Święto Dzieci Gór 2017: halny od Tatr i papagayo od Meksyku
I zwracając się do dzieci: „Jesteście blaskiem Stwórcy, rodzin, mamy, taty!” A gdy zaczyna przedstawiać Radę Artystyczną, na scenie pojawia się jego asystentka, Monika Kurzeja: - Stryku Józefie zabocyliście o jednej bardzo ważnej rzecy. Pon dyrektor ceko z basz ważnym komunikatem” Pan Antoni Malczak mówi, że od 25 lat jest z nami CIOFF, a w Polsce tę organizację reprezentuje pan
dr Jerzy Chmiel, który również od początku jest z Festiwalem. A dziś w szczególny sposób chciałby uhonorować panią mgr Aleksandrę Szurmiak-Bogucką.
Dr Jerzy Chmiel cytuje profesora Kotarbińskiego, który powiedział, że w życiu można chcieć lub nie chcieć. Nie chcieć może każdy, chcieć, niektórzy. Pani Aleksandra chciała i chce dbać o nasze dziedzictwo kulturowe. W uznaniu wybitnych zasług CIOFF nadał jej tytuł członka honorowego. Cała, wypełniona dziś po brzegi sala widowiskowa zaśpiewała najwybitniejszej w naszym kraju etnomuzykolog „Sto lat” do wtóru kapeli z Bukowiny Tatrzańskiej. Ponieważ jednak pan Jerzy Chmiel nie może być z nami w niedzielę, już dziś dyrektor Malczak złożył mu specjalne podziękowania, a od Dzieci Gór wręczył na pamiątkę baranka. „Co jest najważniejsze w życiu człowieka?” Na pytanie Józka z sali pada: zdrowie, miłość... Prowadzący ma jednak inną odpowiedź: - Zapamiętajcie: samo życie jest najpiękniejszym momentem. Hej! Hej!
BALLET FOLKLORICO INFANTIL COAHUILA z Saltillo. W tej meksykańskiej miejscowości mieszka bez mała 700 tys. osób, na wysokości 1600 metrów, wysoko w górach. Na rozkaz Józka Brody tradycyjnie już przedstawiają się meksykańskie instrumenty: trąbki, najpierw jedna, odpowiada druga i razem. Wielkie gitaro, o głębokim basowym dźwięku, skrzypce, vihuela, czyli mała gitarka. Pierwszy taniec rozpoczyna jednak huehuetl, wysoki bęben, przy którym staje prawdziwy aztecki wódz.
Uderzył, a uderzeniem wywołał tancerzy. Weszli mocnym bojowym krokiem z tarczami i grzechotkami, w wielobarwnych pióropuszach, groźnie spoglądając spod ich otoków. I grzechoczą bransolety na nogach i grzechotki w dłoniach. A panowie widać, że bardziej nieubrani niż ubrani. Co charakterystyczne? Bez uśmiechów, groźnie, wojennie. Tylko bęben i gitarka, dwa dźwięki, dwa akordy. Nawet przy pokłonie - bez uśmiechu.
Bukowina, MALI WIYRCHOWIANIE. Dzisiok cały autobus rodziców przyjechał. Witamy Bartka Koszarka, dyrektora Centrum Kultury w Domu Ludowym w Bukowinie Tatrzańskiej. Jaki obrozek zobaczymy? Dzieci na groniach od maluśka byli zaprawiani do roboty, przy pasieniu gęsi, pilnowaniu domu, zamiataniu placu, porządkach rostomajtych, przy krowach i baranach. A tu dziecko na chwile chce se odpocząć. I znów trudne pytanie prowadzącego: - Co było pierwsze w muzyce? Może listek, co musi być we wodzie chowany. Drugi ciekawy instrument - zwykła słomka… I zagrał, i dudy Bartka Koszarka mu odpowiedziały. A nie przekrzyczały.