Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
23/10/2018 - 18:05

Chciał być prezydentem, został radnym. Co z tym Głucem po wyborach?

Przedwyborcze sondaże nie dawały mu szans na wygraną, ale on i jego najbliżsi współpracownicy wierzyli w zwycięstwo. Przegrał, ale spośród siedmiorga kandydatów, zyskał dobry, trzeci wynik. Czy swoją porażkę potrafi przekuć w sukces sądeckiego radnego?

Z Krzysztofem Głucem rozmawia Jagienka Michalik

Prezydentem Nowego Sącza pan nie zostanie, ale wygrał pan mandat w wyborach do rady miasta. Niektórzy spekulują, że skoro przepadł pan w wyścigu po władzę w sądeckim magistracie, to w ogóle odpuści pan sobie Nowy Sącz.
Nie widzę związku między jednym a drugim. Nie zamierzam rezygnować z mandatu radnego.

Jak pan widzi swoją nową rolę? Jako były już pretendent do prezydenckiego fotela przyjmie pan może rolę recenzenta nowego gospodarza sądeckiego ratusza?
Przede wszystkim muszę do tego wszystkiego nabrać teraz dystansu. Ostanie dwa miesiące były dla mnie niezwykle intensywne w sensie emocjonalnym i intelektualnym, bo bardzo mocno zaangażowałem się w swoją kampanię. Muszę się przyjrzeć tej rzeczywistości, zastanowić... nie chcę teraz niczego deklarować.  

W czasie kampanii zyskał pan zapewne zupełnie inną perspektywę widzenia spraw miasta. Zaraz na starcie będzie pan radnym wyjątkowo dobrze zorientowanym w problemach jego mieszkańców.
- Bycie radnym poczytuję sobie za zaszczyt i odpowiedzialność i zamierzam się dobrze wywiązać ze swojej funkcji. Natomiast trudno oczekiwać teraz ode mnie, że zadeklaruję jakiś konkretny program dla moich działań w radzie. Poza tym nie wiadomo, kto wygra wybory i jaka będzie ostateczna konfiguracja. Na pewno nie będę siedział z tyłu i jedynie się przysłuchiwał.

Pan ma już to za sobą. Teraz z dystansu może pan spojrzeć na drugą turę wyborów. Jaka pana zdaniem  będzie kampania: Iwona Mularczyk kontra Ludomir Handzel?
Na pewno to będzie bardzo szybka kampania, bo po drodze wypada jeszcze uroczystość Wszystkich Świętych, co stanowi naturalne ograniczenie dla kandydatów.

Czy to ostateczne starcie może być brutalne?
Mam nadzieję, że nie, bo to nie ma najmniejszego sensu.

Mówi się o tym, że pana kampania była bardzo dobrze, profesjonalnie przygotowana. Gdyby miał pan dać dobre rady swoim byłym konkurentom...
-
Pan Handzel i pani Mularczyk mają swoich doradców.

Może jednak pokusi się pan o jakieś konkretne uwagi...
-
Moja rada? Po prostu trzeba rozmawiać o mieście, jego problemach i pokazywać sposoby ich rozwiązania. I niech ludzie zdecydują, który sposób jest dla nich lepszy, bardziej odpowiedni.  Czasu jest niewiele, żeby pokazać, który z kandydatów ma lepszy plan.

Kogo pan obstawia w roli zwycięzcy?
-
Nie potrafię tego powiedzieć. To jest bardzo trudne. Nawet się o to nie pokuszę. Poza tym nie będę nikogo obstawiał, bo nie zajmuje się hazardem.

Jak pan sądzi, kogo mogą poprzeć ci, którzy głosowali na pana?
Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Pewnie będą tacy, którzy zagłosują na jednego, bądź drugiego kandydata i tacy, którzy zdecydują, żeby nie  iść do drugiej tury wyborów.

Poszedł, pan w dyplomację w swojej odpowiedzi. Ale przecież miał pan kontakt ze swoimi wyborcami. Dużo pan wie o ich preferencjach i oczekiwaniach. Może jednak pan trochę pospekuluje.
-
Nie. zdecydowanie nie. Teraz muszę się do tego zdystansować.

Drugi raz powtarza pan to w naszej rozmowie. Bardzo zabolała pana ta porażka?
Jest to porażka, jeśli patrzymy na sam wynik, który sprawił, że nie wszedłem do drugiej tury. Ale te ponad dwadzieścia procent głosów, jakie zyskałem, to naprawdę wynik i dobry prognostyk dla mnie na przyszłość i dla grupy  tych, którzy zdecydowali się ze mną współpracować. To bardzo mocna ekipa. Niezwykle szanuję tych ludzi i bardzo dziękuje im za to, co zrobili. Ten wynik, ponad siedem i pól tysiąca głosów, to  w dużej mierze ich zasługa. Potrafili być moimi ambasadorami i ludźmi, którzy mi zaufali.

Ludomir Hanzel, który cztery lata temu przegrał z Ryszardem Nowakiem zyskał rozpoznawalność, co teraz z sukcesem wykorzystał w swoim kolejnym starcie w prezydenckich wyborach. Teraz pan, dzięki kampanii zyskał rozpoznawalność. Zamierza pan to spożytkować za pięć lat? Powalczy pan znowu o prezydenturę w Nowym Sączu?
To bardzo trudne pytanie i w życiu się nie zdecyduję, żeby na nie odpowiedzieć, ani tak ani nie. Ale na pewno nie zamierzam być bierny i dlatego dziękuję wyborcom za to, że powierzyli mi mandat radnego. Będę chciał to wykorzystać. Czym się to zakończy za pięć lat, nie potrafię powiedzieć.  

[email protected] fot.JM

Głosowanie skończone, w sztabie trwa nerwowe wyczekiwanie




W sztabie u Krzysztofa Głuca wszyscy czekają na wyniki wyborów. I mają nadzieję, że coś pewnego będzie wiadomo już wkrótce...






Dziękujemy za przesłanie błędu