Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
23/05/2014 - 12:32

Grzegorz Biedroń: Musimy usunąć przeszkody stawiane przez PO

„Nie wyobrażam sobie kolejnego zarządu województwa, w którym nie byłoby przedstawiciela każdego znaczącego regionu, w tym Subregionu Sądeckiego, obejmującego Nowy Sącz oraz powiaty: nowosądecki, limanowski i gorlicki” – mówi Grzegorz Biedroń, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku Woj. Małopolskiego, w obszernym wywiadzie udzielonym naszej redakcji.
Radny wojewódzki z Limanowej, którego wielu widzi po jesiennych wyborach samorządowych w fotelu marszałka Małopolski bardzo krytycznie ocenia rządy Platformy Obywatelskiej w naszym województwie.

"Jeśli stoisz w miejscu to się cofasz. Ja uważam, że my, jako Małopolska w wielu dziedzinach cofnęliśmy się w ostatnich czterech latach" - stwierdził Biedroń. Zarzuca rządzącym Małopolską brak wizji i determinacji w realizacji nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych i niedocenianie roli ośrodków takich jak Nowy Sącz.

Poniżej rozmowa z Grzegorzem Biedroniem.

**
Czy Grzegorz Biedroń będzie marszałkiem Małopolski po jesiennych wyborach samorządowych?

- Jakakolwiek tego typu deklaracja oznaczałaby, że z całą pewnością marszałkiem nie zostanę. Poza tym kieruję się w życiu zasadą, że trzeba swoje robić, trzeba pracować, natomiast liczenie na to, że ta praca da efekt w postaci wysokiej funkcji bywa bardzo złudne. Wielokrotnie znajdowałem się w sytuacji, że powiedźmy, ocierałem się o pewne stanowiska, ale to potem okazywało się mirażem, czy bardziej projekcją życzliwych mi osób.

Pytam nie bez kozery, jest Pan szefem największego opozycyjnego klubu w Sejmiku Województwa Małopolskiego, a panuje opinia, że jesienią PiS wygra wybory wojewódzkie w Małopolsce?

- Moja ewentualna funkcją we władzach województwa w przyszłości, a wynik wyborów, to dwa różne tematy. Jako szef klubu Prawa i Sprawiedliwości reprezentuję PiS na szczeblu wojewódzkim i z tej racji często pojawiam się w mediach, przedstawiając stanowisko swojej partii. Stąd część sympatyków PiS, jak gdyby naturalnie może mieć takie oczekiwania wobec mojej osoby. Do wyborów jeszcze daleko i różne okoliczności mogą wpływać na skład nowych władz województwa , chociażby taka, że potrzebny będzie bardziej równomierny skład zarządu. W każdym razie nie wyobrażam sobie kolejnego zarządu województwa, w którym nie byłoby przedstawiciela każdego znaczącego regionu, w tym Subregionu Sądeckiego, obejmującego Nowy Sącz oraz powiaty: nowosądecki, limanowski i gorlicki. Poza tym, nie łudźmy się – ambicję posiadania marszałka, już nie mówię o politycznych uwarunkowaniach, ma chociażby metropolia krakowska. My tutaj, w regionie sądeckim, mówiąc najogólniej, często nie jesteśmy traktowani poważnie.

Kto Pana zdaniem wygra jesienne wybory w Małopolsce?

- Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje, że Prawo i Sprawiedliwość. Według symulacji , opartych o badania opinii publicznej, którymi dysponuję, może to być nawet bezwzględna większość głosów, ale powtarzam, mówimy według stanu na początek maja. Nie można dzielić skóry na niedźwiedziu, który sobie jeszcze hasa po lesie w stosunkowo dobrej kondycji. Przypomnę, że Platforma Obywatelska w ostatnich wyborach miała całkiem przyzwoity wynik w samym Nowym Sączu i w ogóle w Subregionie Sądeckim i to nie jest tak, że tutaj liczy się wyłącznie Prawo i Sprawiedliwość. My jako radni wojewódzcy i parlamentarzyści PiS musimy mieć ogromną pokorę. Jeżeli dzisiaj będziemy się zastanawiać, kto z naszych szeregów ma być marszałkiem, a kto członkiem Zarządu województwa, to możemy się obejść smakiem.

Jakie osoby znajdą się na liście wojewódzkiej PiS w naszym okręgu?

