Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
24/02/2018 - 10:45

Rodziny wielodzietne mają się dobrze jak nigdy dotąd?

Jak dziś żyje się rodzinom wielodzietnym w Polsce? Czy program 500 plus spełnił swoje zadanie? Jest dostatniej? Bezpieczniej? Wskaźniki demograficzne lecą w górę? O polskiej polityce socjalnej i rodzinnej, jej mocnych i słabych stronach, rozmawiamy z Joanną Krupską, prezesem Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”.

Tak. Karta Dużej Rodziny to fajne narzędzie, które zmienia podejście do rodzin wielodzietnych i ich wizerunek. Tutaj rodziny nie występują jako ci biedni, ubodzy ludzie, którym trzeba pomóc. Nikt nie musi pokazywać swoich dochodów, żeby uzyskać Kartę Dużej Rodziny, bo to jest mechanizm powszechny, przyznawany nie dlatego, że ktoś ma małe dochody, ale dlatego, że rodzina ma minimum trójkę dzieci.

Swoją drogą jest to jedyny mechanizm polityki rodzinnej, który jest dedykowany tylko dla rodzin wielodzietnych. To mechanizm, który w jakimś sensie takie rodziny nobilituje, bo z racji tego, że pani ma trójkę dzieci przysługuje pani coś lepiej, coś ekstra.

Na Kartę Dużej Rodziny nie można patrzeć tak, jak na program 500 plus. Karta Dużej Rodziny nie przyniesie takich sum pieniędzy, jakie płyną z programu 500 plus. Karta jest narzędziem świadomościowym, które pokazuje, że rodziny wielodzietne są dla społeczeństwa czymś bardzo wartościowym.

Jak dziecko podróżuje ze swoją klasą pociągiem i wyciąga Kartę Dużej Rodziny i może przejechać za darmo, to jest z tego dumne. Nam chodzi o to, by dzieci i rodzice z rodzin wielodzietnych byli dumni z tego, że mają duże rodziny. Żeby te rodziny wiedziały, że wielodzietność to coś dobrego, a nie coś czego trzeba się wstydzić.

Mówimy o samorządach a co z zaangażowaniem prywatnych przedsiębiorców, firm?

Karta Dużej Rodziny to dobre narzędzie dialogu społecznego. Zniżki, które na kartę są przyznawane, dawane są z dobrej, wolnej woli i generalnie raczej nie dla zysku.

Przedsiębiorcy patrzą na to pod kątem zysków, korzyści wizerunkowych, marketingowych?

Na pewno też, ale ich udział w programie wynika jednak głównie z solidarności, poczucia odpowiedzialności społecznej. Przedsiębiorcy postrzegają wielodzietność pozytywnie, więc dają zniżki rodzinom wielodzietnym. Wiedzą, że rodzinom wielodzietnym jest trudniej, ale, że ich opiekuńczo – wychowawcza praca ma duże znaczenie i wartość. Zniżki to jest rodzaj uprzejmego gestu, który wyraża uznanie dla pracy rodzin wielodzietnych na rzecz naszego społeczeństwa.

Oczywiście, zwłaszcza w przypadku dużych firm, Karta Dużej Rodziny może być także narzędziem przyciągania klientów i wzrostu konkurencyjności. Karta Dużej Rodziny jest narzędziem elastycznym i zawsze do programu można dołączyć kolejnych partnerów.

Obecnie operatorem Karty Dużej Rodziny jest Związek Dużych Rodzin – sami wielodzietni rodzice na terenie całej Polski starają się pozyskiwać nowych partnerów - firmy udzielające zniżek. Jest ich na chwilę obecną 2 500 a liczba ta stale rośnie. Zachęcamy do korzystania z aplikacji Karta Dużej Rodziny, która pomoże w wyszukiwaniu zniżek.

