Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
03/09/2018 - 09:15

Kim jest naprawdę Mariola Berdychowska? Nie tylko żoną swojego męża

Pozostaje, zresztą z własnego wyboru, w cieniu swojego męża, który jest bezsprzecznie twarzą krynickiego Forum Ekonomicznego. Jednak to ona tak naprawdę czuwa nad tą gigantyczną machiną i wszystko trzyma żelazną ręką. Jest jak generał, który dowodzi potężną armią ludzi i skomplikowanym mechanizmem, jednej z największych i najbardziej prestiżowych europejskich konferencji, który chodzi jak szwajcarski zegarek. Jak ona to robi?

Z Mariolą Berdychowską, dyrektorem organizacyjnym Forum Ekonomicznego, rozmawiają Jagienka  Michalik i Tomasz Kowalski.

Forum Ekonomiczne jest jak najlepsza marka. I marką, samą w sobie, jest twórca tego przedsięwzięcia - pani mąż. Ale ci, którzy konferencję znają od kuchni, wiedzą, że to pani tak naprawdę trzyma w garści tę największą w środkowo-wschodniej Europie  międzynarodową konferencję.  Zygmunt Berdychowski jest  głową. Mariola Berdychowska szyją, która tym wszystkim kręci?
- Myślę, że tak właśnie jest. Jesteśmy w naszych zadaniach podzieleni. Bo konferencja to jest ta rzeczywistość, którą  widać, czyli  uczestnicy oraz goście Forum Ekonomicznego i ta druga, czyli ci, którzy ją przygotowują. Nie ma jednej części bez drugiej. 

To dwa kompatybilne zespoły, które muszą ze sobą współgrać? 
Gdybyśmy byli nawet bardzo sprawni organizacyjnie i nie mielibyśmy uczestników Forum, nie byłoby co robić. Bo komu zorganizujemy salę? Komu zapewnimy wodę na stoliki, kabiny dla tłumaczy, komu możemy zaproponować odpoczynek po spotkaniach i pokazać uroki Beskidu Sądeckiego?  Forum  zaczęło  się od małej konferencji - pomysłu, żeby ludzie z Polski i sąsiednich państw spotykali się i rozmawiali ze sobą. Najpierw były to tylko trzy kraje, teraz jest ich blisko pięćdziesiąt. Pracy dla ludzi, którzy tę konferencję musieli przygotowywać przybywało. 

Od razu wyznaczyliście sobie taki właśnie podział  zadań?  Berdychowski  jest od kreacji Forum, Berdychowska  ma na głowie jak to wszystko zorganizować.
- Tak. Od razu przy pierwszej konferencji mnie bardziej interesowały takie zadanie, które nie dotyczą bezpośredniego kreowania konferencji, czyli tematów i uczestników, tylko tego, jak ta konferencja będzie wyglądała  w odbiorze zaproszonych gości i tego, co  dostaną do ręki w postaci informatora czy programu. Podczas pierwszych konferencji wszystko odbywało się w Sali Balowej Starego Domu Zdrojowego. Chodziło tylko o to, gdzie postawimy stolik , przy którym gości przywitamy, albo jaki  folder dostaną ręki… z czasem zamieniło się to w duże logistyczne przedsięwzięcie.

 Jak udało się utworzyć ten udany małżeński i biznesowy tandem?
- Ja zawsze mówię, że bardzo dobrze pracuje się z własnym mężem. Myślę, że mój mąż też jest zdania, że najlepiej pracuje się z własną żoną. To, co jest najważniejsze, to szacunek do siebie i do pracy, którą każdy z naszej dwójki wykonuje.

Pewnie wiele małżeństw ma odmienną opinię na ten temat. Może u was to wynika z  harmonii dusz, która współgra i w codziennym w prywatnym życiu i w życiu zawodowym?
Niezbędna jest jedność najważniejszych głównych, dużych  celów, a nie szczegóły dnia codziennego. Trzeba patrzeć w tym samym kierunku w szerokiej czasowej perspektywie i w ważnych systemach  wartości. Tu harmonia jest konieczna. Natomiast wcale nie trzeba równo iść na co dzień, czy zgadzać się w różnych szczegółach. Tu można się różnić, a nawet trzeba się różnić. Z konfrontacji  myślenia w różny sposób o szczegółach wynika czasem coś dobrego, nie mówiąc już o tym, że w ten sposób unika się rutyny.

