Ekolodzy: Projekt "Siedem Dolin" zagraża przyrodzie Beskidu Sądeckiego
Od początku, gdy tylko pojawił się projekt „Siedmiu Dolin”, forsowany przez prezesa Fakro Ryszarda Florka przy wsparciu zainteresowanych gmin, kontestowali go ekolodzy, w tym miarodajne dla tego środowiska Stowarzyszenie „Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot”, mające siedzibę w Beskidzie Śląskim".
Z obszernego wywiadu udzielonego "Sądeczaninowi" dowiadujemy się, że ekolodzy nie zmienili zdania i kompromis w tej sprawie jest niemożliwy.
Oto wywiad z Radosławem Ślusarczykiem, opublikowany w lutowym numerze miesięcznika "Sądeczanin".
**
Czy negatywne stanowisko Pracowni wobec projektu "Siedmiu Dolin" przez te lata nie uległo zmianie?
- Stowarzyszenie konsekwentnie wyraża negatywne, bardzo krytyczne stanowisko wobec proponowanego projektu. Projekt „Siedem Dolin” stanowi zaprzeczenie definicji zrównoważonego rozwoju regionu. Beskid Sądecki to jeden z najbogatszych przyrodniczo terenów w Polsce. Lokowanie w takim miejscu wielkoskalowych inwestycji narciarskich bezpowrotnie zniszczy jeden z największych atutów i podstawę stabilnego rozwoju społeczno-gospodarczego gmin popradzkich - przyrodę. To nie zaplecze polityczne i pieniądze decydują o sukcesie projektów ale ich racjonalność i zgodność z prawem krajowym i europejskim. Gdyby projekt „Siedem Dolin” mógł powstać w tak szczególnym miejscu jakim jest Beskid Sądecki, to powstałaby już dekadę temu.
Zobacz: Czy Ryszard Florek zbuduje nam drugą Austrię?
Proszę przedstawić najważniejsze argumenty przeciw tej inwestycji?
- Projekt „Siedem Dolin” to żadna wizja rozwoju regionu tylko odgrzewany kotlet tworzenia z każdej gminy beskidzkiej narciarskiego eldorado. Nie ma on szans na wybicie się w masie oferty ośrodków narciarskich w Polsce. Już obecnie w naszym kraju świetnie funkcjonuje 400 stacji zimowych. Tłok na rynku dostrzegają też analitycy tej branży. Według portalu Forsal.pl rynek narciarski w Polsce jest mocno przesycony i czeka go ostra selekcja. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby rozwijać dalej branżę narciarską w Polsce.
Inwestor i władze gmin nie są przygotowane do tego projektu, co dziwi ponieważ forsują ten projekt już 10 lat. Na przestrzeni dekady nie przygotowano żadnej merytorycznej analizy korzyści i strat oraz nie odpowiedziano na kluczowe pytania o ryzyka tego przedsięwzięcia. Ponieważ nie jest to tylko ryzyko inwestora, ale także przyrody, lokalnych mieszkańców i regionu - taka niedbałość jest karygodna.
Przede wszystkim projekt nie jest możliwy do przeprowadzenia z uwagi na prawo krajowe i europejskie, które zabrania realizacji inwestycji znacząco negatywnie oddziałujących na środowisko.
Projekt odstaje także od rzeczywistości. Podstawą funkcjonowania ośrodków narciarskich na całym świecie jest śnieg. W dobie zmian klimatu niedobór naturalnego śniegu czyli tzw. śnieżna bieda, jest coraz powszechniejszym zjawiskiem, znanym także w Alpach Szwajcarskich od ponad dwudziest lat.
Inwestycja była już analizowana pod tym kątem i jest sprzeczna z rządowymi dokumentami dot. adaptacji zmian klimatu (SPA2020; 2013 str. 168-169): "Nieciągłości w działalności narciarskich ośrodków turystycznych spowodowane niekorzystnymi warunkami termicznymi oraz konieczność naśnieżania stoków będą generować wzrost kosztów utrzymania infrastruktury i związane z tym problemy finansowe podmiotów obsługujących ruch turystyczny.
(...) Te ograniczenia w sytuacji prognozowanych trudnych dla tego typu turystyki warunków klimatycznych podnoszą wrażliwość ośrodków narciarskich w Polsce na zmiany klimatu. Wrażliwość ta zwiększana jest dodatkowo, przez obecnie podejmowane inwestycje, które w przypadku prognozowanych zmian klimatu mogą okazać się chybione (np.: projekt „Siedem Dolin” w Beskidzie Sądeckim).