Pani mówi, że nie jeździ pani często pociągami, ale są rodziny, które bardzo dużo w ten sposób podróżują albo takie, w których rodzic pociągiem dojeżdża do pracy. Oczywiście Karta Dużej Rodziny największą moc ma w dużych miastach, bo tutaj są większe firmy i przede wszystkim jest ich więcej. Z Karty najmniej korzysta się na wsiach. Przy zniżkach oferowanych przez gminy, a dotyczących wspominanych przez panią usług komunalnych, burmistrzowie czy wójtowie muszą się dogadywać się między sobą.

Większe miasto może udostępnić zniżki (np. na basenie, w kinie czy w ramach komunikacji miejskiej) okolicznym małym gminom na zasadzie odpłatności uzgodnionej przez lokalne władze. I to, że samorządy dogadują się w tym zakresie, jest też sukcesem społecznym.

Polskim problemem nadal jest powszechność umów o dzieło czy pracy w szarej strefie. Rodzice czasem stają przed wyborem: opieka nad chorym dzieckiem czy dziećmi – zarabianie. Jakiej pomocy oczekujecie od rządu w zakresie prawa pracy a idąc dalej w zakresie realnej pomocy rodzinom związanej bezpośrednio z koniecznością pogodzenia pracy zawodowej z wychowywaniem małych dzieci? Czego rząd powinien oczekiwać i wymagać w tym zakresie od pracodawców?

Dla nas optymalną sytuacją byłaby taka, jaką stworzyła Nysa, w której dodatkowy bon, dodatkowe świadczenie dla rodzin z dziećmi do szóstego roku życia, wypłaca gmina.  Do trzeciego roku życia jest warunek, żeby pracował jeden rodzic, ale jeden rodzic może nie pracować i otrzymuje świadczenie w wysokości 500 złotych. A już od trzeciego roku życia do szóstego warunkiem otrzymania świadczenia jest praca obojga rodziców. Sprawiedliwe jest, że państwo czy gmina wspiera wszystkie formy opieki nad dzieckiem w okresie, kiedy dziecko jest małe, zwłaszcza do lat trzech.

Żłobek jest dotowany ze wspólnego budżetu i to też jest forma pomocy, ale uważamy, że w sytuacji, gdy matka rezygnuje w tym czasie z pracy, by zająć się dzieckiem sama, to także powinna mieć z tego tytułu jakieś dodatkowe świadczenie, ponieważ też wykonuje ten sposób ważną pracę. Propagowaliśmy rozwiązanie w postaci ogólnopolskiego bonu dla matki opiekującej się dzieckiem w okresie wczesnodziecięcym.

Mówimy ciągle o opiece nad dzieckiem do trzeciego roku życia?

Tak, ponieważ jest to okres, kiedy z jednej strony dziecka nie można nawet na chwilę spuścić z oka i opiekun musi być przy nim cały czas, a z drugiej strony jest to również bardzo ważny czas dla dziecka pod względem rozwojowym, czas kształtowania się relacji dziecka z rodziną: z matką i ojcem, relacji, która będzie miała wpływ na całe życie.

Brzmi to wszystko bardzo optymistycznie, ale nadal jest bardzo wiele rodzin, sama znam ich trochę, w których nie ma mowy o tym, żeby partnerzy zdecydowali się na nawet na jedno dziecko, o wielu dzieciach nie wspominając. Czy i jak można przekonać takich sceptyków do założenia prawdziwej rodziny? Ja już nie mówię o takiej: dwa plus dwa, ale chociaż do dwa plus jeden.

Najważniejszy jest przykład. Jeśli pani jest szczęśliwa mając trójkę dzieci, to jest to najlepszy argument, którego można użyć. Ja mam siedmioro dzieci, już dorosłych i nie wyobrażam sobie innego życia i uważam dzieci za najważniejsze, największe szczęście, które mnie spotkało. Oczywiście byłam bardzo zmęczona i na pewno nie mogę powiedzieć, że nie miałam żadnych problemów, ale byłam zawsze szczęśliwa mając małe a potem większe dzieci. Myślę, że to bardzo ważne, byśmy o tym głośno mówili: że mieć dzieci, to największe szczęście.

Rozmawiała: Ewa Stachura







Dziękujemy za przesłanie błędu