- Jeśli chodzi o okręg sądecki, to mamy to szczęście, że zarówno w poprzednich wyborach do parlamentu, jak i w wyborach do Sejmiku zawsze dysponowaliśmy mocną ekipą ludzi z dobrymi nazwiskami, osiągającymi dobry wynik wyborczy. I to się nie zmieniło. My tutaj nie potrzebujemy żadnych eksperymentów. Oczywiście lista musi się odświeżyć i wzmocnić, ale u nas zawsze był raczej nadmiar talentów. PiS w Małopolsce, a szczególnie w regionie sądecko-limanowsk-gorlickim nie prowadzi kampanii na zasadzie, że jest jeden lider, który jest zadowolony, że wygrywa i niepotrzebni mu są kolejni radni, czy posłowie. My tu zawsze budujemy silne listy i odnosimy sukces. W ostatnich wyborach zdobyliśmy cztery mandaty radnych wojewódzkich na sześć możliwych.

Proszę przypomnieć jak było wcześniej?

- W wyborach w 2006 roku mieliśmy koalicję z Ligą Polskich Rodzin i wówczas jeden mandat zdobył Staszek Dębski z LPR, a trzy mandaty były bezpośrednio dla PiS-u, ale to były mandaty, na które zapracowała cała lista. Cztery lata temu też były cztery mandaty już wyłącznie dla Prawa i Sprawiedliwości. Po wyborach odszedł Paweł Śliwa z Gorlic, który jest obecnie radnym Solidarnej Polski i został przez SP rekomendowany na sędziego.

Czy lista partii Jarosława Gowina w Małopolsce będzie dużą konkurencją dla Prawa i Sprawiedliwości?

- Małopolska generalnie jest "ziemią obiecaną" dla partii prawicowych, tu wszyscy chcą budować partie prawicowe. Przykładem jest Zbigniew Ziobro, a teraz ze strony Platformy takim przykładem jest Jarosław Gowin, natomiast nie jest tak, że w Polsce mamy wyłącznie elektorat prawicowy. Małopolanie stanowią tylko 9 procent mieszkańców kraju i nawet ugrupowanie, które u nas ma szansę przekroczyć próg wyborczy, tego progu wyborczego w skali kraju nie przekroczy.

A w wyborach do Sejmiku?

- W wyborach do Sejmiku jest ciut łatwiej, tylko trzeba pamiętać, że te partie prawdopodobnie będą już po ciężkich porażkach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Mówimy o niewielkich partiach ludzi o wielkich ambicjach. Partia Jarosława Gowina i partia Zbigniewa Ziobry mają minimalne szanse na przekroczenie progu wyborczego w eurowyborach. Niedawno w naszym województwie nastąpiło kolejne odejście polityka z Solidarnej Polski, chodzi o senatora Macieja Klimę z Tarnowa. W przypadku partii Gowina to ona jeszcze tak do końca się nie utworzyła, więc trudno nawet mówić o tym, że zanika, bo żeby zanikać, to musiałby najpierw powstać.

Ma Pan pod bokiem, w Limanowej lidera lokalnego partii Jarosława Gowina w osobie starosty Jana Puchały?

- Wszyscy walczyliśmy o to, żeby każdy mógł się sprawdzić w demokracji i policzyć głosy poparcia. Nie można tego nikomu zabronić, nawet jeżeli to liczenie głosów po wyborach będzie dla niektórych kandydatów frustrujące. Osobiście życzę wszystkiego dobrego panu staroście Puchale jako staroście, dobrze mi się z nim współpracuje, natomiast nie sądzę, żeby największym problem Polski, w tym Małopolski była za mała ilość partii politycznych.

Czy będzie Pan liderem listy wojewódzkiej PiS w naszym okręgu?


- Nie ma jeszcze żadnych ustaleń. Oczywiście mamy listę osób, które będą kandydowały, ale nie układaliśmy jeszcze kolejności kandydatów na liście. To należy do centrali.

**

Jak Pan ocenia czteroletnie rządy Platformy Obywatelskiej w naszym województwie?

- Myślę, że są one podobne, jak w wielu innych regionach w Polsce, czyli kiepskie, tyle tylko, że w innych województwach ekipy Platformy, które tam rządziły potrafiły działać spójnie. Sądzę, że można by wyszukać dwa, czy trzy regiony Polski, gdzie ścisłe współdziałanie parlamentarzystów, wojewody, ministrów i szefów jednostek administracji rządowej, na przykład Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, czy PLK PKP doprowadziło do pewnego postępu, na przykład w zakresie budowy infrastruktury drogowej.