Konfrontacja sposobów myślenia. To ładny eufemizm, na sytuację, kiedy w małżeństwie dochodzi do spięć. Często między wami dochodzi do dynamicznej wymiany myśli? Sypią się iskry?
- Nie. Iskry nie lecą.

To dobra, lapidarna odpowiedź. A jak to jest z konfrontacją różnych sposobów myślenia w przypadku takiego przedsięwzięcia jak Forum Ekonomiczne?
- W przypadku konferencji bierzemy pod uwagę także zdanie większej liczby osób, więc nasze opinie konfrontujemy z również  innymi, którzy uczestniczą w jej przygotowaniu. Liczy się to, kto lepiej uzasadni swój pomysł, który zmierza do dobrego celu.

Kto w tym biznesowym duecie tak naprawdę jest szefem?
- Szefem bezwzględnie jest Zygmunt. To on wytycza główne kierunki. To, że konferencja gromadzi dziś cztery tysiące osób i to, że obejmuje tak dużą liczbę krajów, stanowi  wynik pewnej wizji, którą ma on, a nie ja. Mnie być może lepiej by się pracowało w czterech salach w Starym Domu Zdrojowym. To wcale nie jest tak, że ja łatwo podejmuję  nowe wyzwania.  Z reguły mam duże wątpliwości, muszę je sprawdzać i porównać. Taka jest moja rola. Kreacja to mąż.

Jedną część konferencyjnej machiny tworzą w Warszawie pracownicy Fundacji Instytut Studiów Wschodnich. Drugą -  ludzie z Nowego Sącza, którzy do zespołu Forum dołączają raz w roku...
- Budujemy tę konferencje od początku w dwóch miastach, w Warszawie i w Nowym Sączu, tworząc dwa zespoły. To wyjątkowe, że Forum Ekonomiczne organizują nie tylko  warszawscy pracownicy Fundacji Instytut Studiów Wschodnich; kiedyś były to zaledwie trzy osoby, dziś czterdzieści dziewięć, ale także ludzie z Nowego Sącza i okolic, którzy na co dzień mają własne życie zawodowe.

Ktoś jest księgowym, ktoś menadżerem do spraw reklamacji, jeszcze ktoś inny jest świetnym handlowcem lub  pracownikiem sklepu, czy świeżo upieczonym absolwentem uczelni, który chce się odnaleźć w systemach IT. Z tych ludzi tworzy się grupa, która jest przy konferencji już od kilku, dziesięciu, a czasem i dwudziestu lat. Do tego trzeba doliczyć trzydzieści sześć firm z różnych branż, dziewięćdziesiąt  hoteli i obiekty restauracyjne.  Wszyscy razem tworzą zgrany team, który łączy wspólny cel - jak najlepsza organizacja Forum.

To cała armia ludzi. Kompletuje pani zespól według jakiegoś określonego klucza? Czy trzeba mieć jakieś szczególne cechy charakteru, żeby pracować przy tak ogromnym pod względem logistycznym przedsięwzięciu?

Też się kiedyś nad tym zastanawiałam, zwłaszcza jeśli chodzi o tych, którzy są „wolnymi elektronami” Forum, czyli tworzą zespół na czas konferencji. Ich liczba jest różna. W tym roku to sześćdziesiąt osiem osób i do tego dwadzieścia jeden firm, które nas obsługują, z którymi związanych jest blisko trzystu ludzi.  Pytanie, dlaczego oni wszyscy chcą z nami pracować.

No właśnie, dlaczego? Czy jest jakiś wspólny element, który tych wszystkich ludzi łączy?
- Jeśli chodzi o szefów firm, to na pewno w kalendarzu biznesowym dobrze jest mieć jedno wydarzenie, przy którym się pracuje, które  można przewidzieć czasowo i zespołowo i na które przewidziany jest jakiś określony budżet na kontraktowane przez nas usługi. To usługi hotelowe, te związane z transportem, tłumaczeniami, drukiem konferencyjnymi wydawnictwami, to także reklama wielkoformatowa.

A ci, związani z Forum indywidualnie?
- Niektórzy pracują z nami rok, a niektórzy zostają na dłużej. Mamy rekordzistów, którzy są z nami od samego początku, czyli od dwudziestu siedmiu lat. Myślę, że decyduje o tym kilka czynników. Dłużej wiążą się z Forum ci, którzy  świadomie lub nie cenią sobie rzetelną pracę, ponieważ organizacja konferencji jest rzeczą niełatwą. Wymaga koncentracji, poświęcenia czasu, uwagi i umiejętności budowania dobrych relacji z innymi ludźmi.  Dla nich ważna jest satysfakcja, że cząstka ich  pracy przekłada się na efekt, z którego zadowolonych jest mnóstwo ludzi.

