Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 17 kwietnia. Imieniny: Anicety, Klary, Rudolfina
31/07/2014 - 15:24

Krzysztof Stanek: Nasze rzeki giną, rabują żwir na potęgę

"Rzeka posiadała naturalne żwirowe opancerzenie dna, a oni tam wjechali koparkami i przy następnej powodzi woda wybierze całe dno, do litej skały. Nie ma dna i nie mamy rzeki" - mówi Krzysztof Stanek, wiceprezes Zarządu Polskiego Związku Wędkarskiego Okręg Nowy Sącz, w obszernym wywiadzie udzielonym naszemu portalowi.
Nasz rozmówca opowiada o stanie zarybienia rzek i akwenów w regionie, o działalności w tym zakresie Polskiego Związku Wędkarskiego i odnosi się do serii ataków w lokalnej prasie na Związek za blokowanie różnych przedsięwzięć budowlanych na rzekach.

"Najbardziej jest smutne, że nas się odsądza od czci i wiary za to, że dbamy o to, co urzędnik samorządowy czy państwowy powinien pilnować" - mówi.

Poniżej rozmowa z Krzysztofem Stankiem, który łowi ryby od ponad trzydziestu lat i Dunajec oraz Poprad zna jak własną kieszeń.

**
Ile osób wędkuje w naszym regionie?


- Około sześciu tysięcy. Nasz Okręg obejmuje byłe województwo nowosądeckie, od Orawy po Gorlice, z takimi głównymi rzekami jak: Dunajec, Poprad, Łososina, Biała Tarnowska, Ropa i akwenami: Rożnów, Czorsztyn i Klimkówka.

Czym na co dzień Związek się zajmuje?

- Prowadzimy gospodarkę rybacko-wędkarską. Od Skarbu Państwa dzierżawimy około sześć tysięcy hektarów wód, rocznie z tego tytułu odprowadzamy do państwowej kasy 130 tysięcy złotych. Zarybiamy te wody, na co w tym roku wydamy około półtora miliona złotych. Dlatego staramy się pilnować, żeby nie zniszczono nam rzek i jezior.

Powiada się, że PZW jest głównym "hamulcowym" wszelkich inwestycji na wodach i jeziorach, które mogłyby się przyczynić do poprawy bilansu energetycznego kraju, poziomu retencji wód itd.


- Na pewno zajmujemy negatywne stanowisko wobec budowy małych elektrowni wodnych, to na sto procent.

Dlaczego?

- Bo taka budowla przegradza rzekę, co doprowadza do niemożliwości migracji wszystkich organizmów wodnych, włącznie z rybami. Nie przepuszcza nic, przepławki nie spełniają swej roli.

Nic nie dają?

- Nie widziałem przepławki stuprocentowo sprawnej. Mało tego, w małych elektrowniach wodnych, następuje upust wody spod turbin, która płynie kanałem z powrotem do rzeki. W ten sposób powstaje strumień wabiący i ryby pakują się w ten strumień, a nie w przepławkę. Zawsze tak było, obserwujemy to zjawisko od lat. Ale to jeszcze nie wszystko, powyżej małych elektrowni wodnych tworzy się cofka, dwustu, trzystumetrowa, nieraz większa, to zależy od wysokości piętrzenia. To jest odstojnik wody, jej temperatura rośnie, co powoduje duże przegrzanie wody. Przykładem jest Kamienica Nawojowska, gdzie na skutek wyrównania koryta rzeki, rozgrzebania jej do poziomu pięciu centymetrów, we Frycowej i Nawojowej woda przegrzała się do prawie trzydziestu stopni. Padł nam wówczas cały ośrodek hodowlany w Zawadzie. Straciliśmy ryby o wartości około 180 tysięcy złotych, oto skutek działania meliorantów, wyrównywania dna rzeki.

Przypomnę, że przy aprobacie PZW powstała mała elektrownia wodna na Dunajcu w Świniarsku?

- Ta inwestycja była nie do zatrzymania ze względu na to, że powstała przy już istniejącym progu wodnym i nie mieliśmy możliwości wstrzymania tego.

A dlaczego, Pana zdaniem, Sądeckie Wodociągi poprzez budowę stopni wodnych w okolicy Nowego Sącza, szkodzą Dunajcowi?