Nie dostrzega Pan w Małopolsce współdziałania ważnych ludzi z PO i żadnego postępu?

- Jeśli stoisz w miejscu to się cofasz. Ja uważam, że my, jako Małopolska w wielu dziedzinach cofnęliśmy się w ostatnich czterech latach.

Proszę o przykłady regresu?

- Pierwszy z brzegu jest taki, że nawet nie mamy zaplanowanych nowych inwestycji infrastrukturalnych w zakresie dróg ekspresowych i autostrad, nawet planów nie mamy przygotowanych. O ile w innych województwach nie tylko, że są plany przygotowane, to są ogłaszane przetargi i realizowane inwestycje. To znaczy mamy już koncepcję, a to już jest dużo, jak na Małopolskę. Nie chwaląc się, lecz to moja aktywność w Sejmiku sprawiła, że przynajmniej marszałek województwa, czy wojewoda akceptują, zgadzają się, że potrzebne są nowe inwestycje drogowe i potrzebna jest koncepcja sieci dróg. I ta koncepcja w jakiejś mierze jest, ale jeżeli my, w Małopolsce, apelujemy do Warszawy o budowę drogi ekspresowej do południowej granicy państwa przez Sądecczyznę i jesteśmy na etapie koncepcji i przekonywania się nawzajem, że jest to potrzebne, to takie na przykład Podkarpacie, które jest województwem prawicowym i nie ma lekko w Warszawie - ma już gotowe plany takiej dragi. W przypadku drogi ekspresowej S19 łączącej wschodnią Polskę ze Słowacją i dalej z Węgrami są już budowane odcinki w rejonie Rzeszowa w kierunku południkowym. My natomiast nie ruszyliśmy z miejsca. Jeżeli chodzi o inwestycje kolejowe, to mamy tak nieudolne zarządzanie na poziomie Krakowa - PKP PLK, że realizując daną inwestycje przez wiele lat, na przykład magistralę kolejową Kraków - Katowice, na niektórych odcinkach wykonanie wynosi zero procent. Powtarzam zero procent po wielu latach pracy! No więc, jeżeli w ten sposób będziemy działać dalej, to oczywiście nic z tego nie będzie. Przeraża mnie i głęboko zniesmacza, jak słyszę głosy niektórych polityków Platformy Obywatelskiej z naszego województwa, w tym z Sądecczyzny, którzy mówią w ten sposób: „Głosowaliście na Prawo i Sprawiedliwość, no to nie macie inwestycji”. Ja tym panom przypominam, że w samym Sączu Platforma Obywatelska dostała gigantyczne ilości głosów w kolejnych wyborach, więc nie wiem, kogo ci panowie chcą ukarać?! Jeżeli swoją nieudolność przykrywają takimi frazesami, to powinni już dawno zrezygnować ze swoich funkcji parlamentarnych, czy innych. Żenada!

**

Czego najbardziej brakuje naszemu regionowi?


- Połączenia ze światem.

Słynnej Sądeczanki, owej mitycznej już drogi ekspresowej Brzesko - Nowy Sącz - granica państwa?

- Sądeczanka to jest minimum, droga kolejowa Nowy Sącz - Limanowa - Kraków, to jest też oczywiste minimum.

Kto będzie jeździł koleją z Sącza do Krakowa, kto w ogóle dzisiaj jeździ pociągami?

- Według wszystkich prognoz, a przede wszystkim przygotowanych przez Brukselę dokumentów, udział przewozów kolejowych, zarówno towarowych jak i pasażerskich ma się procentowo zwiększać i te dyrektywy europejskie również Polskę obowiązują, my po prostu będziemy musieli je realizować. Problemem jest co innego: w naszym kraju, a już szczególnie w Małopolsce przyjął się taki model, że niewielki w odczucia różnych decydentów region jak nasz, nie ma prawa do życia i nie ma prawa do rozwoju.

Nie za mocne słowa?!