Bo to dowód na to, że wszystko dobrze zadziałało i że była wspaniała obsługa.
- To chyba najważniejszy czynnik. Człowiek zadowolony z własnej pracy na pewno się w takim  zespole odnajdzie.  Ta praca przyciąga też tych, którzy cenią sobie prace zespołową i relacje z innymi ludźmi. W swoich środowiskach zawodowych oczywiście też one funkcjonują,  ale kiedy wchodzi się do zespołu organizacyjnego Forum, trzeba nagle poznawać nowych ludzi i budować takie relacje, które narzuca obowiązkowy zakres prac.

Potem okazuje się, że współpraca, w której jeden zależy od drugiego, powoduje tworzenie więzi, które potem funkcjonują poza samą konferencją. Ludzie się przyjaźnią i mają do siebie zaufanie. Kiedyś jedna z koleżanek, która od  dłużej pracuje przy Forum powiedziała, że to jak odetchnięcie innym powietrzem. Dlaczego?

Bo w swojej pracy zawodowej nie funkcjonuje w tak dużym środowisku ludzi i podczas krynickiej konferencji przekonuje się, że potrafi robić coś zupełnie innego, że umie kierować większym zespołem i działać w zmieniającej się sytuacji. Podkreślała, że to budujące odkryć  w sobie taki potencjał.  Z kolei od firm słyszę, że mogą na sobie polegać i że jeśli zrobią razem Forum, to później mogą ze sobą współpracować i polecać wzajemnie. 

Zygmunt Berdychowski podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju

Kiedy przyjeżdża się na Forum widać końcowy efekt.  Imponujące konferencyjne centrum, mrowie ludzi i niezliczone seminaria i panele. Kiedy trzeba wystartować, żeby z tym wszystkim zdążyć?
Forum się kończy, a za tydzień, dwa patrzymy w kalendarz i podajemy wszystkim ważnym biznesowym partnerom datę kolejnej konferencji. Pracujemy na dwóch poziomach. Z jednej strony zamykamy wydarzenie, a więc robimy  podsumowanie i rozliczanie, pisane są  raporty i sprawozdania, co z reguły kończy się w listopadzie, z drugiej,  trwają  już rozmowy na temat przygotowania do przyszłorocznej konferencji. Już w styczniu wszyscy nasi partnerzy wiedzą, że będziemy ich prosić o spotkania i odpowiedzi na naszą ofertę. Dla części zespołu to praca całoroczna. Akredytację grupy zaczynamy w czerwcu, a już od marca przypatrujemy się osobom i firmom, z którymi chcielibyśmy współpracować.

Konferencja to powtarzalna formuła. Na ile jednak jest rzeczy nowych w każdym roku?
- Odpowiem pytaniem na pytanie. Czy jest jeszcze jakiś produkt, który da się sprzedawać przez dwadzieścia lat bez modyfikacji?

To prawda. Nie da się tego zrobić.
- Więc zawsze trzeba myśleć o tym, co nowego powinno się pojawić. W mojej działce to usprawnienia które służą temu, by goście Forum mogli się skupić na najważniejszym, czyli na debacie i na rozmowie.  Ludzie przyjeżdżają  z całego świat po to, żeby móc się spotkać. Co nas inspiruje? Żeby w Krynicy, w warunkach, które na co dzień nie są warunkami konferencyjnymi, bo co roku musimy od nowa budować cała infrastrukturę, zrobić profesjonalne konferencyjne centrum i jeszcze pokazać takie plusy, których nie ma gdzie indziej.

A czego nie ma gdzie indziej?
- Beskidu Sądeckiego z jego bogactwem przyrodniczym, historycznym, kulturą. Jesteśmy jedyną konferencją, która ma tak rozbudowy program rekreacyjny i program imprez kulturalnych.  Mało kto o tym wie. Goście, którzy przyjeżdżają do nas z całego świata nie uczestniczą przecież prze cały czas w panelach dyskusyjnych.  Trzeba też w atrakcyjny sposób wypełnić im czas poświęcony na wypoczynek.

Wieczorem mogą obejrzeć dobry film, pójść na koncert, wystawę czy bankiet. W ciągu dnia organizujemy dla nich wycieczki, które są okazją do tego, żeby pokazać najpiękniejsze zakątki regionu. Jest więc ciesząca się dużym zainteresowaniem  wycieczka szklakiem cerkwi, pokazujemy im m.in. Kamianną, Regietów, Bobową i Jaworzynę Krynicką.