- Mówimy oczywiście o Podegrodziu, bo to głośna sprawa W mediach pojawiła się wypowiedź prezesa firmy, że w tej chwili, jak ktoś przyjedzie na ten próg, to zobaczy, że jest wszystko w porządku. Być może tak jest, ale my nie mówimy o dniu dzisiejszym, mówimy o dniach, które nastąpią za rok, dwa, po drugiej, trzeciej, czwartej powodzi. Bo tam powstanie przegroda na Dunajcu, jak przy każdym takim progu. W tamtym roku w ogóle nie było widać progu. Po pierwszej powodzi próg się pokazał, dno poniżej eroduje i wymywa. To jest pierwsza powódź, a będzie druga i trzecia. Może ktoś powiedzieć, że dosypie się tam skał, kamieni i po problemie. Pewno że się dosypie w pierwszym roku, drugim, trzecim, ale za pięć lat ktoś powie – „A co my mamy tam dosypywać". Dlatego bijemy na alarm.

Czy woda dla mieszkańców nie jest ważniejsza od rybek?

- Bardzo ważna. Pragnę podkreślić, że my, jako Polski Związek Wędkarski nie jest przeciwnikami ratowania ludzi przed powodzią, ratowania infrastruktury, natomiast mamy w tym względzie swoje propozycje. Nikt nas nie słuchał, nikt nie chciał z nami rozmawiać, można było zrobić próg w Podegrodziu w taki sposób, jak było dawniej w Świniarsku, czyli skały narzucić, koryto rozszerzyć, przez co energia rzeki byłaby mniejsza. W razie powodzi woda przepchnęłaby te skały, ale to by się uzupełniło i nie byłoby przegrody, która zakłóci migrację ryb. Proponowaliśmy rozszerzenia w tym miejscu koryta Dunajca, a nie betonowanie dna i wbijanie larsenów.

Ostatnio w prasie lokalnej ukazała się seria krytycznych artykułów o PZW, także szyderczych, że przy użyciu różnych krucznków prawnych blokujecie różne słuszne przedsięwzięcia.

- Czy słuszne? Jeżeli uda nam się coś zablokować na drodze administracyjnej, to znaczy że byliśmy w prawie.

Potraficie bezwzględnie wykorzystać wszystkie instrumenty prawne w postępowaniu administracyjnym, żeby zastopować niekorzystne dla wędkarzy rozwiązania.

- Po to właśnie przyjęliśmy radcę prawnego, żeby nam to wszystko prowadził, bo my nie byliśmy w stanie sami tego robić. Działamy społecznie, każdy z nas gdzieś pracuje. Z radcy prawnego jesteśmy zadowoleni, swoją pracę wykonuje dobrze, robi to dla Okręgu. Nas wybrała do zarządu jakaś ilość wędkarzy, żebyśmy ich interesów pilnowali i to staramy się robić najlepiej, jak potrafimy. Nie chcę, żeby później, za parę lat, jak odejdę z zarządu, bo to jest normalne, pełnię funkcję z wyboru, ktoś mnie spotkał i powiedział - „Nic nie zrobiłeś dla Związku”. Po to zasiadamy w Zarządzie, żeby bronić tych rzek i ryb. Powtarzam, pracujemy społecznie, nic z tego nie mamy, więc to bardzo smutne, jak ktoś nas atakuje za to, że dbamy o państwowe mienie, chodzi mi o żwir w tej chwili. Jeden z dziennikarzy nazwał nas biznesmenami. Owszem, w jakimś sensie dbamy o swoje własne interesy, bo jeżeli my, jako związek płacimy dzierżawę i zarybiamy, a są to poważne pieniądze, bo około dwóch milionów rocznie, to nie jest mały budżet, to dlaczego mamy tego nie bronić?

Uważacie, że prowadzony jest rabunkowy pobór żwiru?

- Mogę pokazać zdjęcia, wyczyszczone rzeki w Uściu Gorlickim praktyczni całkowicie. Proszę zobaczyć jak wygląda Kamienica Nawojowską, to już nie jest rzeka. Na Kamienicy uczyłem syna łowić lipienia, to było lata temu, w tej chwili tam nie ma ryb. Zostało trochę klenia, gdzieś tam miejscami i to jest wszystko, ta rzeka już nie istnieje. Frycowa, Nawojowa są wyczyszczone ze żwiru.

Kto pobiera ten żwir?

- Różnie, prywatnie, urzędowo, powódź ułatwia ten proceder. Najlepszym przykładem jest wspomniana już gmina Uście Gorlickie, tam płynie Ropa, Zdynianka, Biała Tarnowska. Jak przeszła fala powodziowa, to wjechali tam koparkami, samochodami i wywozili żwir ile wlezie. Mamy to udokumentowane. Sfilmowaliśmy ogromne składy żwiru. Nasi strażacy tam pojechali, wezwali policję. Policjanci nie podjęli czynności, bo wójt zezwolił, ale nikt tego nie miał na piśmie.

