Zrozumieć wiarę sąsiadów zza miedzy
- Ostatnio rzeczywiście pojawiają się u nas Ukraińcy – mówi ks. Piotr Pupczyk, proboszcz parafii prawosławnej w Krynicy-Zdroju. – Nie jest ich zbyt wielu, może kilkanaście osób. Nie angażują się jednak zbytnio w życie parafialne. Przychodzą na nabożeństwa i potem odchodzą – dodaje.
Zobacz też: Ukraińcy prowadzą własne biznesy w Nowym Sączu. Odwagi im nie brakuje
O Kościele na Ukrainie mówi się, że jest misyjny. Żyją tu wspólnie katolicy, prawosławni i grekokatolicy. Od Ukraińców możemy się więc wiele nauczyć.
- Ukraina jest tak geopolitycznie i religijnie położona, że stykają się tu różne kultury, tradycje i wyznania. Jest to bogactwo, które staje się też wyzwaniem dla nas, dla chrześcijan, abyśmy w każdym człowieku wiedzieli brata, zwłaszcza w tym, który troszkę inaczej się modli, ma inny kalendarz liturgiczny, inaczej się żegna – powiedział Sądeczaninowi bp Jan Sobiło, który od sześciu lat jest biskupem pomocniczym diecezji charkowsko-zaporowskiej na Ukrainie.
Zobacz też: Sądecki Newag stawia na spawaczy z Ukrainy
Praca na Ukrainie jest zupełnie inna niż w Polsce. Tam nie ma katechezy w szkole, zorganizowanej pracy w kancelarii i jak mówił ks. bp Sobiło, wszystko jest bardziej spontaniczne.
- Przychodzi człowiek, czasami zachodzi do kościoła z ciekawości, zadaje pytanie, trzeba mu odpowiedzieć, trzeba go przygotować do chrztu albo do spowiedzi, Komunii Świętej, trzeba mu wyjaśnić indywidualnie fragmenty Pisma Świętego.
Zobacz też: Ukrainka Katerena szuka szczęścia w Nowym Sączu: Nasz Zachód jest tutaj
Zupełnie inaczej Ukraińcy postrzegają także kapłana.
- Jest on bratem, ojcem, przyjacielem, a czasami sponsorem - bo trzeba lekarstwo kupić, bo nie ma za co zjeść. Ludzie przychodzą do kapłana, a on okazuje wieloraką pomoc. Sami księża też żyją bardzo skromnie, a tym co mają dzielą się ze swoimi wiernymi – powiedział bp Sobiło.
Artykuł pochodzi z październikowego numeru miesięcznika „Sądeczanin”
Kinga Bednarczyk-Zborowska