- Adekwatne do sytuacji. Wielokrotnie tłumaczyłem, że południowa Małopolska, czyli Sądecczyzna z Limanową, Gorlicami, Podhalem i sąsiednie tereny to razem prawie milion mieszkańców, to więcej niż na przykład całe województwo opolskie. Doskonale znam sytuację na Słowacji, analizowałem również przebieg korytarzy transportowych w Europie. Wschodnia Słowacja i wschodnie Węgry mają wpisane w Brukseli transeuropejskie korytarze, łączące miejscowości mniejsze niż Nowy Sącz, a my posiadając tu, w południowej Małopolsce potencjał rzędu jedna piąta całej Słowacji godzimy się z tak podrzędną rolą. W ten sposób stawiamy biznes i mieszkańców na z góry przegranej pozycji, bo mają do pokonania o ileś tam więcej przeszkód niż biznesmeni w Krakowie, nie mówiąc już o biznesmenach we Wrocławiu czy w Warszawie. Powiem jeszcze coś, bo jedno się z drugim wiąże. Za swój sukces w Sejmiku uważam to, że uniemożliwiłem prowadzenie czczej propagandy sukcesu, polegającej na tym, że mówimy tak: „Małopolska jest wspaniała, wspaniale się rozwija, są cudowne inwestycje, rozwój gospodarczy jest fascynujący itd.”, a marszałek z członkami zarządu i wojewodą jeżdżą sobie po województwie, przecinają wstęgi i napawają się swoimi osiągnięciami. Zwracam uwagę na to, że Małopolska, pomimo że tu żyje 9 procent Polaków - ledwo dostarcza 7 procent produkcji przemysłowej. Poziom rozwoju Małopolski jest na poziomie 85 procenta rozwoju kraju.

Jak Pan to wyliczył?

- Według Produktu Krajowego Brutto, czyli tego co my tu wytwarzamy. Nie liczę tego, co na przykład mieszkaniec Sądecczyzny zarobi w Austrii czy Anglii i tutaj wyda, tylko liczę to, co my tu wszyscy wytwarzamy w turystyce, usługach, przemyśle. Pod tym względem jesteśmy na poziomie 85 proc. średniej krajowej. Oczywiście, to w dużej mierze jeszcze spuścizna czasów galicyjskich. Idealizujemy Galicję i Franciszka Józefa, a prawda jest taka, że ta przysłowiowa nędza galicyjska to nie była fikcja literacka, tylko twarda rzeczywistość i nasze tereny po I wojnie światowej były jednymi z biedniejszych regionów w Polsce. Ale już w wolnej, demokratycznej Polsce utrzymywanie cały czas poziomu 85 procent rozwoju, liczonego wg PKB, przy takim metropolitarnym ośrodku jak Kraków, przy takiej bazie przedsiębiorczości jaka jest w Nowym Sączu, przy tylu wielkich biznesach, które tutaj sie rozwija, przy posiadaniu Tatr i tradycji prowadzenia biznesu na Podhalu - to katastrofa! Uważam, że naszym celem powinno być dojście do poziomu 100 procenta rozwoju średniej krajowej. To nie jest takie wielkie oczekiwanie, nie od razu przecież osiągniemy poziom Austrii, czy Niemiec.

Jak to zrobić?


- Pierwsza rzecz to usunąć przeszkody, które nam politycy krakowscy, głównie z Platformy i rząd PO-PSL stawia. Nie może być tak, że w Polsce północnej i zachodniej buduje się drogi ekspresowe i autostrady prowadzące czasami przez kompleksy leśne tylko z tego powodu, że tam jest ktoś mocno umocowany politycznie albo po prostu tam łatwo wybudować drogę. Wiadomo, że w terenie rzadko zaludnionym łatwiej wybudować drogę ekspresową. Ja nawet zastanawiałem się nad skierowaniem wniosku do NIK o kontrolę zasadności wydatkowania środków, żeby nie doszło do takiej sytuacji, jak w Portugalii czy Hiszpanii, że za pieniądze europejskie, ale też pieniądze hiszpańskie i portugalskie wybudowano tysiące kilometrów autostrad i one w tej chwili, w niektórych regionach stoją puste. Przecież nie możemy budować autostrady tylko dlatego, że jest wolny teren i dysponujemy skutecznym lobbingiem, tylko ta autostrada ma przynieść efekt w postaci rozwoju gospodarczego, ma tam być odpowiednie obciążenie ruchem samochodowym. W Małopolsce ruch setek tysięcy samochodów koncentruje się na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Ludzie nie mogą korzystać z przejazdu drogami ekspresowymi, bo ich jest po prostu nie ma, a równocześnie w zachodniej, czy północnej Polsce służą, mówiąc trochę żartem, do płoszenia zwierzyny leśnej. To skandaliczne!

