Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
15/09/2016 - 05:40

Jerzy Leśniak: Nowy Sącz to dobry adres

Nowy Sącz to dobry adres, wpisany do metryki budzi miłe skojarzenia. Znany samorządowiec Leszek Zegzda, sądeczanin z dziada pradziada, kandydując pod koniec minionego wieku na wiceprezydenta Nowego Sącza podczas przesłuchania przed Radą Miasta gęsto się tłumaczył z tego, że jako miejsce urodzenia w urzędowym dokumencie wpisano mu…, za przeproszeniem, Kraków.

- To przypadek, mama akurat zachorowała na żylaki, trafiła na krótko do szpitala Bonifratów na krakowskim Kazimierzu, gdzie przyszedłem na świat, ale już jako kilkudniowy niemowlak powróciłem do rodzinnego gniazda, nad Dunajec i Kamienicę” – wyjaśniał skruszony kandydat. 

Współcześnie sądeckie dzieci rodzą się przeważnie w szpitalu im. J. Śniadeckiego (lub od 2014 r. w sąsiednim Medikorze). W przeszłości, gdy porodówkę w Sączu poddawano wielodniowej dezynfekcji lub remontowi, ciężarne matki kierowano do Limanowej czy Krynicy. I tak mimowolnie limanowianką (zgodnie z zapisem w metryce) została rodowita starosądeczanka Kasia Zielińska, a kryniczaninem - syn wojskowego z Niskowej, Zygmunt Berdychowski, prezes Fundacji Sądeckiej.

Tak czy siak, Nowy Sącz (wraz z Sądecczyzną) jest dobrym miejscem do życiowego startu. Młody człowiek dorasta nie w metropolitalnym blokowisku, lecz na ziemi hojnie wyposażonej w piękno natury i ludzkie talenty, w otoczeniu gór i urokliwych lasów, licznych pamiątek przeszłości i dziwów przyrody.

Kształtuje swoją osobowość w klimacie bogatej tradycji, w kontakcie ze znaczącym dziedzictwem kulturowym i kolorytem lokalnych atrakcji.

Żyje w przestrzeni swojego rodzaju magii historycznej – nieznanej w innych regionach – ukształtowanej ponad siedem wieku temu przez księżną Kingę Dominium Sandecensis. Kształci się w szkołach zajmujących obecnie najwyższe pozycje w ogólnopolskim rankingach – w „elektryku” u Walentego Szarka lub w „Chrobrym” pod okiem Bogusława Kołcza (pierwszego profesora oświaty w Małopolsce!).

Wysoki poziom szkół to już sądecka tradycja. Stąd wyszli luminarze polskiej nauki i kultury, późniejsi rektorzy renomowanych uczelni: profesorowie – Tadeusz Popiela (Akademia Medyczna w Krakowie), Bolesław Faron (Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Krakowie, potem minister oświaty), Janusz Rachoń (Politechnika Gdańska), Marian Noga (Akademia Ekonomiczna we Wrocławiu), Adam Myjak (Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie), Adam Frączek (Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie), Stanisław Moryto (Uniwersytet Muzyczny w Warszawie), Józef Lipiec (Wyższa Szkoła pedagogiczna w Rzeszowie), Józef Gawlik (Politechnika Krakowska), Marian Bukowiec (Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie), Władysław Bieda (Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Krakowie), Zbigniew Ślipek (Uniwersytet Rolniczy w Krakowie), Stanisław Lis (Małopolska Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Tarnowie). 
Ten wymieniony z pamięci i pewnie niekompletny poczet Sądecczyzny w gronostajach jest chyba wystarczającym dowodem na to, że warto było w Nowym Sączu lub okolicy urodzić się, wychować, wykształcić.

Miałem szczęście na początku lat siedemdziesiątych uczęszczać do I LO im. Jana Długosza, którego dyrektorem był Jan Szopa, wyjątkowy przypadek, czynny sportowiec-sztangista i jedyny chyba szef ogólniaka w Polsce z tytułem doktora habilitowanego, późniejszy zasłużony rektor krakowskiej AWF. Za jego rządów 90 proc. maturzystów dostawało się bezproblemowo na studia.

Pamiętam, że w jednym roku wśród 10 najlepszych kandydatów przyjętych do krakowskiej Akademii Medycznej 7 rekrutowało się z „Długoszowej Rodziny”, z klasy biologiczno-chemicznej przygotowywanej przez Jana Szopę i Janinę Szczepankową. Ależ to była w Krakowie sensacja! Wśród wychowanków profesora były m.in. takie medyczne sławy jak obecni dyrektorzy klinik Collegium Medicum UJ wybitni profesorowie Antoni Basta i Władysław Sułowicz.

„Druga Buda” też nie gorsza: po zdanej maturze w Liceum Konopnickiej ogólnopolskie kariery zrobiły gwiazdy ekranu i estrady, by wymienić tylko Krystynę Czubówną i Majkę Jeżowską. Z młodszego pokolenia ogólnopolskie kariery są dziełem prof. Marka Ruchaly (matura w II LO, 1988), czołowego specjalisty z zakresu endokrynologii i medycyny nuklearnej w Polsce, związanego z Uniwersytetem Medycznym w Poznaniu; jego szkolnych kolegów prof. Jerzego Pamina i prof. Marka Stanuszka - cenionych dydaktyków i naukowców na Politechnice Krakowskiej; prof. Wojciecha Przybyłowicza (absolwenta LO im. Marii Curie-Skłodowskiej w Starym Sączu) zatrudnionego na Uniwersytecie Witwatersrand w Johannesburgu; czy też księży profesorów: Tomasza Homy (Akademia Ignatianum w Krakowie), który zdawał maturę w Technikum Elektrycznym w Nowym Sączu, oraz Michała Drożdża (Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie), teologa, filozofa kultury i komunikacji społecznej.

Z sądeckiego środowiska mediów do sieci RMF i Polsat trafili m.in. młodzi redaktorzy Paweł Sikora, Piotr Dobosz, Marek Kacprzak. Leszek Krawczyk (rocznik 1978) z Nawojowej, wysłannik TVP wysłannik w rejony konfliktów w Gruzji, Afganistanie, na Bliskim Wschodzie i Ukrainie, był przez ostatnie trzy lata korespondentem telewizji w Waszyngtonie (...)

Pełny artykuł red. Jerzego Leśniaka przeczytasz w miesięczniku "Sądeczanin"







Dziękujemy za przesłanie błędu