Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
03/08/2018 - 13:45

Kuna potrafi pogryźć samochód? Tak i jeszcze nieźle przyłożyć po kieszeni

Naprawy szkód wyrządzonych przez kuny w samochodach potrafią kosztować tysiące. Poprzegryzane przewody, zniszczone silniki, koszt ściągnięcia lawety – długo by wyliczać atrakcje, które te małe, na pozór urocze drapieżniki potrafią fundować kierowcom. Jak uchronić auto przed zniszczeniami?

Na wstępie podzielę się z Wami tym, co osobiście mnie spotkało w związku z kunami.

- Jedziemy na interwencję, zrobić reportaż w Kosarzyskach. Na moście w Rytrze, po prawej stronie auta rozlega się dziwny dźwięk: klik, kilk, klik. Robi się coraz mocniejszy. Zjeżdżamy do najbliższej zatoczki już w Młodowie. Wyłączamy silnik, zaglądamy pod maskę, pod samochód. Nic nie widać. Próbujemy odpalić auto. Niby coś słychać, ale silnik nie zaskakuje. Matko z córką. Co się dzieje? Auto nadaje się tylko na lawetę. Najbliższy serwis samochodowy, do którego się doczłapałam swoją lawetę ma zepsutą.

- Dzwonimy do naszego mechanika. Musimy ściągać lawetę z Mystkowa. Już drżę na sam widok rachunku a przecież czeka nas jeszcze naprawa. To początek historii, która tylko cudem kosztowała nas 1250 złotych – mechanik szybko znalazł powód a w zasadzie ustalił sprawców tej katastrofy – kuny dosłownie zeżarły pasek rozrządu i jeszcze kilka innych gumowych pasków, których nazw i przeznaczenia nawet nie spamiętałam. Cudem, tylko wielkim cudem nie straciliśmy całego silnika. Sam mechanik kręcił głową jaki fart, wręcz nieprawdopodobny, bo wszystko porozrywane a kawałki gumy w coś tam, coś tam powkręcane.

Zobacz też: Zabełcze: zniszczyli bobrowisko, woda runęła na posesje [WIDEO]

Przy okazji słyszymy kilka opowieści od naszych znajomych. Oczywiście nie muszę chyba mówić, że w rolach głównych występowały kuny, które raz przegryzły przewód hamulcowy o czym właściciel auta przekonał się wtedy, gdy właśnie hamulca musiał użyć - chyba osobiście wolę nawet uszkodzony silnik. Innym razem te przemiłe bestyjki zniszczyły przewody elektryczne. Hurtem.

Kolejni znajomi pokazali nam okolice zdjęcia chłodnicy całkowicie zdewastowane przez naszych bohaterów. Z opowieści wynikało też a może przede wszystkim, że kuny panoszą się dosłownie wszędzie. I jak ktoś myśli, że jego auto zaparkowane pod blokiem w centrum miasta jest bezpieczne, to się grubo myli.

To jak to? Nie ma na nie bata? No niby kilka sposobów jest. Pierwszy – najpodlejsza, najtańsza, najbardziej bijąca po nosie kostka do WC wsadzona pod maskę zaraz obok silnika. Drugi - sierść, dużo sierści ze świeżo wyczesanego psa owiniętej w lniany, przepuszczający powietrze materiał. Trzeci – elektroniczne ustrojstwo, które wydaje z siebie dźwięki, których człowiek zupełnie nie słyszy, a który skutecznie – ponoć – zniechęca kuny do włażenia do auta.

Nasz mechanik dodatkowo, już po całej akcji wyczyścił nam bebechy samochodu jakimś ustrojstwem, bo kuny wyjątkowo chętnie wracają tam, gdzie już raz wlazły, by dokończyć dzieła zniszczenia.

By oszczędzić Wam podobnie niemiłych i groźnych (co tu kryć) rewelacji dziś pytamy o radę kolejnego mechanika. Jak sprawdzić czy kuny już nie dobrały się do auta? – Możemy tego być pewni, gdy auto nam nie odpali – mówi Krzysztof Hruby z serwisu Moto Sowa, by potem wyliczyć inne oznaki bytności szkodników.







Dziękujemy za przesłanie błędu