Co jest najtrudniejsze w przygotowaniu konferencji? Jaki element tej całej układanki bywa najbardziej skomplikowany?
- Przygotowanie konferencji toczy się na bardzo wielu płaszczyznach. Z mojego  widzenia najtrudniejsze jest utrzymanie poczucia, że wszystkie elementy ruszają w odpowiednim czasie i powinny być gotowe,  w momencie, kiedy zagraniczni  uczestnicy Forum są już w samolotach i wiemy, że za chwilę będą w Krynicy.

Jest dzień, kiedy konferencja się rozpoczyna i wszystko musi dopięte na ostatni guzik. Pracujący dla nas młodzi ludzie często powtarzają, że jeśli ktoś ma problem z odkładaniem pewnych rzeczy na później, powinien popracować w naszym zespole organizacyjnym. 

Wtedy można sobie uświadomić, jak pewne rzeczy stają się niekatulane. Drukowanie czegoś o jeden dzień za późno, nie jest już potrzebne. Podstawienie samochodu, kiedy nie ma człowieka, który miał nim jechać,  staje się pozbawione sensu. I to zgranie wszystkiego w czasie wyzwala największą adrenalinę.

Forum to przede wszystkim dziesiątki debat odbywających się równolegle w kilkunastu salach seminaryjnych. To nadzwyczajne, że wszystko odbywa się z zachowaniem żelaznego, czasowego reżimu. Byliśmy na wielu konferencjach, robionych bez takiego rozmachu i niemal normą jest brak punktualności.
- To rzeczywiście wyzwanie.  W tym samym czasie, w każdej z szesnastu sal jest sześciu, siedmiu panelistów, mówiących w różnych językach. Program wszystkich debat musi iść zgodnie z planem. Wszystkie debaty muszą zaczynać się punktualnie i punktualnie kończyć. Sale muszą być oddane na czas, bo czekają już kolejni uczestnicy dyskusji. Nic nie może się przesuwać w czasie. Do tego jest jeszcze kilka stref wypoczynkowych dla gości, czyli kawiarnie, strefy lunchu, gdzie goście mogą przez chwile odetchnąć i spokojnie porozmawiać. 

To wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Jako dziennikarze byliśmy na Forum już kilka razy. Nie odnotowaliśmy  żadnej organizacyjnej wpadki.
- To dobrze, że czegoś takiego nie widzieliście. Ale przecież dobrze wiecie, że nie ma urządzeń działających bezawaryjnie. Kiedy zdarzyła nam się wpadka, bo przecież takich sytuacji nie da się uniknąć, jeden z naszych kolegów, który był wykładowcą na Akademii Rolniczej w Krakowie, powiedział, że każda klęska musi być nawozem przyszłego sukcesu.

Z humorem  powiedziane.
- Powiedział to dwanaście lat temu. I tego się trzymamy. Forum to ogromny organizm, zawsze mówię całemu swojemu zespołowi, że najważniejsze jest, co powiedzieli goście. A oni mówią z reguły to, co wy. Że nie ma wpadek. Przy czym goście zza granicy podkreślają, że jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani. Mówią, że od momentu, kiedy wysiadają w Krakowie z samolotu, czy na dworcu kolejowym,  nie czują się zagubieni.

Zajmuje się tym cała sekcja obsługiwana przez studentów uczestniczących w naszym  autorskim programie pod nazwą Junior Staff, wymyślonym po to, żeby młodzi ludzie mogli zobaczyć jak wygląda praca przy organizacji dużej konferencji.  To było dla mnie bardzo miłe, kiedy jeden z gości powiedział, że to bardzo cenne, bo ci młodzi ludzie żyją konferencją.. Nie są statystami. Takie aspekty bardzo cieszą. To doświadczenia, które studenci mogą potem wykorzystać na przykład w przyszłej pracy zawodowej. 

