Zapłacić za WC czy lewitować nad deską klozetową i podziwiać jej głębię
Wczoraj po godzinie 10. jechałam do Starego Sącza autobusem spod dworca PKP. Upał, człowiek pije jak szalony to i pęcherz domaga się swoich praw. I tak trafiłam do dworcowej ubikacji. No szok. Jest papier, jest mydło, są ręczniczki. Czyściutko. I kolejne miłe zaskoczenie – ubikacja jest bezpłatna. Swoimi spostrzeżeniami dzielę się z panią odpowiedzialną za utrzymanie WC. I tu czar prysł. Dlaczego?
Otóż pani wyjaśniła mi, że jest czysto, bo pora jest wczesna. Później, szczególnie wieczorem tak miło już nie jest. W budynku dworca jest sklep monopolowy, z którego skwapliwie korzystają wszyscy amatorzy alkoholu, którzy przesiadują zaraz obok w parku. Swoje potrzeby fizjologiczne - co swoją drogą jest pewnym dysonansem w naszej narracji - zamiast załatwiać w krzakach załatwiają w dworcowej ubikacji.
Po alkoholu świat się kiwa, to i mocz trafia gdzie popadnie - na deski, na podłogi. Robi się po prostu obrzydliwie. Alkohol musi też wpływać na pamięć – bo mało który z owych panów spuszcza po sobie wodę. Mimo że personel cały czas sprząta - szalet zaczyna śmierdzieć.
Zobacz też: Piwniczna-Zdrój: jak zrobić rentowny biznes z miejskiego szaletu?
Gdyby WC było płatne - pewnie owi panowie sikali by po pobliskich krzakach i murkach, bo po co płacić skoro można wydać na tanie piwo albo zrzucić się na tanie wino albo jakąś flaszeczkę czegoś mocniejszego. I tam powstaje dylemat – gdzie smród byłby łatwiejszy do zniesienia? Zostawiam to Wam do oceny.
Interweniują i policja i sokiści - ale zjawiska wyplenić się nie da. Tak to jest z polskim narodem, że pić pod chmurką lubi.
Pijani to jedno, ale i kobiety nie są lepsze. Mimo oporów, w imię sprawiedliwości i o nich kilka słów paść musi. Zamiast wrzucać podpaski higieniczne, wkładki do specjalnych koszy (stoją w każdej kabinie – sama widziałam) wrzucają je do muszli. Raz, drugi i ubikacja zapchana.
Zobacz też: Nowy Sącz: chcesz na siusiu? Na mieście są do tego ściśle wyznaczone godziny
Kolejna rzecz - papier toaletowy. Ile by go nie wyłożyć, tyle znika i jeszcze czasem brakuje. Ludzie go po prostu kradną choć czasy gdy był rarytasem dawno się skończyły. Szczotki do czyszczenia muszli po większej potrzebie stoją jedynie dla ozdoby – nikt z nich zazwyczaj nie korzysta. Nie ma też w naszym narodzie zwyczaju – może inaczej – nie jest powszechny, by wytrzeć deskę jeśli ją obsiusiamy.
Pani, z którą rozmawiałam jest przeświadczona, że jeśli by wprowadzić odpłatność za szalet, to problemów ubyłoby przynajmniej połowę. Tyle, że wtedy pewnie od razu ktoś zaalarmuje media, że no jak to, w cywilizowanym świecie, i to na dworcu, żądają pieniędzy za dostęp do ubikacji…
To jak? Wolicie zapłacić czy lewitować?
ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sadeczanin.info