**
Jak Pan ocenia projekt tzw. kontraktu terytorialnego dla Małopolski?

- Należy rozróżnić dwie rzeczy: kontakt terytorialny dla Małopolski i kwestię regionalnego programu operacyjnego Małopolski. Kontrakt terytorialny to są najważniejsze, strategiczne inwestycje, które ma gwarantować państwo. Tutaj negocjacje podobno cały czas się toczą. Wobec kontraktu terytorialnego powstało trochę nieporozumień, bo sprawa, jeśli chodzi o tzw. konsultacje w terenie, poszła za szeroko i wyobrażano sobie, że do kontraktu terytorialnego można będzie właściwie wrzucić wszystko, co sobie tylko ktoś zamarzy. Sądzę również, że marszałek miał większe oczekiwania związane z panią wicepremier Bieńkowską i się mocno rozczarował. Pani wicepremier ostatnio jasno powiedziała, że w przypadku olimpiady zimowej w Krakowie większość inwestycji infrastrukturalnych musi być zrealizowana z budżetu województwa i z budżetu miasta Krakowa oraz kilku innych samorządów, gdzie mają powstać obiekty sportowe. W tym momencie pomysł z olimpiadą legł w gruzach. Okazało się, że Warszawa nie będzie nas w żaden sposób faworyzować z powodu olimpiady. I znowu jesteśmy na takim etapie, że musimy walczyć, aby w ramach kontraktu dostać chociażby te 9 procent środków, które nam się należą, z racji wielkości i potencjału Małopolski. Marszałek obiecał i to zostało zapisane w kontrakcie terytorialnym - Sądeczankę i linię kolejową Kraków – Nowy Sącz.

Co z tego, że te inwestycje zostały zapisane, skoro są na etapie prac studyjnych z nikłymi szansami na realizację w przewidywalnym horyzoncie czasowym?

- No tak, my o nich dyskutujemy od lat i za każdym razem po roku ciężkich przygotowań okazuje sie, że one są w tym samym punkcie. Tam było wiele wątków pobocznych. Lobby tarnowskie na przykład skupiło się na przekonaniu Gorlic, żeby zbudować trasę alternatywną dla Sądeczanki, czyli drogę ekspresową Tarnów - Gorlice - granica państwa i tutaj oczywiście zarząd województwa i generalnie władze powiedziały, że nie jest możliwe, abyśmy planowali dwie drogi ekspresowe równolegle w niewielkiej odległości od siebie. Budujemy drogę ekspresową Kielce – Tarnów – Gorlice albo drogę ekspresową Kraków - Nowy Sącz, do której również Gorlice w jakiś sposób są podłączone.
Zresztą, obowiązuje pewna naturalna hierarchia. Wiadomo, że główny ośrodek kraju, czyli Warszawa, powinna być skomunikowana z miastami wojewódzkimi, w tym z Krakowem, a nie jest skomunikowana i ośrodek rangi regionalnej, taki jak Kraków, powinien być skomunikowany drogami ekspresowymi z najważniejszymi ośrodkami w województwie, takimi jak Nowy Sącz. To jest podstawa, elementarz i my w ogóle nie powinniśmy o tym dyskutować i za tym lobbować. Od tego są osoby wysoko opłacane w ministerstwie infrastruktury i na różnych szczeblach administracji rządowej, aby takie rozwiązania forsować. Z nami, na dole powinno się tylko konsultować jak szybko to ma być robione i w jaki sposób. Nasza rola tutaj, jako przedstawicieli społeczeństwa lokalnego to powinno być ułatwiania np. w rozmowach z mieszkańcami wytyczanie optymalnego przebiegu tras, wyboru najmniej spornych wariantów, a okazuje się, że często ta władza na niższym szczeblu musi przejmować zadania władzy centralnej, czy władzy krakowskiej.

A jak Pan ocenia projekt podziału środków unijnych w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020?

- Mówimy o kwocie 2 miliardy 800 milionów euro i znowu mamy powtarzanie błędów, które popełniliśmy w poprzednim okresie programowania: maksymalna koncentracja środków w metropolii, czyli w Krakowie pod hasłem, że to jest główny motor napędowy województwa. Dla mnie niepojętym błędem ze strony kolejnych marszałków z Platformy było to, że bez jakichkolwiek starań ze strony miasta Krakowa brali na siebie ciężar realizacji wielu inwestycji istotnych dla Krakowa i pilnowali, jak gdyby dobrego wyniku wyborczego prezydenta Majchrowskiego. Ja kolegów z Platformy kompletnie nie rozumiem? Byłem świadkiem realizacji wielu inwestycji w Krakowie za pieniądze wojewódzkie, które powodowały komplikacje i problemu, przykładem jest chociażby opera. Jednostki wojewódzkie realizujące inwestycje w Krakowie były często do tych inwestycji nieprzygotowane i zarząd województwa miał z tego powodu wiele problemów prawnych, nawet na pograniczu spraw sądowych i nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Tymczasem przekazując środki samorządom lokalnym w tym sądeckim, zarząd ustawia sie wyłącznie w roli egzekutora, który sprawdza, czy one są dobrze wydane. Jeżeli nie - przesuwa się środki gdzie indziej.

