło, za to rodzice mieli w domu mnóstwo lektur. Więc to zawsze było moje środowisko naturalne.

Oczywiście, mając te sześć czy trochę więcej lat nie zakładałem, że będę pisać. Po prostu zawsze sporo czytałem. Tak się złożyło, że dość szybko odkryłem dla siebie literaturę grozy. Rodzicie mieli wydanie opowiadań Edgara Allana Poe, ze wspaniałej, tzw. „białej serii” Wydawnictwa Literackiego. I tego Poego pochłaniałem, choć oczywiście niezbyt jeszcze rozumiałem tę twórczość. Powiedzmy, że jej duch do mnie silnie przemówił.

Twoje pierwsze kroki w twórczości własnej to okres nastoletni, trudny dla większości młodych ludzi. Przyjaciele i nauczyciele do tej pory wspominają twoje satyryczne kabarety. Czy szkoła i nauczyciele pomogli Ci rozwinąć talent i ukierunkować?
Na pewno był to etap niezbędny, z kilku powodów. Liceum to okres, kiedy dość silnie formuje się podejście do świata. Czas młodzieńczy to także w życiu wielu osób najbardziej kreatywny okres – to właśnie wtedy pisze się wiersze (na ogół strasznie złe), próbuje się tworzyć muzykę, maluje się i rysuje.

Pamiętam z okresu licealnego właśnie taki świetny ferment, kiedy chłonęło się z przyjaciółmi nowe rzeczy, kiedy wszystko było fantastycznie świeże i stymulujące. Miałem dobrą szkołę: nigdy nie tłamsiła mnie w żaden sposób. Wprost przeciwnie. Kadra pedagogiczna w I L.O. stworzyła bardzo sprzyjające rozwojowi warunki.

To właśnie w liceum poznałem twórczość Camusa, Schulza, Ionesco, Becketta i Bursy, którzy mocno wpłynęli na mój światopogląd. Te kabarety, o których wspominasz, to były takie moje pierwsze wprawki, bo choć scenki z założenia miały być śmieszne, to jednak – o ile pamiętam – były dość upiorne. Młodzi ludzie popełniali samobójstwa, ktoś kogoś poniżał i tak dalej. Publiczności było przy tym wesoło, a postaciom na scenie smutno. To była bardzo dobra lekcja.

Czy tę mroczność, satyrę i prześmiewczy nieco stosunek do życia i głupoty ludzkiej to cechy charakteryzujące twoją twórczość?
Ogólnie określiłbym to jako zakrojony na szeroką skalę pesymizm, zarówno w odniesieniu do świata, jak i w odniesieniu do ludzi. Niekoniecznie jestem prześmiewcą, w moich pracach jest raczej niewiele zabawnych scen, choć oczywiście zdarza mi się użyć czarnego humoru. Ludzka głupota mnie, rzecz jasna, mierzi, ale ponieważ nie za bardzo wierzę w to, że ludzie mogą sobie wybrać kim i jacy się stają, mam dla niej coraz więcej wyrozumiałości.

Sam pewnie też nie raz w życiu grzeszyłem deficytem rozsądku. Zresztą, sama ludzka głupota nie jest jeszcze taka straszna. Nie przeceniajmy roli mądrości! Większość ludzi w dziejach ludzkości była niepiśmienna i nie wykazywała zainteresowania niczym ponad koniec własnego nosa, a jednak mimo to świat się jakoś koślawo kręci. Głupota bywa zabawna, czasami ma przykre konsekwencje, ale dopiero głupota połączona z okrucieństwem jest czymś naprawdę paskudnym. I o ile głupotę jakoś można jeszcze zredukować, to okrucieństwa już nie.

Jesteś autorem dwóch książek i szeregu mniejszych publikacji w antologiach i czasopismach. Co współczesny czytelnik może znaleźć w twojej twórczości?
Czytelnik raczej nie znajdzie u mnie nic budującego. Wiem, że to nie jest dobra odpowiedź z marketingowego punktu widzenia, ale nic na to nie poradzę: jako autor zajmuję się literaturą grozy, weird fiction, horrorem. Jak zwał tak zwał, piszę historie, które do wesołych i krzepiących raczej nie należą.

Staram się za to pisać uczciwie: podług własnych możliwości i wiedzy. Więc piszę o świecie, który jest koszmarem, o zdarzeniach, które są jak z koszmaru i o ludziach, którzy w tych koszmarach tkwią. Uspokajam: nie epatuję przemocą, krwią i flakami. Raczej staram się wpisać w estetykę grozy oniryzm właściwy Schulzowi i parabole właściwe dla twórczości Kafki, których podziwiam. Więc piszę, ogólnie mówiąc, o świecie, który uważam za totalnie pomylony.

Wojciech Gunia (ur. 1983r),  absolwent polonistyki UJ. Debiutował w 2014 r. zbiorem opowiadań „Powrót” (Kraków 2014), uznawanym za jedną z najlepszych powojennych autorskich antologii horroru w Polsce. Wydana w 2016 r. Powieść „Nie ma wędrowca” jest przez wielu czytelników i krytykę uważana za najważniejszy polski horror ostatnich lat. Autor wielu opowiadań i artykułów publikowanych w prasie („Nowa Fantastyka”, „OkoLica Strachu”, „Trans/wizje”), a od czasu do czasu tłumacz awangardowych horrorów.

(Ola)







Dziękujemy za przesłanie błędu