Wójt mógł zezwolić?

- Nie mógł, bo to jest obszar objęty programem ochrony Natura 2000, musi być zgoda Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, ale oni podpierali się przepisem, że w czasie trwania powodzi można wybierać żwir dla ratowania życia ludzi i dobytku. Ale oni to robili trzy, cztery tygodnie po powodzi, to jest niedopuszczalne! Jak już mówiłem pobór żwiru powoduje obniżenie koryta rzeki, zniszczenie dna. Rzeka posiadała naturalne żwirowe opancerzenie dna, a oni tam wjechali koparkami i przy następnej powodzi woda wybierze całe dno, do litej skały. Nie ma dna i nie mamy rzeki. Wody gruntowe opadają, przychodzi susza na terenach przyległych. Rolnicy będą poszkodowani, nie tylko ryby, nikt na to nie zwraca uwagę. To samo dzieje się na Łososinie, na Białej Tarnowskiej, wybrano żwir do dna. Walczymy z tym , ale my możemy walczyć ze złodziejami, natomiast jeżeli już mamy styk administracji to nie mamy szans, przegrywamy. A najbardziej jest smutne, że nas się odsądza od czci i wiary, że dbamy o to, co urzędnik samorządowy czy państwowy powinien pilnować.

Co się dalej dzieje z tym żwirem?

- Idzie na drogi, podbudowę pod kostkę. Jedno auto żwiru kosztuje 500, 600 zł. Jeżeli on wyciągnie za noc sto aut, to jest biznes, że w głowie się nie mieści. Żwir trafia często do firm budowlanych. Końcem maja otrzymałem informację, że z koryta Kamienicy w Zawadzie pobierają żwir. Pojechałem tam z naszym radcą prawnym, , a wydobywający żwir powiedzieli nam, że pracują na zlecenie Miejskiego Zarządu Dróg. MZD dostał zgodę od RZGW na pobór żwiru. Zadzwoniliśmy do MZD i usłyszeliśmy pytanie: „A co, potrzebujecie żwiru?”. Odpowiedzieliśmy, że nie, że my jesteśmy z Polskiego Związku Wędkarskiego i nam to się bardzo nie podoba. Tak to działa.

Czyżby MZD handlował żwirem?

- Takich informacji nie mamy. Jednak żwir z Zawady z miejsca gdzie pracował MZD był wywożony. Następnego dnia wysłałem tam ponownie strażników którzy widzieli, jak pobrany żwir trafił na działkę prywatną. Po ostatniej powodzi mamy nagrane łącznie ponad 10 godzin filmów, jak w różnych miejscach samochody wywożą żwir, często na zlecenie wójtów gmin.
Na razie analizujemy te materiały. Nasze straty spowodowane procederem poboru żwiru w różnych częściach Okręgu przez różne osoby są potężne. Zdynianka i Kamienica Nawojowska praktycznie nie nadają się do zarybiania, a musimy zarybiać, bo mamy oblig wobec Skarbu Państwa, żeby nas zwolnili chociażby z opłat za dzierżawy, ale nie zwolnią.

Macie również wpływy z rocznej składki członkowskiej?

- Owszem to dość pokaźna kwota, ale trzeba odliczyć zasłużonych wędkarzy, którzy nie płacą, zniżki dla młodzieży itd. Pewien dochód przynosi nam odcinek specjalny na Dunajcu od ujścia Krośniczanki w Krościenku do Ochotnicy. Tam obowiązuje szczególna ochrona ryb. Można wędkować tylko na haki bezzadzierowe i złowioną rybę należy wypuszczać. Opłata dzienna wynosi 74 złote. Tam wędkują Szwedzi, Amerykanie, Kanadyjczycy. Oprócz tego mamy dochody z „trzydniówki” na Jeziorze Rożnowskim, głównie od Ślązaków.

*

A teraz z innej beczki. Co, jako Związek robicie, żeby wędkarze nie zostawiali śmietnika na brzegu?

- Robimy co możemy, edukujemy, na każdym walnym zebraniu tłumaczymy. Zresztą wędkarz ma obowiązek, po przyjściu na stanowisko, posprzątać, bo on powinien na czystym stanowisku łowić. Jeżeli przyjedzie nasza Straż Rybacka i okaże się, że wędkarz w brudzie siedzi, to ma prawo wlepić mu mandat i tak się często dzieje.

Czy widział Pan jak wyglądają niektóre "stanowiska wędkarskie" na Jeziorze Rożnowskim?