Do tego, żeby wszystko podczas Forum Ekonomicznego zagrało, potrzebna jest potężna armia ludzi. To pani stoi na jej czele. Jakim pani jest szefem? Trzeba to wszystko trzymać twardą, żelazna ręką?
- Często słyszę, zdanie „ale się pani wystraszyli”. Kiedyś  jeden z partnerów Forum powiedział, że było nerwowo, ale w sumie wyszło dobrze  i już rozumie dlaczego tak było. Chodziło o to, żeby się udało, choć każdy ma charakter i własną osobowość. Bardzo lubię ludzi, z którymi współpracuję, ale od innych wymagam tego, czego wymagam od siebie, żeby poważnie traktować to, co robimy. Do tych, z którymi pracują mam ogromny szacunek i zaufanie, bo ja sama nie mogę być we wszystkich miejscach. To jest coś niezwykle ważnego. Ale tak w ogóle, pracujemy w miłej atmosferze. Na samym forum czasem bywa nerwowo, ale myślę, że sam etap przygotowywania przedsięwzięcia nie jest trudny dla ludzi i stanowi element czegoś, co jest dla nich wyzwaniem. O tym, jakim jestem szefem, najwięcej wiedzą moi współpracownicy, ale na pewno staram się być szefem wymagającym. 

Czy nie pora skończyć z tym corocznym uciążliwym budowaniem, a potem demontażem sal seminaryjnych Forum? Czy biznesowy duet Berdychowskich  myśli o tym, żeby opuścić Krynicę  i poszukać miejsca z odpowiednią infrastrukturą. Może w Nowym Sączu warto wybudować centrum konferencyjne z prawdziwego zdarzenia?
 Można czekać na coś przez bardzo wiele lat. Przez ćwierćwiecze organizowania naszej konferencji przechodziliśmy przez różne fazy, łącznie z tym, że składaliśmy pewne projekty. Rzeczywistość jest taka, jaka jest, a po ponad dwudziestu latach bardzo chętnie przyjmę pomysły innych. Niech myślą, gdzie można zbudować centrum. Nie chcę mówić czy lepiej  będzie w Krynicy, czy gdzie indziej, ale na pewno w uzdrowisku została wypracowana marka Forum i tego ani nam, ani Krynicy nikt już nie odbierze.

Ta silna marka sprawie, że niejedno duże miasto chętnie ogrzałoby się w jej blasku i przyjęłoby Forum Ekonomiczne z otwartymi ramionami.
- Czy w inny miastach można organizować konferencje? Na pewno tak. Uważam, że konferencje w dzisiejszych stechnicyzowanym świecie są ludziom bardzo potrzebne, bo to osobiste spotkanie, więc trzeba tworzyć warunki, żeby mogły się odbywać.

Jeśli chodzi o Krynicę, to jest świetnym, naturalnym środowiskiem, żeby ludzie mogli tam przyjeżdżać. Miasto ma rozległe możliwości jeśli chodzi o bazę noclegową, a za dwadzieścia lat te możliwość mogą być rewelacyjne.

W dzisiejszym  zurbanizowanym świecie, pobyt w takim miejscu jaki Krynica, gdzie sam krajobraz, czy nawet krótki przejazd do Tylicza jest relaksem dla człowieka, to największy atut uzdrowiska. Kłopotem wciąż jednak jest dobre skomunikowane miasta z resztą Polski. Pozostaje mieć nadzieję, że to się w końcu zmieni.  

Ma pani czasem takie myśli, że może pora z tym wszystkim skończyć, odpuścić sobie tę harówkę przy organizacji Forum, mieć wreszcie święty spokój i skonsumować swój sukces?
- Nie bardzo wiem jak miałabym ten sukces konsumować. Chyba nie mam na to pomysłu. Bardzo zżyłam się z pracą przy Forum i z ludźmi, wiec już teraz "konsumuję" to, co powstało w latach poprzednich. To praca niełatwa i bardzo stresująca, szczególnie w tym ostatnim okresie, jak dziś, kiedy rozmawiamy.

Ale codzienne środowisko moich współpracowników z Warszawy i tych z Nowego Sącza, to jest kawałek mojego życia. Chyba najlepiej czuję się w środku tego wszystkiego i na razie nie chciałabym tego zmieniać. Oczywiście mam świadomość tego, że sił mi nie przybywa, lecz ubywa, o czym często mówię mojej ekipie. Dzięki temu sami mogą  robić znacznie więcej, co ich - jak myślę - cieszy.

Forum to pani wielka miłość?
- To moja pasja zawodowa, choć kiedyś wcale nie myślałam, że tak będzie. Ale mam jeszcze drugie, życie „zawodowe”. Promocję czytelnictwa i literatury regionalnej. Gdyby więc było trochę wolnego czasu, to mam kolejny obszar, który mnie bardzo interesuje i jest do zagospodarowania.

[email protected] , Tomasz Kowalski







Dziękujemy za przesłanie błędu