Wniosek jest taki, żę brakuje myśli strategicznej, myślenia o Małopolsce jako całości?

- Niestety, z punktu widzenia wielu polityków krakowskich Kraków to wielkie miasto – nie przeczę, ja Kraków szanuję, lubię, wspieram - a Nowy Sącz to jest miasto które, tak przypuszczają, ma około 40 tysięcy mieszkańców, czyli nie widzą nawet o tym, że Sączowi jest bliżej do 100 tysięcy niż tych 40 tysięcy. W związku z tym, jeżeli się likwiduje jakąś instytucję w Sączu, to traktują to jako rzecz naturalną, natomiast miasta rangi powiatowej, takie jak Gorlice, czy Nowy Targi, nie mówiąc już o Limanowej, to w ogóle są zdziwieni, że tam cokolwiek jest. Jak już mówiłem, w mniejszych państwach, takich jak Słowacja, nikt się nie dziwi, że przez Liptowski Mikulasz ma przebiegać autostrada, ale np. przez Nowy Targ, to już dziwne, skąd by sie tam autostrada wzięła? Świadomie deprecjonujemy tego typu wcale niemałe ośrodki. W naszym województwie gminy wiejskie są często wielkości powiatów w Polsce zachodniej czy północnej. A taki na przykład powiat nowosądecki, czy powiat nowotarski to może nie są porównywalne z innym województwami, ale stanowią znaczną część innych województw, tymczasem z punktu widzenia polityków krakowskich są to zupełnie nieznaczące, nieistotne ośrodki.

Jest Pan bardzo krytyczny, tymczasem głos opozycji w Sejmiku jest słabo słyszalny?

- Nie zliczę, ile ogłosiliśmy różnych rezolucji, oświadczeń, komunikatów, ile zorganizowaliśmy konferencji prasowych na te tematy. To nie od nas zależy, jak one są nagłaśniane przez media, ale nawet nie w tym problem. Nam jako PiS przylepia się łatkę radykałów i oszołomów, w związku z tym jeżeli my, mając nawet stuprocentowa rację używamy ostrego języka, no to jak gdyby potwierdzamy te stereotypowe opinie o naszej partii i to nam utrudnia przebicie się ze swoim przekazem. Nasz głos w Sejmiku jest głosem konsekwentnym przez całe siedem lat, a wracając do naszych spraw sądeckich, to jeżeli my nie uzyskaliśmy stanowiska marszałka, wicemarszałka, czy członka zarządu województwa trzy i pół roku temu, to oczywiście była to porażka sądeckiego PiS, ale była to również porażka sądeckiej Platformy. Niezależnie od tego kto rządzi i kogo reprezentujemy, za punkt honoru powinniśmy sobie przyjąć, że społeczeństwo nie dopuszcza takiej możliwości. Bo jeżeli nie mamy swojego członka zarządu województwa, to potem są takie skutki, że instytucje są przenoszone do Tarnowa, że uważa się, że zarządzanie ratownictwem medycznym może być scentralizowane i mamy taką sytuację, jak ze Strażą Graniczną. Z nowoczesnych obiektów i nowocześnie zorganizowana w Nowym Sączu Komenda przenoszona jest do prowizorycznych budynków w Raciborzu. Jest to szczególnie bulwersujące zważywszy, że kilka miesięcy po przeprowadzce do Raciborza Karpackiego Oddziału Straży Granicznej wybucha konflikt na Ukrainie. Sącz jest bliżej wschodniej granicy, a teraz zarządzanie problemami, które mogą się pojawić na wschodniej i południowej granicy, będzie z Raciborza.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiał Henryk Szewczyk
--
Grzegorz Biedroń (ur. 1962 w Limanowej), absolwent historii UJ. Był burmistrzem Limanowej w latach 1992-1994. Radny wojewódzki od 2006 roku, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczący Komisji Rozwoju Regionu, Promocji i Współpracy z Zagranicą. Jest dyrektorem Zespołu Szkół w Słopnicach.










Dziękujemy za przesłanie błędu