- Widziałem, bo nieraz tam byłem, ale czy to jest tylko od wędkarzy?

Butelki, puszki, pety...

- Butelki, pety i inne śmieci często przynosi powódź, kiedy Dunajec zbiera śmieci z całego regionu.

W jaki sposób zarybiacie wody?

- Mamy podpisane umowy z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Krakowie, występującym w imieniu Skarbu Państwa i musimy wypełnić oblig wynikający z wygranych przetargów. To nie jest tak, że my sobie zarybiamy, bo mamy taki kaprys. To jest nasz obowiązek , natomiast moglibyśmy więcej robić w tym zakresie, gdybyśmy mieli takie możliwości.

Jaką rybę wpuszczacie do rzek i jezior?


- W tej chwili świnkę, , pstrąga potokowego, lipienia, głowacicę, klenia.

A do Jeziora Rożnowskiego?

- Sandacz i szczupak przede wszystkim. Mamy cztery ośrodki hodowlane: Łopuszna, Mszana Dolna, Zawada i Rożnów. Mszana hoduje świnki i klenia; Rożnów głównie pstrąga tęczowego i potokowego, Zawada - pstrąg potokowy i pstrąg tęczowy na handel, do sprzedaży ludziom na bieżąca, natomiast Łopuszna specjalizuje się w hodowli lipienia, głowacicy i pstrąga potokowego.

Jak Pan ocenia stan zarybienia naszych rzek i jezior?

- Zarybienie wydaje się w porządku, natomiast co do czystości wód, to mamy poważne zastrzeżenia, głównie ze względu na rabunkowy pobór żwiru, nasilający się szczególnie po każdej powodzi, tak jak to się ostatnio stało. Wybranie żwiru z rzek spowodowało, że rzeki się nie oczyszczają. Lasy łęgowe wycięte, to pomijam, one tak samo czyściły wodę. Teraz mamy wszystkie potoki wykorytkowane, żeby woda jak najszybciej spływała do Dunajca, nie ma naturalnych rozlewisk wody.

Ma Pan na myśli poldery?

- Jak najbardziej, poldery zalewowe lepiej by chroniły przed powodzią, niż to bezmyślne betonowanie. Robienie rzeki w taki trapez powoduje, że jak idzie duża woda, to nam cała rybę „zrzuca”. Przy normalnie płynącej rzece jest płasko, ryba odchodzi od fali powodziowej w bok, schodzi razem z woda i później wraca do głównego nurtu. A jeżeli ma prosty kanał, to rybę „zrzuca” w dół, co powoduje ogromne straty w populacji.

Ale tych rybek jeszcze trochę zostało w naszych rzekach jeziorach?

- Owszem, ale sprawy idą w złym kierunku. Dam przykład zalewu w Klimkówce. Jeszcze miesiąc po powodzi Ropa toczyła brudną wodę, utrzymywał się niski stan wody, płynęło błoto.

Dlaczego?

- To jest denny upust, on zakleja praktycznie całe dno błotem i mułem. To samo dzieje się na Dunajcu, miesiąc po powodzi Czorsztyn prowadził brudną wodę , cały czas ten muł puszczał. Ktoś, kto nie chodzi po Dunajcu, tego nie rozumie. Ja od lat wędkuję na Dunajcu, to widzę co się dzieje. Jak chodzę po dnie jest ślisko, jest tak zaklejone błotem, że praktycznie tam zanikło życie biologiczne. Mało tego, tym małym rybkom, które wpuszczamy, zaklejają się skrzela i one się duszą. Narybek ginie.

Ile lat Pan wędkuje?

- Nie liczyłem, ale na pewno ponad trzydzieści.

Kto Pana zaraził tym bakcylem?

- Sam, zupełnie sam, nie tata, ani dziadek, czy wujek. Z nieżyjącym już kolegą, jako mali chłopcy poszliśmy do Związku wyrobić sobie kartę wędkarską. Potem miałem dość długą przerwę, a później wróciłem do wędki.

Gdzie Pana można spotkać z wędką?

- Dunajec, Poprad. Jestem wędkarzem muchowym, ubieram wodery, w zimie pianki i chodzą po Dunajcu, od Krościenka do Gołkowic.

Nigdy Pana Dunajec nie porwał?

- Nieraz pływałem.

Każdy weekend spędza Pan nad wodą?

- Jak nie w lesie, to nad wodą.

Poluje Pan?

- Chodzę na grzyby, to moja druga pasja.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Henryk Szewczyk






Dziękujemy za przesłanie błędu